środa, 2 stycznia 2013

Rizdział 13

- Virginia? A ty nie w szkole?
- David? - spytałam, zmieszana. Co teraz? - Ee.. wiesz miałam jakąś sprawę na mieście. Musiałam wyjść. Wiesz jak to jest. - mówiłam, gestykulując rękoma. Kiepski ze mnie kłamca. Zaśmiałam się na moje zachowanie, a David razem ze mną. - Musiałam się z kimś spotkać, to było coś ważnego. - wytłumaczyłam, delikatnie się uśmiechając.
- Może pójdziemy na lody skoro i tak masz wolne? - spytał, posyłając mi ten piękny uśmiech.
- Jasne, chętnie. - odparłam. Nawet nie wiem kiedy Ryan wyleciał z mojej głowy, w której tak mocno utkwił. Jednak nie przejęłam się tym. Postanowiłam cieszyć się pięknym dniem, spacerem i lodami z Davidem. Chłopak całą drogę opowiadał mi śmieszne historyjki, kawały, a ja nie potrafiłam powstrzymać się od ciągłego śmiechu. Levington po prostu wprawiał mnie w świetny nastrój przez samą swoją obecność, a jego niesamowity sposób bycia wszystko tylko pooprawiał.
Prawie całą drogę czułam się dziwnie obserwowana, tak jakby ktoś ciągle za nami szedł. Zignorowałam to uczucie i stłumiłam w sobie, gdyż nie chciałam przed Davidem wyjść na jakąś wariatkę. Rozumiem mieć takie obawy w nocy, ale w biały dzień? Pokręciłam głową z uśmiechem. To pewnie moja chora wyobraźnia płata mi figle. Nic nowego.
- Mówiłaś, że się z kimś spotkałaś, ze to jakaś ważna sprawa.. Mam nadzieję, że wszystko w porządku? - spytał ostrożnie. Lubiłam to w nim. Wydawał się być taki dobry, delikatnie podchodził do spraw które tego potrzebowały, a ponad to był świetnym słuchaczem. Taki chłopak to skarb. Nie rozumiem czym on tak denerwuje Ninę, przecież jest niesamowity.
- Tak, wszystko w porządku. Jak najlepszym. - powiedziałam, szeroko się uśmiechając, co odwzajemnił. Przypomniałam sobie moją rozmowę z Winnerem i zastanowiłam się chwilę. Jakiego rodzaju spotkanie to było? Właśnie, tego nie wiem. Chyba mogę to uznać za spotkanie poświęcone poprawie stosunków, prawda? A może to była kolejna podpucha.. ? Nie, nie wydaję mi się. Ryan był ze mną szczery, wiem to. - Musiałam.. naprawić parę spraw.
- Chodzi o kogoś, prawda? Mówiłem Ci, że jeśli masz problemy to.. - nie pozwoliłam mu dokończyć. Po moim sercu rozeszło się takie cudowne ciepło. Czułam, że się mną martwi.. troszczy się o mnie, a to było najcudowniejszą rzeczą jaką ktoś dla mnie robił. Od śmierci mamy z tatą raczej nie jestem tak blisko jak kiedyś, ale wiem, że się o mnie troszczy. W końcu jestem jego córeczką.
- To akurat musiałam załatwić sama. - odparłam. - Z resztą, już wszystko załatwione. Jest świetnie. - wzruszyłam ramionami, a David skinął głową. Przeszliśmy przez pasy dla pieszych, a brunet wskazał na wielki szyld z napisem "Lody". Uśmiechnęłam się szeroko.
- Nasz cel. - rzucił, niby poważnie, jakby miał jakąś ważną misję, jednak po chwili oboje parsknęliśmy śmiechem. Zapowiadało się ciekawe popołudnie.

Siedziałam przy mały stoliku bawiąc się moja bransoletką. Czekałam na Davida i moje lody czekoladowe. Po chwili ujrzałam bruneta niosącego dwa ogromne pucharki z lodami. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech, którego nie potrafiłam nie odwzajemnić. Levington usiadł na krzesełku na przeciw mnie, stawiając na blacie nasze zamówienia. Złapałam za łyżeczkę zbierając na nią bitą śmietanę i smakując jej. Była wyśmienita. Zawsze uwielbiałam bita śmietanę. Kiedyś potrafiłam sobie ją kupić i jeść bez niczego, bo była taka dobra.
- Smakuje? - spytał, unosząc do góry jedną brew i wesoło się uśmiechając.
- Kocham bitą śmietanę. - odparłam.
- To widać. - parsknął, a ja zarumieniłam się delikatnie. - Lubię jak się rumienisz, jesteś wtedy jeszcze słodsza. - powiedział, bez żadnych ogródek. Poczułam jak moje policzki palą. Pewnie teraz wyglądam jak dorodny burak. Starałam się zakryć twarz włosami, spuszczając głowę, jednak David mi na to nie pozwolił. Uniósł mój podbródek do góry, patrząc w moje oczy. - Nie spuszczaj głowy. - szepnął. - Lubię ten widok.
Z jednej strony chciałam się zapaść pod ziemię, bo czułam, że z każda chwilą robię się jeszcze bardziej czerwona. O ile jest to w ogóle możliwe. A z drugiej strony myślałam, że się zaraz rozpłynę, gdy to do mnie mówił, patrząc w moje oczy. Czułam się tak cholernie ważna i .. zrobiło mi się tak ciepło w środku.
- Jesteś niemożliwy. - szepnęłam, gdy puścił mój podbródek.
- Czy ja wiem. - wzruszył ramionami, uśmiechając się. Chwilę konsumowaliśmy nasze desery w ciszy, która szczerze powiedziawszy wcale mi nie ciążyła, jednak David postanowił zacząć nowy temat. - Planujecie coś na weekend? - spytał, po czym skrzywił się lekko. - Kolejna imprezka?
- Hej - szturchnęłam go łokciem z uśmiechem. - Bo pomyślę, że jesteś zazdrosny o to, że nas zapraszają.
- Okej, masz mnie. - podniósł ręce do góry, a ja zaczęłam się śmiać. Chłopak spoważniał. - Jedyne czego mogę im zazdrościć to, to, że spędzasz z nimi tyle czasu.. szczęściarze.
- Ale poważnie, musisz przestać mówić takie rzeczy, bo wyglądam jak burak. - odparłam, rumieniąc się. David zaśmiał się pod nosem, nabierając na łyżeczkę lody. Chwilę trzymał ją w powietrzu i wpatrywał się w nie mrużąc oczy, po czym powiedział:
- A teraz cię zjem. - wybuchnęłam śmiechem, szybko zakrywając usta. Brunet zabawnie mlaskał buzią jakby pierwszy raz jadł lody, a ja ciągle chichotałam. Przy nim chyba nigdy nie będzie mi doskwierać nuda. Ten chłopak jest niesamowity. Miałam cichą nadzieję, że to nie nasze ostatnie spotkanie.
Wieczorem siedziałam na łóżku z laptopem, w którego w ogóle się nie wpatrywałam. W głowie siedziało mi spotkanie z Davidem. Brunet odprowadził mnie do domu i wtedy poprosił mnie o numer telefonu. Myślałam, że się rozpłynę, ale stałam przy nim i wystukiwałam te kilka cyferek na jego telefonie. Później David obdarował mnie cudownym uśmiechem i pocałowawszy mój policzek, pożegnał się. Byłam w siódmym niebie więc jedyne na co było mnie stać to Do zobaczenia.
Nagle z mojego telefonu wydobył się dźwięk dzwonka. Pisnęłam. A co jeśli to on?! Złapałam za telefon i spojrzałam na wyświetlacz. To była Nina.
- Tak? - powiedziałam, odbierając.
- Boże! Co się z tobą działo?! Zniknęłaś! - wykrzyczała bez żadnego przywitania. No tak, mogłam przynajmniej dać jej znać, że wychodzę ze szkoły z Ryanem. - I co ty do diabła z nim robiłaś?! Gdzieście poleźli?! Nie skrzywdził Cie?!
- Nina uspokój się. - powiedziałam, śmiejąc się. - Nic mi przecież nie jest, a Ryan nic mi nie zrobił. - powiedziałam. Nagle przypomniałam sobie jak Ryan stał nade mną, po czym pocałował mój policzek. Było to naprawdę przyjemne uczucie. Inne niż wszystkie.. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. - Byliśmy w parku. Ryan.. chciał ze mną porozmawiać.
- To wiem. Masz szczęście, że Scott mi powiedział, że jesteś bezpieczna, bo bym zwariowała! Nie rób tego więcej.. nie znikaj bez słowa. - powiedziała z przejęciem w głosie. Po raz kolejny tego dnia zrobiło mi się ciepło na sercu. Kolejna osoba która się o mnie martwi i troszczy.
- Dobrze. Obiecuję, że to się nie powtórzy. - zapewniłam.
- Ale do rzeczy.. czy ty byłaś z moim bratem na lodach? Mam nadzieję, że się przekonałaś jakim głąbem jest. - powiedziała. Zaśmiałam się pod nosem. Tak, przekonałam się jaki jest, ale wcale nie był głąbem.
- Byłam. A on nie jest głąbem. - odparłam postawiają sobie za priorytet chronienie Davida - Jest cudownym, dobrym i miłym chłopakiem. A do tego jakim zabawnym.
- Ty masz gorączkę?! - wrzasnęła. - A może.. ty się zakochałaś? - spytała. Czułam, że cwanie się uśmiecha. Czy ja się w nim zakochałam? Nie, oczywiście, że nie. Do zakochania jeszcze wiele mi brakuję, ale muszę przyznać, że David zrobił na mnie świetne wrażenie.
- Nie jestem zakochana. po prostu uważam, że twój brat jest świetnym chłopakiem i przyjacielem. - zapewniłam dziewczynę. Ta mruknęła coś pod nosem, po czym zaczęła opowiadać mi różne ciekawostki ze szkoły.
Biegłam po jakiś schodach, śledząc kogoś, jednak nie miałam pojęcia kogo. Wpadłam do jednego z pokoi. Na łóżku leżał Ryan, a jakaś blondynka namiętnie go całowała. Chciałam stamtąd uciec, jednak coś mi nie pozwalało. Chciało bym czekała do końca. Brunet nagle odepchnął dziewczynę, a na jego twarzy widniało zaskoczenie, a może i nutka przerażenia? Chwilę o czymś rozmawiali. Dziewczyna była oburzona. Chłopak ubrał swoje rzeczy i wyszedł. Wielki kamień jakby spadł z mojego serca. Nie zrobił tego - huczało w mojej głowie. Uśmiechnęłam się delikatnie i pobiegłam za nim. Zobaczyłam go z daleka jak przechodzi przez ulicę. Wyglądał na naprawdę zamyślonego, nagle zabrzmiał klakson. Jakiś samochód pędził na niego. Kierowca był przerażony, próbował manipulować kierownicą, jednak na nic się to nie zdało. Podbiegłam do chłopaka, chciałam odepchnąć go na bok, jednak mi się nie udało. Samochód mocno w niego uderzył, a Ryan leżał na ziemi. Krwawił. Chciałam go unieść, położyć głowę na moje kolana, jednak nie mogłam. Za każdym razem gdy chciałam go dotknąć nie wychodziło mi. Łzy spływały po moich policzkach. Co teraz..?
Leżałam na łóżku, nerwowo się poruszając. Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej, krzycząc. Byłam cała spocona i rozpalona. W głowie miałam tylko Ryana i ten sen. Nawet nie martwiłam się o to, czy nie obudziłam ojca. Ten sen był potworny. Spojrzałam na zegarek, dopiero północ. Wiedziałam, że nie śpi, to raczej nie było do niego podobne. Złapałam za telefon i wykręciłam jego numer. Jeden sygnał, drugi, trzeci, czwarty.. nic. Ponowiłam próbę jeszcze kilka razy. A co jeśli.. ? Nie to tylko głupi sen! Może zasnął i po prostu nie słyszy? A może nie ma go w domu? Poszedł do jakiegoś baru napić się? Tam na pewno jest głośno. Próbowałam sobie wmówić, że wszystko jest w porządku. Że Ryan jest cały, zdrowy i pewnie siedzi przy barze z drinkiem w ręku. Nie chciałam myśleć o tym koszmarze. Powoli położyłam się na łóżku. Bałam się zasnąć, nie chciałam by znów śniło mi się to samo. Przed sobą miałam Ryana leżącego we krwi. Zacisnęłam mocno powieki. Próbowałam wymazać ten obraz z mojej głowy.
- Uspokój się, głupia. - szepnęłam. Przywołałam wspominanie z dzisiejszej rozmowy. To jak pocałował mój policzek. Dotknęłam go delikatnie, uśmiechając się. - Przecież to tylko sen..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz