- Virginia? A ty nie w szkole?
- David? - spytałam, zmieszana. Co teraz? - Ee.. wiesz miałam jakąś
sprawę na mieście. Musiałam wyjść. Wiesz jak to jest. - mówiłam,
gestykulując rękoma. Kiepski ze mnie kłamca. Zaśmiałam się na moje
zachowanie, a David razem ze mną. - Musiałam się z kimś spotkać, to było
coś ważnego. - wytłumaczyłam, delikatnie się uśmiechając.
- Może pójdziemy na lody skoro i tak masz wolne? - spytał, posyłając mi ten piękny uśmiech.
-
Jasne, chętnie. - odparłam. Nawet nie wiem kiedy Ryan wyleciał z mojej
głowy, w której tak mocno utkwił. Jednak nie przejęłam się tym.
Postanowiłam cieszyć się pięknym dniem, spacerem i lodami z Davidem.
Chłopak całą drogę opowiadał mi śmieszne historyjki, kawały, a ja nie
potrafiłam powstrzymać się od ciągłego śmiechu. Levington po prostu
wprawiał mnie w świetny nastrój przez samą swoją obecność, a jego
niesamowity sposób bycia wszystko tylko pooprawiał.
Prawie całą drogę
czułam się dziwnie obserwowana, tak jakby ktoś ciągle za nami szedł.
Zignorowałam to uczucie i stłumiłam w sobie, gdyż nie chciałam przed
Davidem wyjść na jakąś wariatkę. Rozumiem mieć takie obawy w nocy, ale w
biały dzień? Pokręciłam głową z uśmiechem. To pewnie moja chora
wyobraźnia płata mi figle. Nic nowego.
- Mówiłaś, że się z kimś
spotkałaś, ze to jakaś ważna sprawa.. Mam nadzieję, że wszystko w
porządku? - spytał ostrożnie. Lubiłam to w nim. Wydawał się być taki
dobry, delikatnie podchodził do spraw które tego potrzebowały, a ponad
to był świetnym słuchaczem. Taki chłopak to skarb. Nie rozumiem czym on
tak denerwuje Ninę, przecież jest niesamowity.
- Tak, wszystko w
porządku. Jak najlepszym. - powiedziałam, szeroko się uśmiechając, co
odwzajemnił. Przypomniałam sobie moją rozmowę z Winnerem i zastanowiłam
się chwilę. Jakiego rodzaju spotkanie to było? Właśnie, tego nie wiem.
Chyba mogę to uznać za spotkanie poświęcone poprawie stosunków, prawda? A
może to była kolejna podpucha.. ? Nie, nie wydaję mi się. Ryan był ze
mną szczery, wiem to. - Musiałam.. naprawić parę spraw.
- Chodzi o
kogoś, prawda? Mówiłem Ci, że jeśli masz problemy to.. - nie pozwoliłam
mu dokończyć. Po moim sercu rozeszło się takie cudowne ciepło. Czułam,
że się mną martwi.. troszczy się o mnie, a to było najcudowniejszą
rzeczą jaką ktoś dla mnie robił. Od śmierci mamy z tatą raczej nie
jestem tak blisko jak kiedyś, ale wiem, że się o mnie troszczy. W końcu
jestem jego córeczką.
- To akurat musiałam załatwić sama. - odparłam.
- Z resztą, już wszystko załatwione. Jest świetnie. - wzruszyłam
ramionami, a David skinął głową. Przeszliśmy przez pasy dla pieszych, a
brunet wskazał na wielki szyld z napisem "Lody". Uśmiechnęłam się
szeroko.
- Nasz cel. - rzucił, niby poważnie, jakby miał jakąś ważną
misję, jednak po chwili oboje parsknęliśmy śmiechem. Zapowiadało się
ciekawe popołudnie.
Siedziałam przy mały stoliku bawiąc się moja bransoletką. Czekałam na
Davida i moje lody czekoladowe. Po chwili ujrzałam bruneta niosącego
dwa ogromne pucharki z lodami. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech,
którego nie potrafiłam nie odwzajemnić. Levington usiadł na krzesełku na
przeciw mnie, stawiając na blacie nasze zamówienia. Złapałam za
łyżeczkę zbierając na nią bitą śmietanę i smakując jej. Była wyśmienita.
Zawsze uwielbiałam bita śmietanę. Kiedyś potrafiłam sobie ją kupić i
jeść bez niczego, bo była taka dobra.
- Smakuje? - spytał, unosząc do góry jedną brew i wesoło się uśmiechając.
- Kocham bitą śmietanę. - odparłam.
-
To widać. - parsknął, a ja zarumieniłam się delikatnie. - Lubię jak się
rumienisz, jesteś wtedy jeszcze słodsza. - powiedział, bez żadnych
ogródek. Poczułam jak moje policzki palą. Pewnie teraz wyglądam jak
dorodny burak. Starałam się zakryć twarz włosami, spuszczając głowę,
jednak David mi na to nie pozwolił. Uniósł mój podbródek do góry,
patrząc w moje oczy. - Nie spuszczaj głowy. - szepnął. - Lubię ten
widok.
Z jednej strony chciałam się zapaść pod ziemię, bo czułam, że z
każda chwilą robię się jeszcze bardziej czerwona. O ile jest to w ogóle
możliwe. A z drugiej strony myślałam, że się zaraz rozpłynę, gdy to do
mnie mówił, patrząc w moje oczy. Czułam się tak cholernie ważna i ..
zrobiło mi się tak ciepło w środku.
- Jesteś niemożliwy. - szepnęłam, gdy puścił mój podbródek.
-
Czy ja wiem. - wzruszył ramionami, uśmiechając się. Chwilę
konsumowaliśmy nasze desery w ciszy, która szczerze powiedziawszy wcale
mi nie ciążyła, jednak David postanowił zacząć nowy temat. - Planujecie
coś na weekend? - spytał, po czym skrzywił się lekko. - Kolejna
imprezka?
- Hej - szturchnęłam go łokciem z uśmiechem. - Bo pomyślę, że jesteś zazdrosny o to, że nas zapraszają.
-
Okej, masz mnie. - podniósł ręce do góry, a ja zaczęłam się śmiać.
Chłopak spoważniał. - Jedyne czego mogę im zazdrościć to, to, że
spędzasz z nimi tyle czasu.. szczęściarze.
- Ale poważnie, musisz
przestać mówić takie rzeczy, bo wyglądam jak burak. - odparłam,
rumieniąc się. David zaśmiał się pod nosem, nabierając na łyżeczkę lody.
Chwilę trzymał ją w powietrzu i wpatrywał się w nie mrużąc oczy, po
czym powiedział:
- A teraz cię zjem. - wybuchnęłam śmiechem, szybko
zakrywając usta. Brunet zabawnie mlaskał buzią jakby pierwszy raz jadł
lody, a ja ciągle chichotałam. Przy nim chyba nigdy nie będzie mi
doskwierać nuda. Ten chłopak jest niesamowity. Miałam cichą nadzieję, że
to nie nasze ostatnie spotkanie.
Wieczorem siedziałam na łóżku z laptopem, w którego w ogóle się nie
wpatrywałam. W głowie siedziało mi spotkanie z Davidem. Brunet
odprowadził mnie do domu i wtedy poprosił mnie o numer telefonu.
Myślałam, że się rozpłynę, ale stałam przy nim i wystukiwałam te kilka
cyferek na jego telefonie. Później David obdarował mnie cudownym
uśmiechem i pocałowawszy mój policzek, pożegnał się. Byłam w siódmym
niebie więc jedyne na co było mnie stać to Do zobaczenia.
Nagle
z mojego telefonu wydobył się dźwięk dzwonka. Pisnęłam. A co jeśli to
on?! Złapałam za telefon i spojrzałam na wyświetlacz. To była Nina.
- Tak? - powiedziałam, odbierając.
-
Boże! Co się z tobą działo?! Zniknęłaś! - wykrzyczała bez żadnego
przywitania. No tak, mogłam przynajmniej dać jej znać, że wychodzę ze
szkoły z Ryanem. - I co ty do diabła z nim robiłaś?! Gdzieście poleźli?!
Nie skrzywdził Cie?!
- Nina uspokój się. - powiedziałam, śmiejąc
się. - Nic mi przecież nie jest, a Ryan nic mi nie zrobił. -
powiedziałam. Nagle przypomniałam sobie jak Ryan stał nade mną, po czym
pocałował mój policzek. Było to naprawdę przyjemne uczucie. Inne niż
wszystkie.. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. - Byliśmy w parku.
Ryan.. chciał ze mną porozmawiać.
- To wiem. Masz szczęście, że
Scott mi powiedział, że jesteś bezpieczna, bo bym zwariowała! Nie rób
tego więcej.. nie znikaj bez słowa. - powiedziała z przejęciem w głosie.
Po raz kolejny tego dnia zrobiło mi się ciepło na sercu. Kolejna osoba
która się o mnie martwi i troszczy.
- Dobrze. Obiecuję, że to się nie powtórzy. - zapewniłam.
-
Ale do rzeczy.. czy ty byłaś z moim bratem na lodach? Mam nadzieję, że
się przekonałaś jakim głąbem jest. - powiedziała. Zaśmiałam się pod
nosem. Tak, przekonałam się jaki jest, ale wcale nie był głąbem.
-
Byłam. A on nie jest głąbem. - odparłam postawiają sobie za priorytet
chronienie Davida - Jest cudownym, dobrym i miłym chłopakiem. A do tego
jakim zabawnym.
- Ty masz gorączkę?! - wrzasnęła. - A może.. ty się
zakochałaś? - spytała. Czułam, że cwanie się uśmiecha. Czy ja się w nim
zakochałam? Nie, oczywiście, że nie. Do zakochania jeszcze wiele mi
brakuję, ale muszę przyznać, że David zrobił na mnie świetne wrażenie.
-
Nie jestem zakochana. po prostu uważam, że twój brat jest świetnym
chłopakiem i przyjacielem. - zapewniłam dziewczynę. Ta mruknęła coś pod
nosem, po czym zaczęła opowiadać mi różne ciekawostki ze szkoły.
Biegłam
po jakiś schodach, śledząc kogoś, jednak nie miałam pojęcia kogo.
Wpadłam do jednego z pokoi. Na łóżku leżał Ryan, a jakaś blondynka
namiętnie go całowała. Chciałam stamtąd uciec, jednak coś mi nie
pozwalało. Chciało bym czekała do końca. Brunet nagle odepchnął
dziewczynę, a na jego twarzy widniało zaskoczenie, a może i nutka
przerażenia? Chwilę o czymś rozmawiali. Dziewczyna była oburzona.
Chłopak ubrał swoje rzeczy i wyszedł. Wielki kamień jakby spadł z mojego
serca. Nie zrobił tego - huczało w mojej głowie. Uśmiechnęłam się
delikatnie i pobiegłam za nim. Zobaczyłam go z daleka jak przechodzi
przez ulicę. Wyglądał na naprawdę zamyślonego, nagle zabrzmiał klakson.
Jakiś samochód pędził na niego. Kierowca był przerażony, próbował
manipulować kierownicą, jednak na nic się to nie zdało. Podbiegłam do
chłopaka, chciałam odepchnąć go na bok, jednak mi się nie udało.
Samochód mocno w niego uderzył, a Ryan leżał na ziemi. Krwawił. Chciałam
go unieść, położyć głowę na moje kolana, jednak nie mogłam. Za każdym
razem gdy chciałam go dotknąć nie wychodziło mi. Łzy spływały po moich
policzkach. Co teraz..?
Leżałam na łóżku, nerwowo się
poruszając. Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej, krzycząc. Byłam
cała spocona i rozpalona. W głowie miałam tylko Ryana i ten sen. Nawet
nie martwiłam się o to, czy nie obudziłam ojca. Ten sen był potworny.
Spojrzałam na zegarek, dopiero północ. Wiedziałam, że nie śpi, to raczej
nie było do niego podobne. Złapałam za telefon i wykręciłam jego numer.
Jeden sygnał, drugi, trzeci, czwarty.. nic. Ponowiłam próbę jeszcze
kilka razy. A co jeśli.. ? Nie to tylko głupi sen! Może zasnął i po
prostu nie słyszy? A może nie ma go w domu? Poszedł do jakiegoś baru
napić się? Tam na pewno jest głośno. Próbowałam sobie wmówić, że
wszystko jest w porządku. Że Ryan jest cały, zdrowy i pewnie siedzi przy
barze z drinkiem w ręku. Nie chciałam myśleć o tym koszmarze. Powoli
położyłam się na łóżku. Bałam się zasnąć, nie chciałam by znów śniło mi
się to samo. Przed sobą miałam Ryana leżącego we krwi. Zacisnęłam mocno
powieki. Próbowałam wymazać ten obraz z mojej głowy.
- Uspokój się,
głupia. - szepnęłam. Przywołałam wspominanie z dzisiejszej rozmowy. To
jak pocałował mój policzek. Dotknęłam go delikatnie, uśmiechając się. -
Przecież to tylko sen..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz