Czasem było tak, że siedziałyśmy z Niną same na
stołówce, bo Scott potrzebował dawki męskiego towarzystwa. Nie dziwię
się chłopakowi, ciągle gdzieś z nami chodzi, to tęskni za kumplami. Z
resztą lubiłam czasem posiedzieć z moją przyjaciółką i móc spokojnie
porozmawiać na tematy, których Manson nie rozumiał. A nie rozumiał wiele
rzeczy...
- Wiesz, że dziś jest kolejna impreza u Alana? - spytała mnie nagle Nina.
- Co tydzień jest, kto by nie wiedział. - prychnęłam, jednak zaraz napotkałam wzrok mojej przyjaciółki. - Skąd wiesz, że jest? Może jakiś cud sprawił, że zapomną?
- Nie bądź taka. - szturchnęła mnie w rękę. - Wyciągnij telefon to sama się przekonasz. - spojrzałam na nią jak na kosmitkę, jednak wykonałam polecenie. Ku mojemu zdziwieniu miałam nową wiadomość od nieznanego numeru.
- Virgy w piątek impreza, wpadnij! Alan. - przeczytałam, krzywiąc się.
- Co masz taką minę? - spytała Panna Levington.
- Zastanawiam się kiedy stałam się na tyle fajna, że mnie zaprasza sam, a nie Ty mnie ciągniesz. - westchnęłam, a czarnulka skarciła mnie wzrokiem.
- Zawsze byłaś fajna. - odparła. Nie chcąc dłużej ciągnąć tej rozmowy, przytaknęłam, by myślała, że się z nią zgadzam. - Ale zmieniając temat, widziałaś ta nową? Dziewczynę.. - urwała i zrobiła jakby obrzydzoną minę - Winnera? Kto to w ogóle jest? - spytała.
- Leżeli w jednej sali w szpitalu. Wiesz, widziałam ją wtedy co zrobił mi awanturę. - Nina przytaknęła, patrząc się uważnie na blondynkę siedząca obok Ryana. - Wiem tyle, że ma na imię Samantha.
- Samantha.. Sam. Jak można tak skrzywdzić córkę i dać jej takie.. męskie imię? - spytała, nie odrywając od niej wzroku. - Rodzice chyba jej nie kochają.
- Nina! - zawołałam, jednak nie umiałam powstrzymać od parsknięcia śmiechem.
- No co? Tylko prawdę mówię. - wyszczerzyła się odwracają twarz w moją stronę.
- Jesteś wredna. - rzuciłam, a delikatny uśmiech błąkał się po mojej twarzy.
- Może troszeczkę. - wzruszyła ramionami. Obje wybuchnęłyśmy śmiechem, co zwróciło uwagę kilku osób, jednak w ogóle się tym nie przejęłyśmy. Dziwne prawda? Kiedyś zapewne bym się zaczerwieniła. To zaskakujące jak ludzie i odrobina czasu mogą cię zmienić.
Nagle rozbrzmiał dzwonek, a wszyscy pośpiesznie wstali z miejsc i ruszyli do wyjścia. Zostało jeszcze parę lekcji, więc umówiłyśmy się pod szkołą po lekcjach, gdzie miał czekać na nas David. Wychodząc ze stołówki rozstałyśmy się, ja poszłam w lewo, a Nina w prawo. Czekała mnie lekcja chemii na której siedzę między Ryanem, a Scottem. Gdy byłam blisko klasy modliłam się o to, żeby zwiał z lekcji, żeby odpuścił sobie chemię. Przecież tak często wagaruje mógłby teraz prawda? Jednak Ryan za cel wybrał sobie uprzykrzanie mi życia, bo siedział na swoim miejscu i czekał na przyjście nauczyciela. Tak jasne..
- Wiesz, że dziś jest kolejna impreza u Alana? - spytała mnie nagle Nina.
- Co tydzień jest, kto by nie wiedział. - prychnęłam, jednak zaraz napotkałam wzrok mojej przyjaciółki. - Skąd wiesz, że jest? Może jakiś cud sprawił, że zapomną?
- Nie bądź taka. - szturchnęła mnie w rękę. - Wyciągnij telefon to sama się przekonasz. - spojrzałam na nią jak na kosmitkę, jednak wykonałam polecenie. Ku mojemu zdziwieniu miałam nową wiadomość od nieznanego numeru.
- Virgy w piątek impreza, wpadnij! Alan. - przeczytałam, krzywiąc się.
- Co masz taką minę? - spytała Panna Levington.
- Zastanawiam się kiedy stałam się na tyle fajna, że mnie zaprasza sam, a nie Ty mnie ciągniesz. - westchnęłam, a czarnulka skarciła mnie wzrokiem.
- Zawsze byłaś fajna. - odparła. Nie chcąc dłużej ciągnąć tej rozmowy, przytaknęłam, by myślała, że się z nią zgadzam. - Ale zmieniając temat, widziałaś ta nową? Dziewczynę.. - urwała i zrobiła jakby obrzydzoną minę - Winnera? Kto to w ogóle jest? - spytała.
- Leżeli w jednej sali w szpitalu. Wiesz, widziałam ją wtedy co zrobił mi awanturę. - Nina przytaknęła, patrząc się uważnie na blondynkę siedząca obok Ryana. - Wiem tyle, że ma na imię Samantha.
- Samantha.. Sam. Jak można tak skrzywdzić córkę i dać jej takie.. męskie imię? - spytała, nie odrywając od niej wzroku. - Rodzice chyba jej nie kochają.
- Nina! - zawołałam, jednak nie umiałam powstrzymać od parsknięcia śmiechem.
- No co? Tylko prawdę mówię. - wyszczerzyła się odwracają twarz w moją stronę.
- Jesteś wredna. - rzuciłam, a delikatny uśmiech błąkał się po mojej twarzy.
- Może troszeczkę. - wzruszyła ramionami. Obje wybuchnęłyśmy śmiechem, co zwróciło uwagę kilku osób, jednak w ogóle się tym nie przejęłyśmy. Dziwne prawda? Kiedyś zapewne bym się zaczerwieniła. To zaskakujące jak ludzie i odrobina czasu mogą cię zmienić.
Nagle rozbrzmiał dzwonek, a wszyscy pośpiesznie wstali z miejsc i ruszyli do wyjścia. Zostało jeszcze parę lekcji, więc umówiłyśmy się pod szkołą po lekcjach, gdzie miał czekać na nas David. Wychodząc ze stołówki rozstałyśmy się, ja poszłam w lewo, a Nina w prawo. Czekała mnie lekcja chemii na której siedzę między Ryanem, a Scottem. Gdy byłam blisko klasy modliłam się o to, żeby zwiał z lekcji, żeby odpuścił sobie chemię. Przecież tak często wagaruje mógłby teraz prawda? Jednak Ryan za cel wybrał sobie uprzykrzanie mi życia, bo siedział na swoim miejscu i czekał na przyjście nauczyciela. Tak jasne..
Byłam sparaliżowana i nie wiedziałam co robić. Głos mi się
łamał, więc szeptałam tak jak on. Jego twarz była coraz bliżej i bliżej.
Nie potrafiłam się poruszyć, odepchnąć go. Mogłam jedynie patrzeć to w
jego czekoladowe oczy, to na jego pełne usta i czekać na to co się
stanie. Nagle poczułam jego miękkie wargi na swoich i wszystko jakby
zniknęło. Pocałunek mógł trwać sekundę, może dwie, jednak ja czułam
jakby była to wieczność. Dokładnie zapamiętałam kształt i smak jego ust.
Bez słowa Ryan oderwał się ode mnie i odszedł. Byłam w ciężkim szoku.
Co on sobie myśli?! Całuje mnie, a potem bez słowa odchodzi? Nie wiem co
mną kierowało, ale zagrodziłam mu drogę, a moja ręka mimowolnie
uderzyła jego policzek. Byłam naprawdę zaskoczona, że to zrobiłam i nie
spłonęłam rumieńcem, ale mój gniew był większy niż nieśmiałość jaka we
mnie była. Oczekiwałam jakiegoś słowa wyjaśnienia od bruneta po tym
geście, jednak żadnego nie otrzymałam. Ryan zaśmiał się i ruszył dalej.
-
Co to sobie myślisz?! - warknęłam, znów do niego podbiegając i tym
razem zatrzymałam go ręką. Brunet zerknął na moją dłoń ułożoną na jego
brzuchu i mimo, że normalnie zawstydziłabym się jak nigdy, to teraz
miałam to w nosie. - Nie możesz tak sobie mnie całować, bo Ci się tak
podoba! Po pierwsze masz dziewczynę, a po drugie.. nie możesz! -
krzyknęłam, nie robiąc tym na nim żadnego wrażenia. - A już z pewnością
nie możesz mnie całować i sobie odchodzić bez słowa! - chłopak
uśmiechnął się na te słowa. - Z czego się cieszysz?! - zdenerwowałam
się.
- Czyli miałem całować Cię dalej? - spytał.
- Nie! Miałeś
mnie w ogóle nie całować! - miałam wrażenie, że zaraz para mi pójdzie
uszami. Powoli traciłam siły na krzyczenie na tego pajaca. - Masz
dziewczynę pamiętasz? Tą blondynkę z którą paradujesz po szkole..
- Czyżbyś była zazdrosna? - przerwał mi ze uśmieszkiem na ustach.
-
Nie bądź taki do przodu bo tył zgubisz. Przypominam Ci tylko, że masz
dziewczynę Ty idioto. - warknęłam. Po czym odsunęłam od niego swoją
rękę. Zauważyłam jak marszczy czoło. - Nie całuj mnie już nigdy więcej. I
nie wyciągaj ze szkoły, zrozumiano?! - warknęłam, po czym obróciłam się
na pięcie i odeszłam.
- Ale przyznasz, że Ci się podobało! -
krzyknął za mną. Prychnęłam pod nosem, choć przed sobą przyznałam, że
były to najsłodsze usta jakie do tej pory całowałam. A uwierzcie mi nie
całowałam się wiele razy, w końcu jestem zbyt nieśmiała.
Dopiero teraz poczułam jak palą mnie policzki. Zatrzymałam się przy
sklepie z telewizorami i przejrzałam się w szybie. Byłam czerwona jak
burak, a złość zmieszana z bezradnością gościła na mojej twarzy.
Westchnęłam, a mój telefon się rozdzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz.
Nina. Nie mogłam z nią teraz rozmawiać, dlatego schowałam komórkę do
torby i ruszyłam dalej w stronę domu.
Siedziałam na kanapie w domu Państwa Levington, a Nina
opieprzała mnie za nie odbieranie telefonów, bo strasznie się o mnie
martwiła. Do tego wcześniej był tu także Scott i dał mi wykład, że nie
powinnam tego robić. Co więcej Nina powiedziała o tym Davidowi, który
się zdenerwował. Bynajmniej nie na mnie, a na Ryana. Za to, że mnie
wyciągnął ze szkoły, jak i za to, że mnie pocałował.
- Wiesz co,
David mnie denerwuje, jak cholera, ale puściłabym go chętnie, żeby sprał
tego idiotę! - warknęła nadal zła po czym usiadła koło mnie. - Kiedy
dzieje się coś takiego dzwonisz do mnie nie czekając na rozwój wydarzeń.
Wyszłabym nawet z lekcji razem ze Scottem gdybyś nas potrzebowała. -
zapewniła, a ja nie potrafiłam się nie uśmiechnąć. Przytuliłam
przyjaciółkę i obiecałam jej, że od teraz będę grzecznie odbierać i
dzwonić w razie kłopotów z Winnerem. - Rozmawiałam ze Scottem. -
zmieniła nagle temat. Spojrzałam na nią zaciekawiona. Zupełnie
zapomniałam, że mają dzisiaj randkę. - Odwołałam naszą randkę.
- ŻE CO ZROBIŁAŚ ?! - krzyknęłam, a ona skarciła mnie wzrokiem. - Dlaczego?
-
Bo cholernie się martwiłam! - odparła. Spojrzałam na nią zaskoczona, a
potem poczułam się jak najgorsza przyjaciółka na świecie. - Ej, co jest?
-
Jestem beznadziejna. To wszystko moja wina. - westchnęłam. Tyle na to
pracowałam, tyle pomagałam Mansonowi i w końcu to ja zepsułam jego
randkę z ukochaną. Jestem okropna!
- Przestań. Przeniosłam ją na jutro, dziś idziemy do Alana. - odparła, próbując mnie rozweselić.
- Nie chcę tam iść, On tam będzie. - burknęłam, krzyżując ręce na piersi jak obrażone dziecko.
-
Nie musisz zostawać w domu, bo jakaś świnia zaciągnęła cię do parku i
pocałowała. - powiedział David, wchodząc do salonu. - Przeciwnie,
powinnaś iść. Wystroić się jak na najseksowniejszą dziewczynę w mieście
przystało i pokazać mu jak głęboko go masz.. w poważaniu. Ba! Uwodzić go
i olewać. Chłopak zwariuje. - ciągnął, a na twarzy jego siostry
zagościł naprawdę.. dziwny uśmiech. - Przyjadę po was o pierwszej, albo
jak zadzwonicie, więc nie ma się co martwić.
- Braciszku zapamiętaj tą chwilę, bo prędko się nie powtórzy. - rzuciła po czym wstała. - Jesteś geniuszem!
- Nie jestem pewna co do tego pomysłu.. - odparłam niepewnie.
-
Daj spokój, jest świetny ! - ucieszyła się czarnulka łapiąc mnie za
rękę i ciągnąc na górę. - A ja mam coś idealnego dla Ciebie! - pisnęła,
biegnąc po schodkach. - Będziesz taka seksowna, że aż chłopakom po
wybuchają z podniecenia pen..
- Dość! - urwałam. - Po prostu mnie
wyszykuj. - poprosiłam, a ona uśmiechnęła się niewinnie sadzając mnie na
łóżku. Czeka mnie.. metamorfoza i ogromne wyzwanie. Jak ja, nieśmiała
dziewczyna, mam być uwodzicielską kotką? Nie wiem jak to zrobię, ale mam
nadzieję, że przed wyjściem David mi pomoże. Nina będzie zajęta swoim
wyglądem, więc nie mam co na nią liczyć. Byleby plan się udał, a żaden z
tych pijanych chłopaków nie wpadł na głupi pomysł zrobienia mi
czegoś... Potrząsnęłam głową wyrzucając te myśli z głowy i wyobrażając
sobie minę Ryana gdy będę z nim flirtować, a potem zostawiać.
- Nadal nie jestem co do tego pewna. - odparłam stojąc przed Davidem.
-
Żartujesz sobie? - zapytał od pięciu minut pożerając mnie wzrokiem, a
ja rumieniłam się jak nigdy. Zawstydzona złapałam za kraniec bluzki i
ściągnęłam ją nieco w dół. - Ej, nie ściągaj jej na dół. - rozkazał,
poprawiając mi ciuch.
- Czuję się jakbym była naga. - odparłam z rozpaczą w głosie.
-
Nie wyglądasz. - odpowiedział ciągnąc mnie do lustra w przedpokoju.
Spojrzałam na swoje odbicie i nadal nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę
ja. Miałam na sobie obcisłe, ciemne dżinsy i czarny gorset,
powiększający mi nieco piersi. Naprawdę miałam wrażenie, że zaraz
wyskoczą. W spodniach miałam duży pasek z wielką klamrą wysadzoną
cyrkoniami, na ramionach jasne bolerko, a rękach kilka bransoletek.
Włosy miałam rozpuszczone, uczesane w nieład. Makijażu wcale nie miałam
takiego mocnego, jedynie gęsto pomalowane rzęsy i trochę kredki pod
oczami. Usta miałam maźnięte pomadką w kolorze skóry, bo oznajmiłam, że
na nic innego się nie zgodzę. Wszystko komponowało się cudownie i choć
wyglądałam naprawdę.. kusząco, to wcale się tak nie czułam.
- Może i wyglądam.. trochę sexy, ale wcale się tak nie czuje. - jęknęłam.
-
Trochę sexy? Dziewczyno wyglądasz tak seksownie, że aż brak mi słów. -
odparł David obracając mnie w swoją stronę. Czy wspomniałam, że mam na
nogach wysokie, czarne szpilki? Teraz jestem trochę większa, ale nadal
nie równa do Levingtona. - Najchętniej nie wypuściłbym Cię na tą
imprezę. - powiedział, a ja cała poczerwieniałam.
- Nie pomagasz. - mruknęłam.
-
Dobra, teraz zacznę. - uśmiechnął się i zaciągnął z powrotem do salonu.
Oparł się o tył kanapy i złapał moją dłoń, delikatnie ją masując.
Kąciki ust uniosły mi się do góry, a rumieńce powoli zeszły. - Rozluźnij
się. - szepnął. Wykonałam jego polecenie, uspokajając się. - A teraz
pokaż mi na co Cię stać.
- Słucham? - spojrzała na niego z zaskoczeniem.
- No poderwij mnie! - zaśmiał się.
- Ale.. ale ja - za jąkałam się.
-
Moja droga nikt nie będzie Ci podpowiadać co masz robić, musimy szybko
poćwiczyć. - uśmiechnął się i zaczesał mi włosy za ucho. Dotknęłam
delikatnie jego policzka i spojrzałam głęboko w oczy. - Podziękujesz mi
później. - odparł, a ja zaśmiałam się cicho. Ten chłopak czyta mi w
myślach.
- A gdzie jest Scott? - spytałam gdy David już odjechał spod domu Alana, a my byłyśmy same.
-
Czeka na nas w środku. - odpowiedziała, poprawiając mi fryzurę. -
Wyglądasz zabójczo. - uśmiechnęła się. Sama nie była lepsza, ale to na
moją prośbę. Nie chciałam być sama tak ubrana, więc poprosiłam, żeby
również się wystroiła. Nina miała na sobie fotelową bluzkę ze sporym
dekoltem, ściśniętą pod biustem, bardzo obcisłą. Na nogi włożyła
dżinsowe szorty, idealnie opinające się na jej pośladkach i wysokie
czarne szpilki. Włosy również rozpuściła i zaszalała trochę bardziej z
makijażem.
Nie czekając dłużej ruszyłyśmy chodniczkiem w stronę
drzwi. Jak zwykle nie zapukałyśmy, tylko weszłyśmy do środka. Scotta
znalazłyśmy w kuchni, tam gdzie mówił, że będzie czekał. Było tam
najmniej ludzi i można było spokojnie pogadać.
- Virginia wyglądasz.. - urwał, mierząc mnie uważnie wzrokiem w górę i w dół. W górę i w dół. - Inaczej. - wykrztusił w końcu.
- Seksownie inaczej, prawda? - uśmiechnęła się zadowolona Nina.
- Nie dostanę po łbie jak powiem, że tak? - spytał, ostrożnie na nią patrząc, a ja parsknęłam śmiechem.
- Nie, takie komplementy są zalecane.
-
Więc wyglądasz naprawdę seksownie. - powiedział, posyłając mi delikatny
uśmiech, a ja zarumieniłam się. - A właściwie to obie wyglądacie.
-
Dziękujemy. - odpowiedziała wesoło Nina. - Ale teraz mam prośbę.. jak
usłyszysz jak jakiś napaleniec.. za bardzo się do niej zaleca to coś
zrobisz? Ustaliliśmy cel na tą imprezę, wszystko Ci wytłumaczę, ale
trzeba uważać na innych niż Ryan. - powiedziała.
- Wytłumacz. - uśmiechnął się.
-
Najpierw, widziałeś go? - spytała. Scott wskazał mi na chłopaka z
blondynką w pokoju, tam gdzie kiedyś piliśmy. Wspomnienia uderzyły we
mnie z ogromna chwilą, a zaraz potem przypomniałam sobie dzisiejsze
zdarzenie, jak i awanture w szpitalu. Zacisnęłam pięści i przywołałam na
twarz zniewalający uśmiech. Nina odeszła ze Scottem by wszystko mu
objaśnić, a ja ruszyłam w stronę pary.
- Czy można tu liczyć na
drinka? - spytałam, unosząc wysoko brew. David kazał mi wypić jakieś dwa
drinki, żebym się rozluźniła, ale nie uchlała. Ryan śmiał się z czegoś
co mówiła Samantha, po czym odwrócił się w moja stronę. Jego oczy
przypominały nakrętki od słoików, a usta lekko otworzyły. - Więc jak z
tym drinkiem? Nie ma tu jakiegoś barmana?
- Nie ma. - odpowiedziała życzliwie Sam.
- Oh.. a ja nie umiem robić, mogę liczyć na pomoc? - oparłam się łokciami na blacie i spojrzałam na Ryana spod rzęs.
-
T-tak, jasne. - odparł, nadal w lekkim szoku i zaczął robić mi napój.
Posłałam uśmiech jego dziewczynie i lekko się odchyliłam do tyłu. -
Proszę. - podał mi szklankę, a ja uniosłam ją do góry po czym szybko
opróżniłam. - Jeszcze raz? - spytał nie mogąc uwierzyć w moje
zachowanie. Ostatnio tak szybko się spiłam, a buzia mi się od alkoholu
wykrzywiała.
- Yhym. - mruknęłam i podałam mu szklankę. Samanthe
zawołały jakieś dziewczyny, a ja nie wiedziałam czy się cieszyć, czy
nie. Blondynka musnęła usta Ryana i pobiegła tańczyć z nowymi
koleżankami.
- Co się stało? - spytał wskazując na strój.
- Nic
takiego. - machnęłam ręką i wzięłam łyk trunku. - Po prostu David uznał,
że powinnam pokazywać swoje atuty, a nie je ukrywać.
- Amen. - odparł, przechylając szklankę i wypijając całą jej zawartość.
- Powiedziałeś Sam o.. tym incydencie? - spytałam z ciekawością, która nie była wcale udawana.
- Nie, po co? Ona nie musi o tym wiedzieć. - odpowiedział, poruszając brwiami.
-
Nie musi? - uśmiechnęłam się. Naprawdę ciężko mi było zachować tą
kamienną twarzy, gdy on patrzył na mnie tym wzrokiem, jak i inni faceci w
tym domu.
- Nie. Nie musi. - odparł, a ja zagryzłam dolną wargę i szybko dopiłam drinka.
-
Zatańczysz ze mną? - spytałam wesoło. Chłopak spojrzał na mnie jak na
wariatkę. - Wiesz, że szybko mnie łapie po alkoholu. - odparłam na
szybkiego, a on zaśmiał się zapewne przypominając sobie mój odlot na
tamtej imprezie. Pociągnęłam go za rękę i ruszyłam w stronę tańczącego
tłumu. Dobrze, że przećwiczyłam taniec w domu z Davidem. Nie obyło się
bez mojego marudzenia i zawstydzania się, ale nauczył mnie utrzymać
powagę. Naprawdę ma na to.. ciekawy sposób.
Zaczęłam powoli
ruszać biodrami, stopniowo przyśpieszając. Jedną rękę ułożyłam na
ramieniu Ryana, spoglądając na niego kokieteryjnie. Błagam niech szybko
złapie ten piekielny haczyk! Brunet ułożył ręce na moich biodrach,
okręcając mnie tyłem do siebie, błądząc dłońmi po moim brzuchu. Czułam
jego oddech ciepły oddech na lewym uchu.
- Długo już tu jesteś?! - spytałam.
- Dość! - odparł.
- Dużo wypiłeś?! - spytałam, czując od niego alkohol.
-
Jeszcze nie wystarczająco! - zaśmiał się i obrócił mnie znów przodem do
siebie. Zagryzłam wargę i lekko go pchnęłam w stronę kanapy, po czym
spytałam tańczącego obok blondyna czy nie miałby ochoty zatańczyć ze
mną. Oczywiście się zgodził z iskierkami w oczach. Oparłam rękę na jego
ramieniu i rytmicznie poruszałam pupą zerkając na Ryana i uśmiechając
się. Złapał haczyk, to było widać.
*Nina*
- Myślisz, że to się uda? - spytałam chłopaka.
- Żartujesz? Gdybym nie miał przy sobie tak cudownej dziewczyny, to pewnie też bym połknął haczyk. - uśmiechnął się delikatnie, a ja zarumieniłam. - Zmieniłaś ją trochę. To w sumie dobrze, bo musi umieć walczyć o swoje, a powoli do tego dąży.
- Jeszcze jakieś przemyślenia, profesorze? - zaśmiałam się, a on razem ze mną.
- Owszem. Jutro o osiemnastej, pasuje Ci księżniczko? - spytał, łapiąc moją dłoń i ciągnąc w swoją stronę. Scott opierał się o kuchenny blat, obejmując mnie teraz w pasie.
- Pasuje psorku. - odparłam, zarzucając mu ręce na szyję.
- Tylko błagam, bez niespodzianek, tak długo czekałem na tą randkę. - poprosił patrząc na mnie tymi słodkimi oczami. Nie mogłabym zrobić mu tego po raz kolejny. Poproszę Davida by zatrzymał Virgy w domu aż do mojego powrotu, ciężko z tym nie będzie, on zabije za tyle czasu z nią. Do tego sam na sam w naszym domu.
- Mam już pomysł jak uszczęśliwić moich dwóch mężczyzn. - odparłam wesoło.
- Twoich dwóch mężczyzn? - zmarszczył brwi.
- Ciebie i mojego brata. - uśmiechnęłam się.
- Zamieniam się w słuch.
- Poproszę by przytrzymał u nas Virginię, żebym mogła jej potem wszystko opowiedzieć. - zaśmiałam się widząc minę Scotta. - Ty będziesz mnie miał dla siebie, on Virgy, a ja będę mogła z nią porozmawiać od razu. Dwie, a nawet trzy pieczenie na jednym ogniu. - zakończyłam.
- Oh, jaka ty jesteś genialna. - zaśmiał się.
- No wiem. - odparłam, a on nie czekając już dłużej, nachylił się nade mną i musnął moje usta. Uśmiechnęłam się, pogłębiając pocałunek. Zacisnęłam ręce mocniej na jego karku, czując jego dłonie błądzące po moich plecach. Było mi tak dobrze, a jego usta były takie słodkie. Mogłabym trwać tak w nieskończoność, jednak każda chwila się kończy. Brunet odsunął się ode mnie i spojrzał w oczy.
- Jak dobrze, że mogę to robić tak bezkarnie. - szepnął, a ja zaśmiałam się cicho dając mu jeszcze jednego całusa.
- Żartujesz? Gdybym nie miał przy sobie tak cudownej dziewczyny, to pewnie też bym połknął haczyk. - uśmiechnął się delikatnie, a ja zarumieniłam. - Zmieniłaś ją trochę. To w sumie dobrze, bo musi umieć walczyć o swoje, a powoli do tego dąży.
- Jeszcze jakieś przemyślenia, profesorze? - zaśmiałam się, a on razem ze mną.
- Owszem. Jutro o osiemnastej, pasuje Ci księżniczko? - spytał, łapiąc moją dłoń i ciągnąc w swoją stronę. Scott opierał się o kuchenny blat, obejmując mnie teraz w pasie.
- Pasuje psorku. - odparłam, zarzucając mu ręce na szyję.
- Tylko błagam, bez niespodzianek, tak długo czekałem na tą randkę. - poprosił patrząc na mnie tymi słodkimi oczami. Nie mogłabym zrobić mu tego po raz kolejny. Poproszę Davida by zatrzymał Virgy w domu aż do mojego powrotu, ciężko z tym nie będzie, on zabije za tyle czasu z nią. Do tego sam na sam w naszym domu.
- Mam już pomysł jak uszczęśliwić moich dwóch mężczyzn. - odparłam wesoło.
- Twoich dwóch mężczyzn? - zmarszczył brwi.
- Ciebie i mojego brata. - uśmiechnęłam się.
- Zamieniam się w słuch.
- Poproszę by przytrzymał u nas Virginię, żebym mogła jej potem wszystko opowiedzieć. - zaśmiałam się widząc minę Scotta. - Ty będziesz mnie miał dla siebie, on Virgy, a ja będę mogła z nią porozmawiać od razu. Dwie, a nawet trzy pieczenie na jednym ogniu. - zakończyłam.
- Oh, jaka ty jesteś genialna. - zaśmiał się.
- No wiem. - odparłam, a on nie czekając już dłużej, nachylił się nade mną i musnął moje usta. Uśmiechnęłam się, pogłębiając pocałunek. Zacisnęłam ręce mocniej na jego karku, czując jego dłonie błądzące po moich plecach. Było mi tak dobrze, a jego usta były takie słodkie. Mogłabym trwać tak w nieskończoność, jednak każda chwila się kończy. Brunet odsunął się ode mnie i spojrzał w oczy.
- Jak dobrze, że mogę to robić tak bezkarnie. - szepnął, a ja zaśmiałam się cicho dając mu jeszcze jednego całusa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz