Dni mijały szybko, a za kim się obejrzałem była już sobota. Przetarłem
oczy ręką i podniosłem się do pozycji siedzącej. Zamknąłem oczy i
ziewnąłem głośno. Po raz kolejny zacząłem odtwarzać, sytuację z przed
dwoma dniami.
'
Siedziałem na schodach, przed domem i spoglądałem na niebo. Nigdy nie
należałem do romantyków i nie zachwycałem się gwiazdami, jednak w tej
chwili wydawało mi się to takie inne, tak samo jak ja. Były tyle
miliardów oddalone od ziemi. Były tajemnicze, chociaż mogliśmy je
zobaczyć dzięki naukowcom i tym wszystkim innym, to jednak nie
wiedzieliśmy co się kryje w środku, ze mną było to samo. Przyciągały
wzrok, każdy chciałby poznać ich tajemnicę, budowę, ale chociaż wiele
rzeczy wiemy,to tych najważniejszych się nigdy nie dowiemy. Ale czy aby
nie na pewno ? Usłyszałem jak drzwi się otwierają, mimo to nie
odwróciłem się by spojrzeć kto zakłóca mój spokój, mogła być to jedna
osoba, która w tej chwili się mną interesowała.
-Kochanie, co tak tu siedzisz ?
-Myślę. - powiedziałem do babci.
-Musisz myśleć o kimś wyjątkowym, skoro patrzysz w gwiazdy.
-Nie myślę o nikim.
-W takim razie o czym myślisz? - zapytała.
-Zastanawiam się czy tam u góry istnieje jakieś życie, czy gwiazdy mają swoje tajemnice..
-Kiedy twoja matka była młodsza zawsze jej powtarzałam, że każda tajemnica, to klucz do czyjegoś serca. Dzisiaj wiem, że to jest prawda.
-Ale o czym ty mówisz ?
-Jeżeli tak bardzo chcesz wiedzieć to ci powiem. Widzisz gwiazda jest tak samo tajemniczym zjawiskiem, jak my. Nic nie dzieje się bez przyczyny, każdy ma jakiś swój scenariusz, tajemnice do odkrycia.
-Nie rozumiem.
-Powiedz mi, czy jakbyś wiedział o gwiazdach wszystko, to czy by cię tak fascynowały ?
-Nie.
-Bo widzisz złotko, gdyby ludzie wszystko o sobie wiedzieli, to na świecie byłoby nudno.Ja z twoim dziadkiem też mam swoją tajemnicę.
-Opowiesz mi o tym ?
-Opowiem, ale nie dziś,a w odpowiednim czasie. Wtedy kiedy ty odkryjesz swoją tajemnicę. - rzekła tajemniczo, po czym wstała i otrzepała swoją długą spódnicę z piasku. Westchnąłem i tak jak ona, wstałem.
-Ładna dzisiaj noc. - usłyszałem głos matki zza pleców .
-To prawda..- powiedziała babcia.- Ja pójdę teraz do domu, a wy sobie pogadajcie, bo myślę, że macie sobie coś do wyjaśnienia.
-Nie babciu, nie mam ochoty z nią rozmawiać. '
-Kochanie, co tak tu siedzisz ?
-Myślę. - powiedziałem do babci.
-Musisz myśleć o kimś wyjątkowym, skoro patrzysz w gwiazdy.
-Nie myślę o nikim.
-W takim razie o czym myślisz? - zapytała.
-Zastanawiam się czy tam u góry istnieje jakieś życie, czy gwiazdy mają swoje tajemnice..
-Kiedy twoja matka była młodsza zawsze jej powtarzałam, że każda tajemnica, to klucz do czyjegoś serca. Dzisiaj wiem, że to jest prawda.
-Ale o czym ty mówisz ?
-Jeżeli tak bardzo chcesz wiedzieć to ci powiem. Widzisz gwiazda jest tak samo tajemniczym zjawiskiem, jak my. Nic nie dzieje się bez przyczyny, każdy ma jakiś swój scenariusz, tajemnice do odkrycia.
-Nie rozumiem.
-Powiedz mi, czy jakbyś wiedział o gwiazdach wszystko, to czy by cię tak fascynowały ?
-Nie.
-Bo widzisz złotko, gdyby ludzie wszystko o sobie wiedzieli, to na świecie byłoby nudno.Ja z twoim dziadkiem też mam swoją tajemnicę.
-Opowiesz mi o tym ?
-Opowiem, ale nie dziś,a w odpowiednim czasie. Wtedy kiedy ty odkryjesz swoją tajemnicę. - rzekła tajemniczo, po czym wstała i otrzepała swoją długą spódnicę z piasku. Westchnąłem i tak jak ona, wstałem.
-Ładna dzisiaj noc. - usłyszałem głos matki zza pleców .
-To prawda..- powiedziała babcia.- Ja pójdę teraz do domu, a wy sobie pogadajcie, bo myślę, że macie sobie coś do wyjaśnienia.
-Nie babciu, nie mam ochoty z nią rozmawiać. '
Spojrzałem na zegarek, wskazywał on piętnastą, no to sobie pospałem.
Czas się zbierać. Podszedłem do szafy, był w niej nienaganny porządek, a
to tylko za zasługą babci, która przed swoim wyjazdem do domu,
posprzątała mi w niej. Dziękowałem jej za to, jednak sądzę, że było to
nie potrzebne. Wyciągnąłem białą koszulkę i czarną koszulę , oraz dżinsy
o kolorze czarnym i poszedłem do łazienki, z zamiarem przyszykowania
się na kolejną, tym razem jeszcze lepszą imprezę.
Szykując się , moją głowę zalały kolejne wspomnienia, tym razem z wczorajszego dnia.
' Stałem przed szkolną placówką, czekając na Virginię. Miałem dla niej zadanie, które miałem nadzieję wykona. Gdy już myślałem, że nigdy z niej nie wyjdzie, wyszła o dziwo, sama. Z uśmiechem na ustach szła, ale mnie nie widziałam, ponieważ czekałem na nią za murem. Chciałem zrobić jej niespodziankę.
-Ej ! Pani nieśmiała! - krzyknąłem, gdy ta przeszła przez bramę. - Czekaj ! - zawołałem. Odwróciła się niemal od razu.
-O co chodzi ? - zapytała powoli, tak jakby ją coś gryzło, ale nie żeby mnie to obchodziło!
-Będziesz jutro na imprezie?
-Będę. Może - dodała po chwili.
-Musisz być, nie masz innego wyjścia.
-A to niby .. - przerwałem jej.
-Zapomniałaś? - podszedłem do niej bliżej. - Bawimy się w swatkę, kochanie - szepnąłem do ucha, po czym odszedłem, zostawiając ją z tysiącami myślami. '
Zastanawiałem się dlaczego tak zrobiłem. Po co ? Czyżbym chciał ją uwieść ? Nie , to niemożliwe. A nawet , jeżeli, to po co ? Może i jest ładna, ale tak po za tym to nic w niej mnie nie pociąga, prawda? No właśnie. Więc dlaczego tak zrobiłem ? Koniec zastanawiania się, czas iść na imprezę!
Szedłem chodnikiem, sam. Umówiliśmy się ze Scottem , że spotkamy się na miejscu. W sumie to dobrze, bo nie będę musiał na niego czekać nie wiadomo ile czasu. Rozumiem, wygląd wyglądem, ale bez przesady ; no ile można? Co on babą jest , że się szykuje prawie godzinę , jak nie i więcej ? Współczuję już Ninę, bo jak będzie z nim chodzić to będzie miała z tym przesrane. Nie dopuszczałem do siebie innej myśli, niż to, że nasz plan nie wypali. Musi, nie ma innego wyjścia. Oni muszą ze sobą być, inaczej Scott się załamie, a ja nie mam zamiaru go pocieszać, co na pewno byłoby potrzebne po następnej przegranej. Tak, przegranej - tak bym to nazwał, gdyby mi i Virginii się nie udało ich zeswatać. Myślę, że następnego ciosu by on nie zniósł. Może wygląda na silnego chłopaka, ale wcale taki nie jest. W środku jest pełen uczuć.
Doszedłem do domu Alana, nie pukając , chwyciłem za klamkę i wszedłem do środka. Już jak byłem blisko posiadłości jego rodziców, słychać było głośną muzykę. Wszedłem w głąb domu, po czym rozejrzałem się. Szukałem jej, musiałem jej coś przekazać, jednak nigdzie nie widziałem. Może jeszcze nie przyszła ?
Siedziałem w kuchni i piłem piwo. Szerze to nie wiem dlaczego tutaj przebywałem, skoro w salonie było pełno lasek , aż nie wiadomo było za którą się wziąć, ale mimo to siedziałem tu samotnie. Spokojnie piłem je przez jakieś dziesięć minut, gdy usłyszałem jakieś krzyki. Postanowiłem zobaczyć kto robi taki hałas. Trzymając piwo w ręce, udałem się w kierunku łazienki, z której wydobywały się wrzaski. Uchyliłem je lekko, a moim oczom ukazała się Virginia i Nina, dyskutowały o czymś zawzięcie, ale po co , aż tak krzyczały ? Przecież nie jest, aż tak tutaj głośno, by tak wrzeszczeć.
-Mogę wiedzieć czemu wy tak krzyczycie ? - zapytałem dość kulturalnie jak na mnie.
-Spływaj. - zażądała Nina, ubrana w obcisłe rurki i tunikę.
-Nie moja droga, nie mogę. Nie ma tu wody. - uśmiechnąłem się zadziornie.
-Ugh. - zezłościła się i jak strzała wyleciała z łazienki.
Spojrzałem na Virginię, która była ubrana w czarne leginsy i zieloną sukienkę do kolan, do tego na nogach miała założone czarne szpilki. Wyglądała całkiem seksownie. Powiedzmy sobie szczerze, nie spodziewałem się tego po niej, że ubierze sukienkę i to taką krótką. Sądziłem, że jeżeli miałaby założyć to taką za kostki, ale cóż, najwidoczniej się myliłem i to nawet lepiej...
Szykując się , moją głowę zalały kolejne wspomnienia, tym razem z wczorajszego dnia.
' Stałem przed szkolną placówką, czekając na Virginię. Miałem dla niej zadanie, które miałem nadzieję wykona. Gdy już myślałem, że nigdy z niej nie wyjdzie, wyszła o dziwo, sama. Z uśmiechem na ustach szła, ale mnie nie widziałam, ponieważ czekałem na nią za murem. Chciałem zrobić jej niespodziankę.
-Ej ! Pani nieśmiała! - krzyknąłem, gdy ta przeszła przez bramę. - Czekaj ! - zawołałem. Odwróciła się niemal od razu.
-O co chodzi ? - zapytała powoli, tak jakby ją coś gryzło, ale nie żeby mnie to obchodziło!
-Będziesz jutro na imprezie?
-Będę. Może - dodała po chwili.
-Musisz być, nie masz innego wyjścia.
-A to niby .. - przerwałem jej.
-Zapomniałaś? - podszedłem do niej bliżej. - Bawimy się w swatkę, kochanie - szepnąłem do ucha, po czym odszedłem, zostawiając ją z tysiącami myślami. '
Zastanawiałem się dlaczego tak zrobiłem. Po co ? Czyżbym chciał ją uwieść ? Nie , to niemożliwe. A nawet , jeżeli, to po co ? Może i jest ładna, ale tak po za tym to nic w niej mnie nie pociąga, prawda? No właśnie. Więc dlaczego tak zrobiłem ? Koniec zastanawiania się, czas iść na imprezę!
Szedłem chodnikiem, sam. Umówiliśmy się ze Scottem , że spotkamy się na miejscu. W sumie to dobrze, bo nie będę musiał na niego czekać nie wiadomo ile czasu. Rozumiem, wygląd wyglądem, ale bez przesady ; no ile można? Co on babą jest , że się szykuje prawie godzinę , jak nie i więcej ? Współczuję już Ninę, bo jak będzie z nim chodzić to będzie miała z tym przesrane. Nie dopuszczałem do siebie innej myśli, niż to, że nasz plan nie wypali. Musi, nie ma innego wyjścia. Oni muszą ze sobą być, inaczej Scott się załamie, a ja nie mam zamiaru go pocieszać, co na pewno byłoby potrzebne po następnej przegranej. Tak, przegranej - tak bym to nazwał, gdyby mi i Virginii się nie udało ich zeswatać. Myślę, że następnego ciosu by on nie zniósł. Może wygląda na silnego chłopaka, ale wcale taki nie jest. W środku jest pełen uczuć.
Doszedłem do domu Alana, nie pukając , chwyciłem za klamkę i wszedłem do środka. Już jak byłem blisko posiadłości jego rodziców, słychać było głośną muzykę. Wszedłem w głąb domu, po czym rozejrzałem się. Szukałem jej, musiałem jej coś przekazać, jednak nigdzie nie widziałem. Może jeszcze nie przyszła ?
Siedziałem w kuchni i piłem piwo. Szerze to nie wiem dlaczego tutaj przebywałem, skoro w salonie było pełno lasek , aż nie wiadomo było za którą się wziąć, ale mimo to siedziałem tu samotnie. Spokojnie piłem je przez jakieś dziesięć minut, gdy usłyszałem jakieś krzyki. Postanowiłem zobaczyć kto robi taki hałas. Trzymając piwo w ręce, udałem się w kierunku łazienki, z której wydobywały się wrzaski. Uchyliłem je lekko, a moim oczom ukazała się Virginia i Nina, dyskutowały o czymś zawzięcie, ale po co , aż tak krzyczały ? Przecież nie jest, aż tak tutaj głośno, by tak wrzeszczeć.
-Mogę wiedzieć czemu wy tak krzyczycie ? - zapytałem dość kulturalnie jak na mnie.
-Spływaj. - zażądała Nina, ubrana w obcisłe rurki i tunikę.
-Nie moja droga, nie mogę. Nie ma tu wody. - uśmiechnąłem się zadziornie.
-Ugh. - zezłościła się i jak strzała wyleciała z łazienki.
Spojrzałem na Virginię, która była ubrana w czarne leginsy i zieloną sukienkę do kolan, do tego na nogach miała założone czarne szpilki. Wyglądała całkiem seksownie. Powiedzmy sobie szczerze, nie spodziewałem się tego po niej, że ubierze sukienkę i to taką krótką. Sądziłem, że jeżeli miałaby założyć to taką za kostki, ale cóż, najwidoczniej się myliłem i to nawet lepiej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz