Wyszłam ze szkoły sama, bo tym razem to Nina miała jeszcze jedna
lekcję. Obmyślałam co mogę mówić przyjaciółce na temat Scotta. Ten
chłopak nie ma zbyt wiele zalet. Gdyby chodziło o zniechęcenie jej do
niego, to poszłoby mi o wiele łatwiej i szybciej. Ale sytuacja jest
inna. Wiem, nie wiem skąd, ale po prostu to wyczuwam, że wszelkie obelgi
Niny, pod adresem Scotta, nie są do końca prawdziwe. Owszem ten chłopak
ją irytuję, ale wydaję mi się, że nie jest jej całkowicie obojętny. Nie
wiem co zrobić. Mam ochotę spytać się jej o to w prost, ale nie chcę
jej złościć.
- Ej, Pani nieśmiała! - usłyszałam naglę, dobrze wiedząc kto to. Chciałam iść dalej, udając, że go nie słyszałam, jednak Ryan nie poddał się od razu. - Czekaj! - chcąc czy nie chcąc, zaczekałam.
- O co chodzi? - spytałam. Mam inne sprawy na głowię, jak na przykład twój głupi plan - cisnęło mi się na usta, jednak nie byłam w stanie tego powiedzieć na głos.
- Będziesz jutro na imprezie? - spojrzałam na jego twarz. Czemu on o to pyta?
- Będę. Może. - rzuciłam. Wciąż nie byłam pewna, czy tata po raz kolejny pozwoli mi wyjść do Niny na noc. W prawdzie ją polubił, ale nigdy nic nie wiadomo. Nie specjalnie mi zależało na tej zabawie, nie licząc szczęścia przyjaciółki z tym pajacem.
- Musisz być, nie masz innego wyjścia. - rzucił. Zamrugałam oczami. Z reguły jestem cichą i pokojową dziewczyną, ale ten chłopak i jego rozkazy, doprowadzają mnie do szału. Czasem mam ochotę się na niego wydrzeć, ale wiem co wtedy powie. Już nie jesteś taka nieśmiała, co? - słyszałam ten kpiący głos w myślach i to nie raz.
- A to niby .. - chciałam już powiedzieć dlaczego, jednak chłopak bezczelnie mi przerwał.
- Zapomniałaś? - spytał, podchodząc bliżej. - Bawimy się w swatkę, kochanie. - wyszeptał do mojego ucha, po czym bez żadnego słowa odszedł, zostawiając mnie w osłupieniu. Co to było i dlaczego moje serce biję tak mocno?! Mam wrażenie, że zaraz rozerwie mi pierś! A najgorsze jest to, że gdy poczułam jego ciepły oddech przy uchu, to dziwny, ale przyjemny dreszcz przeszedł przez moje ciało. Nadal stałam w tym samym miejscu, nie wiedząc co to miało znaczyć. Czyżbym stała się jego kolejna zabawka? Nie, nie, to przecież nie możliwie. On poluje jedynie na ładne dziewczyny, a ja wcale nie jestem jakoś specjalnie atrakcyjna. Nieskutecznie próbując wymazać zdarzenie z przed chwili z pamięci, szybkim krokiem ruszyłam do domu. Nie miałam ochoty na jakiekolwiek spotkanie z kimkolwiek, a do tego musiałam wymyślić jakąś mowę, która przekona tatę, bym mogła znów spać u Niny. W zasadzie mogłabym ją poprosić, żeby się spytała, bo w końcu tak dobrze się dogadują, ale wolę zrobić to sama.
- Ej, Pani nieśmiała! - usłyszałam naglę, dobrze wiedząc kto to. Chciałam iść dalej, udając, że go nie słyszałam, jednak Ryan nie poddał się od razu. - Czekaj! - chcąc czy nie chcąc, zaczekałam.
- O co chodzi? - spytałam. Mam inne sprawy na głowię, jak na przykład twój głupi plan - cisnęło mi się na usta, jednak nie byłam w stanie tego powiedzieć na głos.
- Będziesz jutro na imprezie? - spojrzałam na jego twarz. Czemu on o to pyta?
- Będę. Może. - rzuciłam. Wciąż nie byłam pewna, czy tata po raz kolejny pozwoli mi wyjść do Niny na noc. W prawdzie ją polubił, ale nigdy nic nie wiadomo. Nie specjalnie mi zależało na tej zabawie, nie licząc szczęścia przyjaciółki z tym pajacem.
- Musisz być, nie masz innego wyjścia. - rzucił. Zamrugałam oczami. Z reguły jestem cichą i pokojową dziewczyną, ale ten chłopak i jego rozkazy, doprowadzają mnie do szału. Czasem mam ochotę się na niego wydrzeć, ale wiem co wtedy powie. Już nie jesteś taka nieśmiała, co? - słyszałam ten kpiący głos w myślach i to nie raz.
- A to niby .. - chciałam już powiedzieć dlaczego, jednak chłopak bezczelnie mi przerwał.
- Zapomniałaś? - spytał, podchodząc bliżej. - Bawimy się w swatkę, kochanie. - wyszeptał do mojego ucha, po czym bez żadnego słowa odszedł, zostawiając mnie w osłupieniu. Co to było i dlaczego moje serce biję tak mocno?! Mam wrażenie, że zaraz rozerwie mi pierś! A najgorsze jest to, że gdy poczułam jego ciepły oddech przy uchu, to dziwny, ale przyjemny dreszcz przeszedł przez moje ciało. Nadal stałam w tym samym miejscu, nie wiedząc co to miało znaczyć. Czyżbym stała się jego kolejna zabawka? Nie, nie, to przecież nie możliwie. On poluje jedynie na ładne dziewczyny, a ja wcale nie jestem jakoś specjalnie atrakcyjna. Nieskutecznie próbując wymazać zdarzenie z przed chwili z pamięci, szybkim krokiem ruszyłam do domu. Nie miałam ochoty na jakiekolwiek spotkanie z kimkolwiek, a do tego musiałam wymyślić jakąś mowę, która przekona tatę, bym mogła znów spać u Niny. W zasadzie mogłabym ją poprosić, żeby się spytała, bo w końcu tak dobrze się dogadują, ale wolę zrobić to sama.
Z tatą poszło niezwykle szybko, więc w sobotę, punktualnie o godzinie siedemnastej, stałam przed drzwiami państwa Levington, czekając aż ktoś mi otworzy, tą osobą okazał się David.
- O, Virginia, cześć. Wejdź. - przywitał się ze mną, otwierając szerzej drzwi. Posłałam mu delikatny uśmiech, nie potrafiąc się wysłowić. Myślałam, że zapomniał jak mam na imię zaraz po moim wyjściu z ich domostwa. - Nina jest w łazience, więc na razie proponuje herbatę. - uśmiechnął się do mnie szeroko. - Daj, wezmę to. - zaproponował wyciągając rękę po moją czarną torbę. Podałam mu ją bez słowa, po czym skierowałam się za nim do kuchni. - A więc, tym razem robicie babski wieczór, czy znów idziecie do jakiegoś debila?
- Raczej to drugie. - odparłam, na co on tylko się zaśmiał, nastawiając wodę na herbatę. - Dwie. - rzuciłam, patrząc jak wkłada woreczki do kubków.
- Co?
- Słodzę dwie. - powtórzyłam, a on skinął lekko głową. Po chwili gorący napój leżał przede mną, a rozmowa między mną, a brunetem szła zaskakująco łatwo.
- Ja nie wiem, jak taka fajna i mądra dziewczyna jak ty może zadawać się z moją siostrą i do tego chodzić na te głupie imprezki. - westchnął, upijając łyk herbaty. Przez chwilę siedziałam nie odpowiadając. Bo co miałam mu powiedzieć? Że idę tam tylko i wyłącznie by zeswatać jego siostrę z jednym z tych kretynów, bo inny mnie poprosił? Przecież on tego nie zrozumie ba! pomyśli, że jestem jakaś wścibska i wtrącam się w cudowne życie jego siostry.
- Fajna? Gdyby nie twoja siostra to bym chyba na taką imprezę wstępu nie miała. - odpowiedziałam. Musiałam coś wymyślić, bo nie powiem, że też uważam te imprezy za głupie. Moja obecność tam byłaby wtedy bez sensu.
- Widzę, że nie wierzysz w siebie.. nie dobrze. Może powinniśmy.. - zaczął, jednak przerwała mu Nina wchodząca do pomieszczenia. Dziewczyna stała w miejscu przyglądając się nam ze zdziwieniem.
- Co tu robisz z tym pajacem? Czemu mi nie powiedziałeś, że Virgy już jest? - spytała.
- Kąpałaś się, więc zrobiłem Virginii herbatę. Po co miała się nudzić w twoim pokoju. Pogadaliśmy i .. - odpowiedział, ale Nina uciszyła go gestem ręki, wzrokiem przeskakując na moją osobę. Odwróciłam twarz w stronę Davida.
- Nie chcę słuchać twojej badziewnej przemowy. - syknęła, po chwili zwracając się do mnie. - Chodź, tutaj definitywnie jest za tłoczno. - stwierdziła, poprawiając szlafrok i wyszła. Wzdychając, podniosłam się z krzesełka i wzięłam od Davida moją torbę.
- Dziękuje za herbatę i .. miłą rozmowę. - uśmiechnęłam się, co odwzajemnił. Odwróciłam się na pięcie, wychodząc z pomieszczenia i pobiegłam szybko do pokoju przyjaciółki.
- Nadal nie wierzę, że ty się dogadujesz z tym kretynem. - mówiła w drodze do domu Alana. Nie rozumiem co ją w tym dziwi. Wydaję mi się, że to dobrze, że jej brat mnie lubi.
- Przestań się już tego czepiać, nie pobieramy się. - powiedziałam, wywracając oczami. Nina stanęła w miejscu, patrząc na mnie dziwnym wzrokiem.
- W sumie.. to było by całkiem dobre. Byłybyśmy jako tako rodziną, nie? - rzuciła już wesoło, ukazując rządek białych zębów. Pokręciłam głową z dezaprobatą. Czy ta dziewczyna naprawdę jest moja przyjaciółką? - pomyślałam. Czuję, że z nią nigdy nie będę się nudzić.
W domu już huczała muzyka, więc weszłyśmy do środka. Alan jak ostatnio stał niedaleko drzwi, a na nasz widok uśmiechnął się szeroko. Tym razem jeszcze nie pijany, ale widocznie uskrzydlony, podszedł do nas witając się.
- Miło was znowu widzieć. - odparł, obejmując nas obie. Czułam jak do moich policzków dopływa krew. - Nina, Scott o Ciebie pytał.. - zaczął, a ta wywróciła oczami, jednak wyplątała się z jego uścisku i rzucając krótkie Zaraz wracam, zniknęła w tłumie. - Virginia! Jak Ci się podobało ostatnio? W końcu jesteś tu nowa..
- Nie licząc pewnego bezczelnego chłopaka, było fajnie. - odparłam, starając się brzmieć tak jakbym była całkowicie rozluźniona. Po chwili usłyszeliśmy tłuczenie szyb.
- Wybacz, goście wzywają. - westchnął i posyłając mi uśmiech, odszedł. Musiałam przyznać, że gdy jest trzeźwy, jest naprawdę miły. Niewiele myśląc udałam się w stronę długiego blatu i usiadłam na jednym z barmańskich krzesełek. Przyglądałam się tłumowi nastolatków i miałam wrażenie, jakby nic się nie zmieniło oprócz ich strojów. Ci sami goście, te same pary, ci sami pijani chłopcy. Nie wiem ile dokładnie tak siedziałam, ale w końcu podeszła do mnie moja przyjaciółka.
- Ugh, co za dupek. - warknęła, upijając łyk jakiegoś drinka. Można było zauważyć, że to nie pierwszy. Nie wiedząc o czym mówi, posłałam jej pytające spojrzenie. - Scott. Zatrzymał mnie gdy przechodziłam przez jadalnie i ciągle coś pieprzył, że mu przykro, że zachowywał się jak kretyn przez ten cały czas. Ja nie wiem co w niego wstąpiło!
- Ale przyznasz, że Ci się podoba? - uśmiechnęłam się cwanie. Jeśli chodzi o wygląd to Manson był bardzo przystojny i dziwne by było, gdyby dziewczyna twierdziła inaczej. Nina spojrzała na mnie z krzywą miną, po czym obróciła się na piecie i poszła do góry. Szybko zeszłam ze stołka i pobiegłam za nią. Na pietrze widziałam jak wchodzi do łazienki, więc i ja tam się udałam.
- Źle się czujesz? - spytałam z troską. Dziewczyna spytała mnie o coś, ale z racji, że muzyka głośno grała, to nic nie usłyszałam. - Co?!
- Dlaczego myślisz, że on mi się podoba?! - tym razem krzyknęła. Zastanowiłam się chwilę i nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. - On wcale, a wcale mi się nie podoba! Jest nadęty, głupi i bezmyślny! I nie wiem co knuje, że mnie przeprasza, ale dojdę do tego!
- Przestań. Może po prostu chce wszystko naprawić?! - odkrzyknęłam. Dziewczyna prychnęła, coś znów bełkocząc i wrzeszcząc, aż nagle ktoś otworzył drzwi.
- Mogę wiedzieć czemu wy tak krzyczycie? - spytał Ryan, przyglądając się to mi, to mojej przyjaciółce.
- Spływaj - syknęła,
- Nie moja droga, nie mogę. Nie ma tu wody. - odparł, zadziornie się uśmiechając. Ładnie tak wygląda - pomyślałam, za co skarciłam się w duchu. Nie mogę tak o nim myśleć! Zezłoszczona Nina warknęła coś pod nosem i wyszła z pomieszczenia. Chłopak zaczął mi się natarczywie przyglądać, jeżdżąc wzrokiem po moim ciele, a na jego twarzy wymalował się delikatny uśmiech. W tej chwili pragnęłam by móc przeczytać jego myśli, jednak to nie było możliwie. Dość skrepowana i poirytowana jego zachowaniem dyskretnie spojrzałam na swoje ubranie. I w tym momencie miałam ochotę zabić Pannę Levington i jej wspaniałe pomysły, co do ubioru.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - wypaliłam.
- Ładnie wyglądasz. - odparł, a ja wytrzeszczyłam na niego oczy. Czyżby naprawdę tak myślał? A może powiedział to na odczepnego? Potrząsnęłam głową, chcąc wyrzucić jego słowa z głowy. - W każdym razie, muszę Ci coś powiedzieć, ale .. możemy stąd wyjść? - spytał. Skinęłam głową, kierując się za nim na koniec korytarza. Oparłam się o ścianę, ręką obejmując ramiona.
- O co chodzi? - spojrzałam na niego wyczekująco. Chwilę się nad czymś zastanawiał, po czym westchnął.
- Powiedzmy, że to co robimy to za mało. - powiedział, cały czas patrząc w moje oczy. - Musimy zacząć działać.
- Co masz na myśli? - spytałam, mało go rozumiejąc. Co ja mogę jeszcze zrobić? Wepchnąć ją do jednego pokoju ze Scottem i modlić się, żeby go nie zabiła? To trochę nie realne.
- Nie wiem, choćby na przerwach w jakiś sposób sprawić, żeby się spotkali, pogadali na spokojnie...
- W jaki? - ponownie mu przerwałam moim pytaniem. Chłopak przymrużył oczy, intensywnie się na mnie gapiąc, aż poczułam się jakoś .. głupio.
- Ja nie wiem w którym ty momencie zrobiłaś się taka mądra, Panno Nieśmiała. - rzucił z nutką ironii w głosie. - Po prostu musimy coś wymyślić i koniec, a do tego czasu.. trwa impreza, więc trzeba się bawić. - po tych słowach ruszył korytarzem w stronę schodów. Wahałam się czy pójść za nim, czy też nie, jednak w końcu nie chcąc wyjść na głupią, poszłam. Już ze schodów widziałam Ninę, która ze zbolałą miną wysłuchiwała Scotta. Przechodząc koło nich, podsłuchałam jak chłopak pyta, czy nie mogłaby z nim zatańczyć, choć raz. Przypomniawszy sobie słowa Ryana, postanowiłam działać.
- Daj mu ten jeden taniec, bo się nie odczepi. - powiedziałam jej na ucho, uśmiechając się.
- Może i masz rację.. - westchnęła, po czym się zgodziła. Manson wyszczerzył się jak głupi i cały w skowronkach, ruszył z dziewczyną gdzieś w tłum napalonych nastolatków.
- Dobra robota, Panno Nieśmiała. Może coś z Ciebie wyrośnie.. - zaśmiał się brunet, stojący obok mnie. Zamroziłam go wzrokiem, jednak jak zwykle w cale, a w cale to na niego nie podziałało. Czyżbym nawet w tym była beznadziejna? - Napijesz się czegoś, czy do końca życia będziesz abstynentką? - spytał, kpiącym głosem. Nie odpowiedziałam, siadając na stołku, który wcześniej opuściłam. - A więc? - wzruszyłam ramionami, a Ryan bez zastanowienia podszedł do stołu i biorąc z niego dwie szklanki z nieznanym mi płynem wrócił. Położył przede mną szklankę i stuknąwszy w nią swoją, wypił jej zawartość. Powoli i niepewnie upiłam dość spory łyk napoju. Poczułam lekkie drapanie w gardle, a po moim ciele rozeszło się przyjemne ciepło. Pierwszy raz piłam alkohol i muszę przyznać, że pomimo iż go nie cierpię, to nie jest aż taki straszny, jak ludzie gadają.
- Witamy w świecie ludzi pijących, Panno Nieśmiała. - zaśmiał się mój towarzysz, biorąc kolejnego drinka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz