Scott wyszedł jakąś godzinę temu, a ja siedziałam na
krześle tuż obok szpitalnego łóżka i wpatrywałam się w chłopaka. Był
taki niewinny, bezbronny. Nie wyglądał na drania, którym w
rzeczywistości był. A może tylko udawał..? Już sama nie wiem co jest z
tym chłopakiem. Jednego razu jest niemiły, a potem mnie przeprasza i
chce poprawić stosunki. Nie rozumiałam tej gry, a to dobijało mnie
jeszcze bardziej. Ziewnęłam. Ciężkie powieki same mi się zamknęły.
Usłyszałam głośne sapanie. Przestraszona szybko otworzyłam oczy.
Pierwsze co zobaczyłam to czekoladowe tęczówki Ryana. Zerwałam się z
krzesła i usiadłam na rogu jego łóżka, delikatnie gładząc jego policzek.
- Napędziłeś nam stracha. - przyznałam. Uśmiechnęłam się delikatnie. Czułam jakby ogromny kamień spadł z mojego serca. - Jak się czujesz? - chłopak chciał mi odpowiedzieć, jednak nie potrafił nic wykrztusić. Zakasłał. Złapałam szybko za butelkę wody i odkręcając ją, pomogłam mu się napić.
- Dziękuje. - odparł, prawie niedosłyszalnie. Nie odpowiedziałam. - Co tutaj robisz? - jego głos był bardzo słaby. Nie chciałam go męczyć rozmowami.
- Nic nie mów. - poprosiłam. - Jesteś zmęczony, porozmawiamy jutro jak poczujesz się lepiej. - chłopak skinął delikatnie głową. Widziałam, że chce otworzyć usta. Domyślałam się o co chce zapytać. - Scott mi powiedział co się stało. Poprosiłam go, żeby dał mi znać jak się czegoś dowie. - powiedziałam, a on słuchał mnie uważnie, w skupieniu. Widziałam lekkie zdziwienie na jego twarzy, ale jego usta były wygięte w nikłym uśmiechu. - Był tutaj, ale musiał iść do domu. Rano na pewno przyjdzie. - zapewniłam. Ryan znowu kiwnął, zamykając oczy. Westchnął. Podniosłam się z łóżka z zamiarem usadowienia się na krześle. Winner otworzył szybko oczy.
- Nie odchodź. - wychrypiał. Pokręciłam głową.
- Nie mam zamiaru. - szepnęłam, siadając na krzesełko. Brunet spokojnie przymknął powieki, po chwili zapadając w sen. Musiał być strasznie wykończony, choć ciągle leżał. Niepokoi mnie to, że nie poruszył się wcale. Pewnie jest strasznie obolały. Ma w końcu wiele siniaków i operację za sobą.
Gdy miałam pewność, że go nie obudzę, wyjęłam z kieszeni spodni telefon. Wybrałam numer Scotta. Zdawałam sobie sprawę, że jest strasznie późno, ale coś mi mówiło, że Loczek nie śpi. Że nie może zasnąć bo martwi się o swojego przyjaciela.
- Coś się z nim stało? - spytał na wstępie. Nie miał zaspanego głosu, więc pewnie w ogóle się nie kładł.
- Nie, wszystko w porządku. - mówiłam bardzo cicho, żeby nie obudzić Winnera. - Obudził się. Chwilę z nim rozmawiałam, ale kazałam mu spać.
- To świetnie. - słyszałam jak odetchnął. Zapewne mocno się o niego martwił. Przypomniały mi się jego słowa. Był taki niedorzeczny myśląc, że Ryanowi może na mnie zależeć. Mu na niczym nie zależy. Może nie licząc Scotta, bo są dobrymi przyjaciółmi. Jednak nie uwierzę, że ja coś dla niego znaczę. Jestem tylko częścią planu, który ma na celu pomoc Mansonowi. To wszystko. - Dziękuje. - powiedział nagle. Przecież nie miał za co. Zrobiłam to bo.. no właśnie, czemu?
- Nie ma za co. - odparłam. - Do zobaczenia. - po tych słowach się rozłączyłam.
- Napędziłeś nam stracha. - przyznałam. Uśmiechnęłam się delikatnie. Czułam jakby ogromny kamień spadł z mojego serca. - Jak się czujesz? - chłopak chciał mi odpowiedzieć, jednak nie potrafił nic wykrztusić. Zakasłał. Złapałam szybko za butelkę wody i odkręcając ją, pomogłam mu się napić.
- Dziękuje. - odparł, prawie niedosłyszalnie. Nie odpowiedziałam. - Co tutaj robisz? - jego głos był bardzo słaby. Nie chciałam go męczyć rozmowami.
- Nic nie mów. - poprosiłam. - Jesteś zmęczony, porozmawiamy jutro jak poczujesz się lepiej. - chłopak skinął delikatnie głową. Widziałam, że chce otworzyć usta. Domyślałam się o co chce zapytać. - Scott mi powiedział co się stało. Poprosiłam go, żeby dał mi znać jak się czegoś dowie. - powiedziałam, a on słuchał mnie uważnie, w skupieniu. Widziałam lekkie zdziwienie na jego twarzy, ale jego usta były wygięte w nikłym uśmiechu. - Był tutaj, ale musiał iść do domu. Rano na pewno przyjdzie. - zapewniłam. Ryan znowu kiwnął, zamykając oczy. Westchnął. Podniosłam się z łóżka z zamiarem usadowienia się na krześle. Winner otworzył szybko oczy.
- Nie odchodź. - wychrypiał. Pokręciłam głową.
- Nie mam zamiaru. - szepnęłam, siadając na krzesełko. Brunet spokojnie przymknął powieki, po chwili zapadając w sen. Musiał być strasznie wykończony, choć ciągle leżał. Niepokoi mnie to, że nie poruszył się wcale. Pewnie jest strasznie obolały. Ma w końcu wiele siniaków i operację za sobą.
Gdy miałam pewność, że go nie obudzę, wyjęłam z kieszeni spodni telefon. Wybrałam numer Scotta. Zdawałam sobie sprawę, że jest strasznie późno, ale coś mi mówiło, że Loczek nie śpi. Że nie może zasnąć bo martwi się o swojego przyjaciela.
- Coś się z nim stało? - spytał na wstępie. Nie miał zaspanego głosu, więc pewnie w ogóle się nie kładł.
- Nie, wszystko w porządku. - mówiłam bardzo cicho, żeby nie obudzić Winnera. - Obudził się. Chwilę z nim rozmawiałam, ale kazałam mu spać.
- To świetnie. - słyszałam jak odetchnął. Zapewne mocno się o niego martwił. Przypomniały mi się jego słowa. Był taki niedorzeczny myśląc, że Ryanowi może na mnie zależeć. Mu na niczym nie zależy. Może nie licząc Scotta, bo są dobrymi przyjaciółmi. Jednak nie uwierzę, że ja coś dla niego znaczę. Jestem tylko częścią planu, który ma na celu pomoc Mansonowi. To wszystko. - Dziękuje. - powiedział nagle. Przecież nie miał za co. Zrobiłam to bo.. no właśnie, czemu?
- Nie ma za co. - odparłam. - Do zobaczenia. - po tych słowach się rozłączyłam.
Wierciłam się na krzesełku strasznie znudzona. Nie spałam od jakiejś
godziny, a wpatrywanie się w Ryana zaczęło mnie nudzić. Fakt, kiedy się
obudziłam jego ciche chrapanie był naprawdę słodkie, jednak gdy słucha
się tego tyle czasu to szlag człowieka może trafić. Jednak Winner ma
dobre wyczucie czasu. Brunet powoli otworzył oczy, a jego wzrok od razu
padł na mnie. Zapewne chciał sprawdzić, czy nadal tu jestem. Czemu
miałabym pójść?
- Jesteś. - szepnął. Nadal był zmęczony i bardzo słaby, jednak jego głos brzmiał już nieco normalniej.
- Jestem, jestem. - uśmiechnęłam się, siadając na brzegu łóżka. - A co ty myślałeś, że dam Ci spokój? - brunet parsknął śmiechem, jednak szybko się skrzywił. Zabolało.
- Biedny ja. - odparł, wykrzywiając usta w uśmiechu. Odwzajemniłam gest. Ryan otwierał już usta, by coś powiedzieć, jednak nie było mu to dane, gdyż do sali weszła pielęgniarka.
- Dzień dobry. - przywitała się. - Widzę, że się pan obudził. Dobrze. - powiedziała, podchodząc do łóżka. Była naprawdę młoda. Ciągle rzucała Ryanowi zalotne uśmiechy, jednak ten to zignorował. Dziwne. Znacząco odchrząknęłam, gdy pielęgniarka nic nie mówiła, jedynie wpatrywała się w bruneta. Przecież po coś tu przyszła, nie? Mogłaby to z siebie wykrztusić. Na jej twarzy wystąpił grymas, gdy spojrzała na mnie. - Ma Pan kochaną dziewczynę, siedziała tutaj całą noc. - odparła, jakby od niechcenia. Na twarzy Ryana wystąpiło zdziwienie. Cholera! - Ale do rzeczy, poproszę doktora, żeby niedługo tu zajrzał, skoro Pan się obudził.
Oboje kiwnęliśmy głową, po czym kobieta wyszła z sali, bujając biodrami. Skrzywiłam się. Wyglądało to naprawdę tanio. Ryan leży i cierpi, a ona chce go poderwać? Ta kobieta postradała zmysły.
- Wytłumaczysz mi to, kochanie? - spytał, uśmiechnięty, akcentując ostatnie słowo. Do moich policzków dopłynęła krew.
- No wiesz.. nie wpuściliby tu byle kogo. Musiałam coś wymyślić. - odpowiedziałam, zakłopotana.
- Oh, w porządku kochanie, ale następnym razem mnie uprzedź, że jesteśmy razem. - zażartował. Miałam straszną ochotę walnięcia go za te kawały, ale nie chciałam robić mu krzywdy, więc jedynie posłałam mu delikatny uśmiech. - Tak w ogóle to czemu się mną przejęłaś? - spytał. Spojrzałam na moje splecione dłonie.
- Bo widzisz.. miałam taki dziwny sen i.. byłeś tam ty, jakaś blondynka.. potem ten wypadek. Przestraszyłam się, a gdy Scott powiedział, że to samochód w ciebie uderzył, przeraziłam się jeszcze bardziej. - wyjaśniłam i w końcu odważyłam się na niego spojrzeć. Przez chwilę nie mówił nic. Z jego oczu nie mogłam nic wyczytać, co strasznie mnie dobijało, bo chciałam wiedzieć co teraz myślał.
- Nie zrobiłem tego. - powiedział. Zmarszczyłam brwi.
- Czego nie zrobiłeś?
- Ta dziewczyna.. nie zrobiłem tego. Nie spałem z nią. - skinęłam głową. Zastanawiałam się czemu mi to mówi, a także czemu tego nie zrobił. W tym śnie był jakiś dziwny, gdy odepchnął ta blondynkę. - Kiedy ją ca..
Nagle drzwi do sali się otworzyły, a do środka wszedł Scott. Rzucił w moją stronę krótkie cześć i podszedł do łóżka.
- Nastraszyłeś mnie.. nas. - powiedział, zerkając na mnie.
- Przepraszam.
- Mam nadzieję, że szybko się z tego wyliżesz. Planuję wielką imprezę powitalną na twoją cześć. - uśmiechnął się do niego. Ryan zaśmiał się słabo, a do sali wparował lekarz. Zabrali Winnera, a ja zostałam z Loczkiem. Brunet zmarszczył czoło.
- Co?
- Masz na sobie to samo co wczoraj. - wypalił. Nagle jego oczy zrobiły się większe. - Byłaś tu całą noc?! - zdziwił się. Czułam jak robię się czerwona, więc spuściłam głowę. - No tak, martwisz się o swojego chłoptasia. - uśmiechnął się, znacząco poruszając brwiami. Posłałam mu mordercze spojrzenie i uderzyłam go w ramię. Chłopak zaczął rozmasowywać bolące miejsce, śmiejąc się pod nosem.
- Lepiej mi powiedz co z Niną. - zmieniłam temat.
- Dobrze. Przeprosiłem ją, a ona mnie. - powiedział, zadowolony, siadając na łóżku. - Chociaż dziwię się, że wpadła na to, żeby mnie przeprosić..
- Poradziłam jej to. Wiedziałam, że nie nawrzeszczałbyś na nią, gdyby nie sytuacja z Ryanem. - powiedziałam spokojnie, patrząc w jego oczy.
- W takim razie dzięki. - uśmiechnął się. Odwzajemniłam gest, gdy do sali weszła ta sama pielęgniarka.
- Chłopaka nie ma, a Pani już podrywa kolejnego? - prychnęła. Przyglądałam się jej zaskoczona, nie wiedziałam co powiedzieć, choć w środku się we mnie gotowało.
- Zacznijmy od tego, że mnie nie podrywa, a poza tym jest Pani od doglądania pacjentów, a nie denerwowania gości, więc niech lepiej zajmie się Pani swoją pracą. - warknął Scott. Moje zdziwienie rosło z każdą chwilą. Blondynka zrobiła oburzoną minę i wyszła. - Nie dziękuj mi. - wyprzedził mnie Loczek. - Przysługa za przysługę.
- Jesteś. - szepnął. Nadal był zmęczony i bardzo słaby, jednak jego głos brzmiał już nieco normalniej.
- Jestem, jestem. - uśmiechnęłam się, siadając na brzegu łóżka. - A co ty myślałeś, że dam Ci spokój? - brunet parsknął śmiechem, jednak szybko się skrzywił. Zabolało.
- Biedny ja. - odparł, wykrzywiając usta w uśmiechu. Odwzajemniłam gest. Ryan otwierał już usta, by coś powiedzieć, jednak nie było mu to dane, gdyż do sali weszła pielęgniarka.
- Dzień dobry. - przywitała się. - Widzę, że się pan obudził. Dobrze. - powiedziała, podchodząc do łóżka. Była naprawdę młoda. Ciągle rzucała Ryanowi zalotne uśmiechy, jednak ten to zignorował. Dziwne. Znacząco odchrząknęłam, gdy pielęgniarka nic nie mówiła, jedynie wpatrywała się w bruneta. Przecież po coś tu przyszła, nie? Mogłaby to z siebie wykrztusić. Na jej twarzy wystąpił grymas, gdy spojrzała na mnie. - Ma Pan kochaną dziewczynę, siedziała tutaj całą noc. - odparła, jakby od niechcenia. Na twarzy Ryana wystąpiło zdziwienie. Cholera! - Ale do rzeczy, poproszę doktora, żeby niedługo tu zajrzał, skoro Pan się obudził.
Oboje kiwnęliśmy głową, po czym kobieta wyszła z sali, bujając biodrami. Skrzywiłam się. Wyglądało to naprawdę tanio. Ryan leży i cierpi, a ona chce go poderwać? Ta kobieta postradała zmysły.
- Wytłumaczysz mi to, kochanie? - spytał, uśmiechnięty, akcentując ostatnie słowo. Do moich policzków dopłynęła krew.
- No wiesz.. nie wpuściliby tu byle kogo. Musiałam coś wymyślić. - odpowiedziałam, zakłopotana.
- Oh, w porządku kochanie, ale następnym razem mnie uprzedź, że jesteśmy razem. - zażartował. Miałam straszną ochotę walnięcia go za te kawały, ale nie chciałam robić mu krzywdy, więc jedynie posłałam mu delikatny uśmiech. - Tak w ogóle to czemu się mną przejęłaś? - spytał. Spojrzałam na moje splecione dłonie.
- Bo widzisz.. miałam taki dziwny sen i.. byłeś tam ty, jakaś blondynka.. potem ten wypadek. Przestraszyłam się, a gdy Scott powiedział, że to samochód w ciebie uderzył, przeraziłam się jeszcze bardziej. - wyjaśniłam i w końcu odważyłam się na niego spojrzeć. Przez chwilę nie mówił nic. Z jego oczu nie mogłam nic wyczytać, co strasznie mnie dobijało, bo chciałam wiedzieć co teraz myślał.
- Nie zrobiłem tego. - powiedział. Zmarszczyłam brwi.
- Czego nie zrobiłeś?
- Ta dziewczyna.. nie zrobiłem tego. Nie spałem z nią. - skinęłam głową. Zastanawiałam się czemu mi to mówi, a także czemu tego nie zrobił. W tym śnie był jakiś dziwny, gdy odepchnął ta blondynkę. - Kiedy ją ca..
Nagle drzwi do sali się otworzyły, a do środka wszedł Scott. Rzucił w moją stronę krótkie cześć i podszedł do łóżka.
- Nastraszyłeś mnie.. nas. - powiedział, zerkając na mnie.
- Przepraszam.
- Mam nadzieję, że szybko się z tego wyliżesz. Planuję wielką imprezę powitalną na twoją cześć. - uśmiechnął się do niego. Ryan zaśmiał się słabo, a do sali wparował lekarz. Zabrali Winnera, a ja zostałam z Loczkiem. Brunet zmarszczył czoło.
- Co?
- Masz na sobie to samo co wczoraj. - wypalił. Nagle jego oczy zrobiły się większe. - Byłaś tu całą noc?! - zdziwił się. Czułam jak robię się czerwona, więc spuściłam głowę. - No tak, martwisz się o swojego chłoptasia. - uśmiechnął się, znacząco poruszając brwiami. Posłałam mu mordercze spojrzenie i uderzyłam go w ramię. Chłopak zaczął rozmasowywać bolące miejsce, śmiejąc się pod nosem.
- Lepiej mi powiedz co z Niną. - zmieniłam temat.
- Dobrze. Przeprosiłem ją, a ona mnie. - powiedział, zadowolony, siadając na łóżku. - Chociaż dziwię się, że wpadła na to, żeby mnie przeprosić..
- Poradziłam jej to. Wiedziałam, że nie nawrzeszczałbyś na nią, gdyby nie sytuacja z Ryanem. - powiedziałam spokojnie, patrząc w jego oczy.
- W takim razie dzięki. - uśmiechnął się. Odwzajemniłam gest, gdy do sali weszła ta sama pielęgniarka.
- Chłopaka nie ma, a Pani już podrywa kolejnego? - prychnęła. Przyglądałam się jej zaskoczona, nie wiedziałam co powiedzieć, choć w środku się we mnie gotowało.
- Zacznijmy od tego, że mnie nie podrywa, a poza tym jest Pani od doglądania pacjentów, a nie denerwowania gości, więc niech lepiej zajmie się Pani swoją pracą. - warknął Scott. Moje zdziwienie rosło z każdą chwilą. Blondynka zrobiła oburzoną minę i wyszła. - Nie dziękuj mi. - wyprzedził mnie Loczek. - Przysługa za przysługę.
Z Ryanem wszystko było w porządku. Postanowiliśmy, że Scott z nim
zostanie, a ja wytłumaczę ich obu przed nauczycielem. Do szkoły
przyszłam na drugą lekcję. Dobrze, że taty nie było w domu. I tak pewnie
będę miała kłopoty za to, że nie wróciłam na noc. Będę musiała wymyślić
jakieś dobre kłamstwo, żeby mi uwierzył.
- Cześć kochana. - przywitała mnie Panna Levington. - Słyszałam od Scotta, że byłaś u Ryana w szpitalu. - powiedziała, ostrożnie się mi przypatrując.
- Tak ja.. bo widzisz, zdaję mi się, że się z nim zakolegowałam. Nie ważne jak bardzo bym tego nie chciała, to jest to prawda. - odparłam. Czarnulka pokiwała głową ze zrozumieniem. - Z nim chyba więcej rozmawiam niż z Lindsay czy Mikaylą. - przyznałam.
- W porządku. Może trochę się chłopak ogarnie jak na niego dobrze wpłyniesz. - uśmiechnęła się delikatnie.
- Czyżbyś miała taki dobry humor, bo pogodziłaś się ze Scottem? - spytałam cwanie się uśmiechając. Nina spłonęła rumieńcem, spuszczając głowę i wpatrując się w swoje trampki. - Nie ma się co wstydzić. Uwierz mi, mu na tobie zależy, rozmawiałam z nim wczoraj i dziś. Nie jesteś dla niego byle zabawką. - powiedziałam. Było to naprawdę szczere. Czułam, że Scottowi naprawdę mocno zależy na mojej przyjaciółce. Podejrzewam nawet, że mógł się w niej zakochać. Trudził się już bardzo długo, żeby z nią być. Zasługuję na to, tak jak ona na szczęście. Mam nadzieję, że dozna tego szczęścia właśnie przy nim.
- Po prostu.. jak z nim rozmawiałam.. - plątała się. Uśmiechnęłam się, a ona westchnęła, podnosząc wzrok z butów na moje oczy. - Dobrze mi się z nim rozmawiało. Był taki.. inny niż kiedyś. Nie doceniłam go, a on faktycznie się zmienił. Czuję się trochę podle. - wyznała.
- Hej, wszystko jeszcze możesz naprawić. Kiedy tylko Ryan wyjdzie ze szpitala, Scott urządza imprezę. Dobra pora na ocieplenie stosunków. - odparłam, poruszając znacząco brwiami i trącając ją łokciem w bok. Czarna zmarszczyła nos.
- Od kiedy jesteś taką specjalistką od związków? - spytała, rozbawiona. - Od małego rande-wu z moim bratem?
- Nie wiem. - przyznałam. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że zupełnie zapomniałam o Davidzie, a to wszystko przez Ryana. Dziwne, bo przecież wczoraj to Winner zniknął z mojej głowy gdy byłam z zielonookim. To wszystko jest takie chore i zwariowane. Z jednej strony zły chłopiec, któremu niby na mnie zależy, a z drugiej miły i zabawny chłopak, z którym czas płynie mi cudownie. Oszaleję z tego wszystkiego..
- Cześć kochana. - przywitała mnie Panna Levington. - Słyszałam od Scotta, że byłaś u Ryana w szpitalu. - powiedziała, ostrożnie się mi przypatrując.
- Tak ja.. bo widzisz, zdaję mi się, że się z nim zakolegowałam. Nie ważne jak bardzo bym tego nie chciała, to jest to prawda. - odparłam. Czarnulka pokiwała głową ze zrozumieniem. - Z nim chyba więcej rozmawiam niż z Lindsay czy Mikaylą. - przyznałam.
- W porządku. Może trochę się chłopak ogarnie jak na niego dobrze wpłyniesz. - uśmiechnęła się delikatnie.
- Czyżbyś miała taki dobry humor, bo pogodziłaś się ze Scottem? - spytałam cwanie się uśmiechając. Nina spłonęła rumieńcem, spuszczając głowę i wpatrując się w swoje trampki. - Nie ma się co wstydzić. Uwierz mi, mu na tobie zależy, rozmawiałam z nim wczoraj i dziś. Nie jesteś dla niego byle zabawką. - powiedziałam. Było to naprawdę szczere. Czułam, że Scottowi naprawdę mocno zależy na mojej przyjaciółce. Podejrzewam nawet, że mógł się w niej zakochać. Trudził się już bardzo długo, żeby z nią być. Zasługuję na to, tak jak ona na szczęście. Mam nadzieję, że dozna tego szczęścia właśnie przy nim.
- Po prostu.. jak z nim rozmawiałam.. - plątała się. Uśmiechnęłam się, a ona westchnęła, podnosząc wzrok z butów na moje oczy. - Dobrze mi się z nim rozmawiało. Był taki.. inny niż kiedyś. Nie doceniłam go, a on faktycznie się zmienił. Czuję się trochę podle. - wyznała.
- Hej, wszystko jeszcze możesz naprawić. Kiedy tylko Ryan wyjdzie ze szpitala, Scott urządza imprezę. Dobra pora na ocieplenie stosunków. - odparłam, poruszając znacząco brwiami i trącając ją łokciem w bok. Czarna zmarszczyła nos.
- Od kiedy jesteś taką specjalistką od związków? - spytała, rozbawiona. - Od małego rande-wu z moim bratem?
- Nie wiem. - przyznałam. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że zupełnie zapomniałam o Davidzie, a to wszystko przez Ryana. Dziwne, bo przecież wczoraj to Winner zniknął z mojej głowy gdy byłam z zielonookim. To wszystko jest takie chore i zwariowane. Z jednej strony zły chłopiec, któremu niby na mnie zależy, a z drugiej miły i zabawny chłopak, z którym czas płynie mi cudownie. Oszaleję z tego wszystkiego..
Wieczorem siedziałam na łóżku tylko czekając, aż tata do mnie
przyjdzie. Wiedziałam, że będzie zły, jednak nie miałam okazji się z nim
widzieć. U Ryana byłam po szkolę, ale tylko na godzinę. Wyglądał już
lepiej i nawet zaczął się trochę poruszać. Sam umie już się napić, czy
walnąć Soctta za głupi tekst.
Nagle drzwi do mojego pokoju otworzyły się. Posłałam tacie ciepły uśmiech na przywitanie, jednak on tego nie odwzajemnił. Podszedł do mojego łóżka na którym siedziałam i chwilę wpatrywał się w ścianę.
- Rozumiem, że przeżywasz to co się stało, ale.. - urwał. Zawiodłam go, czułam to. Nadużyłam jego zaufania, to było pewne. - Musisz mi mówić co się dzieje i nie kłamać.
- Tato. - szepnęłam. Było mi naprawdę wstyd.
- Nie byłaś u Niny, prawda? - spytał, jednak nie spojrzał na mnie w ogóle, od kiedy tu wszedł.
- Nie. - odpowiedziałam spuszczając głowę.
- Więc gdzie się podziewałaś całą noc? Nigdy nie zadawałaś się z nieodpowiednim towarzystwem. Zawsze mnie uprzedzałaś, kiedy szłaś do koleżanki na noc.. Gdzie byłaś? - czułam się strasznie. Tato musiał się bardzo o mnie martwić, a ja w ogóle o tym nie pomyślałam. Nie zdawałam sobie sprawy w jakiej sytuacji go postawiłam. Mógł nawet podejrzewać, że coś mi się stało. - Martwiłem się. Proszę, powiedz mi gdzie byłaś.
- Ja.. - zaczęłam. Musiałam mu powiedzieć prawdę. Nie wytrzymam jeśli tego nie zrobię. - Byłam w szpitalu. Mój kolega miał poważny wypadek.. on nie ma zbyt wielu przyjaciół. Bałam się o niego i nie pomyślałam o tym, że będziesz się zamartwiał. Przepraszam Cię, tato. - powoli, kilka łez spadło na moją fioletową pościel. Ojciec spojrzał na mnie z ulgą wypisaną na twarzy.
- Mogłaś mi powiedzieć prawdę. Wypadek to coś poważnego, a skoro jesteś jedną z niewielu przyjaciół tego chłopca, to bym zrozumiał. - odpowiedział. Myślałam, że będzie zły nawet jak powiem mu prawdę. Że się zdenerwuje, bo przecież chłopak był pod stałą opieką lekarzy. - Rozumiem, że chciałaś przy nim być, przecież tak niedawno straciliśmy kogoś. To oczywiste, że nie chciałaś i go utracić. Spokojnie, nie będę zły, ale musisz być ze mną szczera. - zakończył. Pokiwałam głową i mocno się do niego przytuliłam. Łzy same spływały po moich policzkach. Tak bardzo brakowało mi szczerej rozmowy z ojcem.
- Kocham Cię, tatku. - wychlipałam.
- Ja Ciebie też, słoneczko. - wyszeptał w moje włosy, mocniej mnie ściskając. Teraz mogło być już tylko lepiej..
Nagle drzwi do mojego pokoju otworzyły się. Posłałam tacie ciepły uśmiech na przywitanie, jednak on tego nie odwzajemnił. Podszedł do mojego łóżka na którym siedziałam i chwilę wpatrywał się w ścianę.
- Rozumiem, że przeżywasz to co się stało, ale.. - urwał. Zawiodłam go, czułam to. Nadużyłam jego zaufania, to było pewne. - Musisz mi mówić co się dzieje i nie kłamać.
- Tato. - szepnęłam. Było mi naprawdę wstyd.
- Nie byłaś u Niny, prawda? - spytał, jednak nie spojrzał na mnie w ogóle, od kiedy tu wszedł.
- Nie. - odpowiedziałam spuszczając głowę.
- Więc gdzie się podziewałaś całą noc? Nigdy nie zadawałaś się z nieodpowiednim towarzystwem. Zawsze mnie uprzedzałaś, kiedy szłaś do koleżanki na noc.. Gdzie byłaś? - czułam się strasznie. Tato musiał się bardzo o mnie martwić, a ja w ogóle o tym nie pomyślałam. Nie zdawałam sobie sprawy w jakiej sytuacji go postawiłam. Mógł nawet podejrzewać, że coś mi się stało. - Martwiłem się. Proszę, powiedz mi gdzie byłaś.
- Ja.. - zaczęłam. Musiałam mu powiedzieć prawdę. Nie wytrzymam jeśli tego nie zrobię. - Byłam w szpitalu. Mój kolega miał poważny wypadek.. on nie ma zbyt wielu przyjaciół. Bałam się o niego i nie pomyślałam o tym, że będziesz się zamartwiał. Przepraszam Cię, tato. - powoli, kilka łez spadło na moją fioletową pościel. Ojciec spojrzał na mnie z ulgą wypisaną na twarzy.
- Mogłaś mi powiedzieć prawdę. Wypadek to coś poważnego, a skoro jesteś jedną z niewielu przyjaciół tego chłopca, to bym zrozumiał. - odpowiedział. Myślałam, że będzie zły nawet jak powiem mu prawdę. Że się zdenerwuje, bo przecież chłopak był pod stałą opieką lekarzy. - Rozumiem, że chciałaś przy nim być, przecież tak niedawno straciliśmy kogoś. To oczywiste, że nie chciałaś i go utracić. Spokojnie, nie będę zły, ale musisz być ze mną szczera. - zakończył. Pokiwałam głową i mocno się do niego przytuliłam. Łzy same spływały po moich policzkach. Tak bardzo brakowało mi szczerej rozmowy z ojcem.
- Kocham Cię, tatku. - wychlipałam.
- Ja Ciebie też, słoneczko. - wyszeptał w moje włosy, mocniej mnie ściskając. Teraz mogło być już tylko lepiej..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz