Leżałam nieruchomo patrząc w sufit, a Nina smacznie sobie spała,
jednak ja nie potrafiłam. Nie umiałam zasnąć, przestać o tym myśleć.
Przestać to w kółko wspominać. Jego wzrok, jego uśmiechnięta twarz, a
także jego usta. Były takie słodkie i gorące zarazem. Nie wiem jak usta
mogą być gorące, ale jego były. To takie niewyjaśnione, jak te wszelkie
wariacje w moim brzuchu. Jeszcze jak wczoraj, a raczej dzisiaj,
wróciliśmy to myślałam, że to z głodu, jednak mimo iż się najadłam, coś
nadal wariowało w moim brzuchu.
Nie mogąc dłużej wytrzymać, wstałam i wyszłam z pokoju. Swoje kroki skierowałam do łazienki. Przemyłam twarz wodą i spojrzałam w lustro. Mimo, że nie mogłam spać, nie miałam żadnych worków pod oczami. Wręcz przeciwnie wygadałam całkiem.. ładnie. Uśmiech błądził mi się na ustach, a oczy miałam jakieś roziskrzone. Westchnęłam i wytarłam twarz w ręcznik. Wyszłam z pomieszczenia, a moją uwagę przykuło zapalone światło w pokoju Davida. Przegryzłam dolną wargę zastanawiając się czy dobrym pomysłem jest pójście tam, ale moja ochota zobaczenia go i tak zwyciężyła, więc po chwili cichutko zapukałam i weszłam do środka. Starszy brat Niny leżał na łóżku w rękach trzymając jakąś piłeczkę, którą się bawił, a wzrok wbity miał w ścianę na przeciwko, jednak gdy tylko weszłam, spojrzał na mnie. Obdarował mnie tym przepięknym uśmiechem i poklepał miejsce koło siebie. Bez zastanowienia podeszłam do niego i usiadłam na łóżku, opierając się o ścianę.
- Nie możesz spać? - spytałam, w odpowiedzi otrzymałam mruknięcie. - Ja też nie. - westchnęłam. - A Nina śpi jak dziecko. Nic chyba jej nie obudzi. - David zaśmiał się na moje słowa. Chwilę siedzieliśmy w milczeniu. Miałam czas by zastanowić się, po co tak naprawdę tu przyszłam? Ze zwykłego znudzenia? A może dlatego, że nie chciał opuścić mojej głowy? Nawet teraz gdy siedział tuz obok.
- Zimno Ci. - rzucił nagle. Pokręciłam głową w ogóle nie odczuwając zimna. - Masz gęsią skórkę. - powiedział czule. Spojrzałam na swoje nogi. Faktycznie zauważyłam, że mam gęsią skórkę, a zaraz potem odczułam niewielki spadek temperatury. David nie czekając na jakikolwiek ruch z mojej strony, przykrył mnie szczelnie swoją kołdrą do pasa i objął ramieniem. Byłam lekko zaskoczona. Nie wiem czym bardziej, jego troską o mnie, czy dotykiem na skórze. Otrząsnęłam się szybko i oparłam głowę na jego ramieniu. Było mi tak dobrze, nawet bardzo.
- Mógłbym tak siedzieć godzinami. - wyznał, a na mojej twarzy zakwitł szeroki uśmiech i lekkie rumieńce.
- Z taką nudną mną? - spytałam.
- Dobrze wiesz, że nie jesteś nuda. - odpowiedział stanowczo, odsuwając się ode mnie nieznacznie, by móc spojrzeć w moje oczy. - A jeśli kiedyś ktoś powie Ci coś innego, to.. - urwał widząc mój wzrok. - To mu dobitnie przyswoję wiedzę o twoim cudownym charakterze. - dokończył, a ja parsknęłam śmiechem.
- Jak ty coś wymyślisz.. - westchnęłam z zadowoleniem.
- To co? - spytał, cwanie się uśmiechając. Ręką zaczesał jeden wypadający mi kosmyk za ucho i ujął delikatnie policzek.
- To dużo. - wystawiłam mu język, jednak i tak nie mogłam powstrzymać rumieńców.
- Naprawdę je uwielbiam. - szepnął, zmieniając temat. Spuściłam głowę na jego słowa, jednak nie dane mi było czerwienić się w ukryciu, bo David podniósł mój podbródek i zmusił do patrzenia w swoje oczy. - Nie lubię jak spuszczasz głowę.. masz takie niesamowite oczy. - usta lekko otworzyły mi się w zdziwieniu. - Nie rób takiej miny, to prawda. - chciałam coś wykrztusić, ale nie wiedziałam co. Nagle jakby mowę mi odjęło. Levington uśmiechnął się jedynie i nachylił nade mną powoli. Wstrzymałam oddech. Znowu poczułam jego słodkie wargi na moich. Tym razem jednak na dłużej. Brunet przekręcił głowę w prawo, pogłębiając pocałunek. Z początku byłam trochę zagubiona. Nie był to mój pierwszy pocałunek w życiu, ale co robić gdy całuje Cię taki przystojny chłopak? Do tego taki mądry i słodki?
- Nie zawstydzaj się. - wyszeptał na chwilę się odrywając. - Nie teraz.
Posłuchałam jego słów i gdy tylko ponownie złączył nasze usta, postanowiłam coś zrobić. Splotłam dłonie na jego karku, a jego ręce automatycznie powędrowały na moje plecy. Przez cienką koszulkę czułam jego dotyk wypalający znaki na mojej skórze. Było mi tak szaleńczo dobrze, że nie myślałam o niczym. Zatraciłam się, nie zdając sobie z tego zupełnej sprawy. Nie zwróciłam nawet uwagi jak David uśmiechnął się spod moich ust. Nie przejęłam się niczym, całowałam dalej.
Nie mogąc dłużej wytrzymać, wstałam i wyszłam z pokoju. Swoje kroki skierowałam do łazienki. Przemyłam twarz wodą i spojrzałam w lustro. Mimo, że nie mogłam spać, nie miałam żadnych worków pod oczami. Wręcz przeciwnie wygadałam całkiem.. ładnie. Uśmiech błądził mi się na ustach, a oczy miałam jakieś roziskrzone. Westchnęłam i wytarłam twarz w ręcznik. Wyszłam z pomieszczenia, a moją uwagę przykuło zapalone światło w pokoju Davida. Przegryzłam dolną wargę zastanawiając się czy dobrym pomysłem jest pójście tam, ale moja ochota zobaczenia go i tak zwyciężyła, więc po chwili cichutko zapukałam i weszłam do środka. Starszy brat Niny leżał na łóżku w rękach trzymając jakąś piłeczkę, którą się bawił, a wzrok wbity miał w ścianę na przeciwko, jednak gdy tylko weszłam, spojrzał na mnie. Obdarował mnie tym przepięknym uśmiechem i poklepał miejsce koło siebie. Bez zastanowienia podeszłam do niego i usiadłam na łóżku, opierając się o ścianę.
- Nie możesz spać? - spytałam, w odpowiedzi otrzymałam mruknięcie. - Ja też nie. - westchnęłam. - A Nina śpi jak dziecko. Nic chyba jej nie obudzi. - David zaśmiał się na moje słowa. Chwilę siedzieliśmy w milczeniu. Miałam czas by zastanowić się, po co tak naprawdę tu przyszłam? Ze zwykłego znudzenia? A może dlatego, że nie chciał opuścić mojej głowy? Nawet teraz gdy siedział tuz obok.
- Zimno Ci. - rzucił nagle. Pokręciłam głową w ogóle nie odczuwając zimna. - Masz gęsią skórkę. - powiedział czule. Spojrzałam na swoje nogi. Faktycznie zauważyłam, że mam gęsią skórkę, a zaraz potem odczułam niewielki spadek temperatury. David nie czekając na jakikolwiek ruch z mojej strony, przykrył mnie szczelnie swoją kołdrą do pasa i objął ramieniem. Byłam lekko zaskoczona. Nie wiem czym bardziej, jego troską o mnie, czy dotykiem na skórze. Otrząsnęłam się szybko i oparłam głowę na jego ramieniu. Było mi tak dobrze, nawet bardzo.
- Mógłbym tak siedzieć godzinami. - wyznał, a na mojej twarzy zakwitł szeroki uśmiech i lekkie rumieńce.
- Z taką nudną mną? - spytałam.
- Dobrze wiesz, że nie jesteś nuda. - odpowiedział stanowczo, odsuwając się ode mnie nieznacznie, by móc spojrzeć w moje oczy. - A jeśli kiedyś ktoś powie Ci coś innego, to.. - urwał widząc mój wzrok. - To mu dobitnie przyswoję wiedzę o twoim cudownym charakterze. - dokończył, a ja parsknęłam śmiechem.
- Jak ty coś wymyślisz.. - westchnęłam z zadowoleniem.
- To co? - spytał, cwanie się uśmiechając. Ręką zaczesał jeden wypadający mi kosmyk za ucho i ujął delikatnie policzek.
- To dużo. - wystawiłam mu język, jednak i tak nie mogłam powstrzymać rumieńców.
- Naprawdę je uwielbiam. - szepnął, zmieniając temat. Spuściłam głowę na jego słowa, jednak nie dane mi było czerwienić się w ukryciu, bo David podniósł mój podbródek i zmusił do patrzenia w swoje oczy. - Nie lubię jak spuszczasz głowę.. masz takie niesamowite oczy. - usta lekko otworzyły mi się w zdziwieniu. - Nie rób takiej miny, to prawda. - chciałam coś wykrztusić, ale nie wiedziałam co. Nagle jakby mowę mi odjęło. Levington uśmiechnął się jedynie i nachylił nade mną powoli. Wstrzymałam oddech. Znowu poczułam jego słodkie wargi na moich. Tym razem jednak na dłużej. Brunet przekręcił głowę w prawo, pogłębiając pocałunek. Z początku byłam trochę zagubiona. Nie był to mój pierwszy pocałunek w życiu, ale co robić gdy całuje Cię taki przystojny chłopak? Do tego taki mądry i słodki?
- Nie zawstydzaj się. - wyszeptał na chwilę się odrywając. - Nie teraz.
Posłuchałam jego słów i gdy tylko ponownie złączył nasze usta, postanowiłam coś zrobić. Splotłam dłonie na jego karku, a jego ręce automatycznie powędrowały na moje plecy. Przez cienką koszulkę czułam jego dotyk wypalający znaki na mojej skórze. Było mi tak szaleńczo dobrze, że nie myślałam o niczym. Zatraciłam się, nie zdając sobie z tego zupełnej sprawy. Nie zwróciłam nawet uwagi jak David uśmiechnął się spod moich ust. Nie przejęłam się niczym, całowałam dalej.
*
Przyśpieszyłam kroku. Nina zadzwoniła do mnie w
ogromnej rozpaczy, bo do jej randki została godzina, a ona dalej nie ma
nic do ubrania, nie jest uczesana, ani umalowana. Była na tyle
zdesperowana, że wspomniała nawet o odwołaniu randki, czego jej
kategorycznie zabroniłam i oznajmiłam, że już biegnę.
Weszłam szybko po schodkach na werandę i nawet nie zdążyłam zapukać, bo drzwi otworzyły się przede mną, a w moje ramiona wpadła Nina.
- Wyglądam jak strach na wróble. - wychlipała. Nie puszczając jej weszłam do środka i zamknęłam za nami drzwi. Zapałam jej twarz w dłonie i zgarnęłam włosy do tyłu. - Nie mogę się tak mu pokazać. To miała być idealna randka. Virgy! - zawyła znów się we mnie wtulając.
- I będzie. - zapewniłam. Z kuchni wyjrzał David z zatroskaną miną, a ja mimo wszystko nie mogłam pozbyć się rumieńców. Posłałam mu delikatny uśmiech i zaprowadziłam Ninę na górę. Gdy ja podeszłam do jej wielkiej szafy, ona rzuciła się na łóżko pogrążona w rozpaczy. Złapałam jej jasną, kwiecistą sukienkę, która była przepiękna i pokazałam przyjaciółce.
- Ta jest piękna.
- To weź ją sobie, proszę, nie krępuj się. - wychlipała. Wywróciłam oczami i odwróciłam się znowu do mebla pełnego ciuchów. Uśmiechnęłam się widząc skrawek sukienki, którą razem kupiłyśmy i niewiele myśląc sięgnęłam po fioletową piękność.
- Hej, ale ta jest idealna. Pamiętasz tamten dzień? - uśmiechnęłam się na samą myśl. - Założysz ją i nie ma gadania.
- Jest ładna. - przyznała, ocierając oczy.
- A teraz idź do łazienki, przemyj twarz i rozczesz włosy, a ja ogarnę tu trochę. - powiedziałam, rozglądając się po pokoju. Wszędzie leżały piękne sukienki na które pewnie nawet nie było mnie stać, a moja przyjaciółka tak po prostu miała je ze śmiecie. Pokręciłam głową, gdy jej nie było już w pokoju i położywszy sukienkę na łóżku, zaczęłam zbierać ciuchy. Gdy miałam już mniej więcej wszystko schowane, Nina wyszła z łazienki z kosmetyczką, szczotką i prostownicą. Zaśmiałam się, gdy dotarła do mnie komiczność tej sytuacji.
- Co jest? - spytała.
- Zawsze to ty mnie upiększasz i każesz śledzić modę. Ratujesz mnie, a teraz to ja dla ciebie robię.
- Bo jesteś moją przyjaciółką, masz taki obowiązek. - uśmiechnęła się.
- Niech ten uśmiech zostanie na twojej buzi do końca dnia. - westchnęłam radośnie. Nina posłała mi czułe spojrzenie i usiadła na krzesełku. Nie znam się zbytnio na makijażu, jedynie na delikatnym, ledwo dostrzegalnym i taki właśnie zaserwowałam Pannie Levington. Co dziwne bardzo się on jej spodobał, co mnie niezmiernie ucieszyło. Jednak nadal została nam kwestia włosów. Stałam i wpatrywałam się w prostownicę. Nie czułam, żeby to był dobry pomysł, dlatego udałam się do łazienki i wzięłam z niej lokówkę. Nina trochę protestowała, ale i tak postawiłam na swoim. Zakręciłam jej włosy, które wyglądały przepięknie. Czekałam już tylko, aż moja przyjaciółka wyjdzie z łazienki w pełni gotowa.
- Uwaga, idę! - zawołała jakaś taka wesoła. Gdy wyszła nie mogłam uwierzyć, że to ja tego dokonałam. Nina wyglądała prześlicznie. - Wyglądam pięknie. Dziękuje! - przytuliła mnie mocno i złapała za czarną torebkę, po czym wyszła z pokoju, a ja za nią. - Jak wyglądam? - spytała, wparowując do pokoju Davida. Oparłam się o framugę drzwi patrząc jak zadowolona obraca się w około własnej osi.
- Pięknie. - uśmiechnął się.
- Virginia mnie tak wyszykowała. - przyznała zadowolona. Levington przeniósł swój wzrok na mnie, a ja nie mogłam powstrzymać rumieńców. Nagle zadzwonił dzwonek. - To Scott! - pisnęła. - Nie będziesz miała mi za złe jak cię zostawię? - spytała, a ja pokręciłam głową. - Dziękuje. - rzuciła całując przelotnie mój policzek i praktycznie pobiegła do schodów.
- Powodzenia! - zawołałam za nią, choć nie wiem czy usłyszała. Miałam zamiar już iść, gdy nagle przede mną stanął David. Teraz byłam oparta o ścianę, a on obejmował mnie ramieniem.
- A gdzie Pani się wybiera? - spytał, uśmiechając się wesoło. Chciałam coś odpowiedzieć, ale nie dał mi dojść do słowa. - Nigdzie, taka jest odpowiedz moja droga. Mamy dom cały dla siebie, obejrzyjmy jakiś film. - poprosił robiąc tą słodką minkę. Nie mogłam się nie zgodzić.
- Dobra. - odpowiedziałam, a w podziękowaniu otrzymałam buziaka. Zapowiadało się kolejne piękne popołudnie. I miałam zamiar całe przeznaczyć na czas z Davidem, nic innego.
Weszłam szybko po schodkach na werandę i nawet nie zdążyłam zapukać, bo drzwi otworzyły się przede mną, a w moje ramiona wpadła Nina.
- Wyglądam jak strach na wróble. - wychlipała. Nie puszczając jej weszłam do środka i zamknęłam za nami drzwi. Zapałam jej twarz w dłonie i zgarnęłam włosy do tyłu. - Nie mogę się tak mu pokazać. To miała być idealna randka. Virgy! - zawyła znów się we mnie wtulając.
- I będzie. - zapewniłam. Z kuchni wyjrzał David z zatroskaną miną, a ja mimo wszystko nie mogłam pozbyć się rumieńców. Posłałam mu delikatny uśmiech i zaprowadziłam Ninę na górę. Gdy ja podeszłam do jej wielkiej szafy, ona rzuciła się na łóżko pogrążona w rozpaczy. Złapałam jej jasną, kwiecistą sukienkę, która była przepiękna i pokazałam przyjaciółce.
- Ta jest piękna.
- To weź ją sobie, proszę, nie krępuj się. - wychlipała. Wywróciłam oczami i odwróciłam się znowu do mebla pełnego ciuchów. Uśmiechnęłam się widząc skrawek sukienki, którą razem kupiłyśmy i niewiele myśląc sięgnęłam po fioletową piękność.
- Hej, ale ta jest idealna. Pamiętasz tamten dzień? - uśmiechnęłam się na samą myśl. - Założysz ją i nie ma gadania.
- Jest ładna. - przyznała, ocierając oczy.
- A teraz idź do łazienki, przemyj twarz i rozczesz włosy, a ja ogarnę tu trochę. - powiedziałam, rozglądając się po pokoju. Wszędzie leżały piękne sukienki na które pewnie nawet nie było mnie stać, a moja przyjaciółka tak po prostu miała je ze śmiecie. Pokręciłam głową, gdy jej nie było już w pokoju i położywszy sukienkę na łóżku, zaczęłam zbierać ciuchy. Gdy miałam już mniej więcej wszystko schowane, Nina wyszła z łazienki z kosmetyczką, szczotką i prostownicą. Zaśmiałam się, gdy dotarła do mnie komiczność tej sytuacji.
- Co jest? - spytała.
- Zawsze to ty mnie upiększasz i każesz śledzić modę. Ratujesz mnie, a teraz to ja dla ciebie robię.
- Bo jesteś moją przyjaciółką, masz taki obowiązek. - uśmiechnęła się.
- Niech ten uśmiech zostanie na twojej buzi do końca dnia. - westchnęłam radośnie. Nina posłała mi czułe spojrzenie i usiadła na krzesełku. Nie znam się zbytnio na makijażu, jedynie na delikatnym, ledwo dostrzegalnym i taki właśnie zaserwowałam Pannie Levington. Co dziwne bardzo się on jej spodobał, co mnie niezmiernie ucieszyło. Jednak nadal została nam kwestia włosów. Stałam i wpatrywałam się w prostownicę. Nie czułam, żeby to był dobry pomysł, dlatego udałam się do łazienki i wzięłam z niej lokówkę. Nina trochę protestowała, ale i tak postawiłam na swoim. Zakręciłam jej włosy, które wyglądały przepięknie. Czekałam już tylko, aż moja przyjaciółka wyjdzie z łazienki w pełni gotowa.
- Uwaga, idę! - zawołała jakaś taka wesoła. Gdy wyszła nie mogłam uwierzyć, że to ja tego dokonałam. Nina wyglądała prześlicznie. - Wyglądam pięknie. Dziękuje! - przytuliła mnie mocno i złapała za czarną torebkę, po czym wyszła z pokoju, a ja za nią. - Jak wyglądam? - spytała, wparowując do pokoju Davida. Oparłam się o framugę drzwi patrząc jak zadowolona obraca się w około własnej osi.
- Pięknie. - uśmiechnął się.
- Virginia mnie tak wyszykowała. - przyznała zadowolona. Levington przeniósł swój wzrok na mnie, a ja nie mogłam powstrzymać rumieńców. Nagle zadzwonił dzwonek. - To Scott! - pisnęła. - Nie będziesz miała mi za złe jak cię zostawię? - spytała, a ja pokręciłam głową. - Dziękuje. - rzuciła całując przelotnie mój policzek i praktycznie pobiegła do schodów.
- Powodzenia! - zawołałam za nią, choć nie wiem czy usłyszała. Miałam zamiar już iść, gdy nagle przede mną stanął David. Teraz byłam oparta o ścianę, a on obejmował mnie ramieniem.
- A gdzie Pani się wybiera? - spytał, uśmiechając się wesoło. Chciałam coś odpowiedzieć, ale nie dał mi dojść do słowa. - Nigdzie, taka jest odpowiedz moja droga. Mamy dom cały dla siebie, obejrzyjmy jakiś film. - poprosił robiąc tą słodką minkę. Nie mogłam się nie zgodzić.
- Dobra. - odpowiedziałam, a w podziękowaniu otrzymałam buziaka. Zapowiadało się kolejne piękne popołudnie. I miałam zamiar całe przeznaczyć na czas z Davidem, nic innego.
*Nina*
- Co ty robisz? - spytał Scott, widząc jak wystukuje coś na telefonie.
- Wybieram numer Virgini. - odpowiedziałam, chcąc już przyłożyć słuchawkę do ucha, jednak ten wyrwał mi Blackberry'ego z reki i rozłączył. - Co ty wyprawiasz?!
- Jak ty sobie to wyobrażasz po tej akcji u Alana? - zabrałam mu moją własność i przetarłam skronie kciukiem i palcem wskazującym.
- Normalnie.
- Rozwiń tą myśl, jak możesz. - westchnęłam.
- Doskonale wiesz, że tylko ona wie co robić w takich sytuacjach. Ona będzie umiała z nim porozmawiać. - powiedziałam łapiąc jego dłoń. Chłopak patrzył na mnie niepewnie. - Pamiętasz co było jak trafił do szpitala.
- A pamiętasz jak się pokłócili?
- Co z tego? Do kogo mam wtedy zadzwonić? Do jego pożal się Boże dziewczyny, któa ma go w nosie? Virgnia przynajmniej się nim przejmie.. mam nadzieję. - powiedziałam i nie zważając na jego kolejne słowa, wybrałam numer mojej przyjaciółki modląc się, żeby odebrała, bo przy moim bracie nic nie wiadomo. A do tego musi jeszcze się zgodzić tu przyjść..
*
Mój telefon ponownie wibrował, jednak nie mogłam się do niego dostać, bo David usilnie mi to utrudniał.
- Może to coś ważnego. - powiedziałam, mało przekonywująco, bo chłopak zaśmiał się tylko. Ponowiłam próbę wyrwania się z jego objęć, ale jedynie pogorszyłam sprawę. Leżałam na kanapie, a on nachylał się nade mną, blokując mi wyjście. - To nie śmieszne. Coś się mogło stać.
- Jasne, jasne. - mruknął uśmiechając się. Próbowałam coś wymyślić, a on ni z tego ni z owego, złapał za mój telefon i tak po prostu odebrał.
- David! - zawołałam oburzona, próbując mu go odebrać. Chłopak klęczał na kolanach wyprostowany, jedna rękę opierając na biodrze, a druga trzymając telefon przy uchu.
- Dzień dobry, tutaj telefon Virginii, w czym mogę pomóc? - zaśmiałam się na jego słowa i poddałam, widząc, że z nim nie wygram, co niezmiernie go ucieszyło.
- ...
- Nina, coś się stało? - spytał zaniepokojony, jednak po odpowiedzi dziewczyny szybko podał mi telefon. Zmarszczyłam brwi, patrząc na niego zmartwiona.
- Hej, co się stało? - spytałam bez zbędnych powitań.
- Coś z Ryanem. - odparła, a ja zacisnęłam wargę w wąską linię. Niby poczułam jakieś zmartwienie, ale on mnie skrzywdził.. Nie powinnam się nim przejąc. - Wiem, że możesz mieć go gdzieś, ale to coś poważnego.
- Czemu tak myślisz?
- On aż płakał Virgy. Ja nie wiem co jest, nie chce nam nic powiedzieć. Strasznie się boje. - słyszałam jak głos się jej łamie. Dziewczyna była na skraju wytrzymania. - Dzisiaj był u Scotta, chciał pogadać, ale poszedł sobie, bo mieliśmy mieć randkę. A teraz spotkaliśmy go w parku, a on nic nie chce z siebie wykrztusić. To musiało być coś strasznego Virgy. Ryan Winner nie płacze. - Czarnulka już prawie łkała. Gdyby nie ona nie ruszyłabym się wcale, ale skoro Nina tak się o niego martwi, to musiało się stać coś poważnego.
- Zaraz będę. Gdzie jesteście?
- U Scotta. - odparła. Nie powiedziałam nic więcej tylko się rozłączyłam. Do Scotta na szczęście nie było daleko, więc nie musiałam prosić Davida o podwiezienie.
- Idziesz? - spytał.
- Tak. To coś naprawdę ważnego, oni mnie potrzebują. - odpowiedziałam patrząc w jego oczy. Prawda była taka, że nie chciałam go opuszczać, dobrze mi było przy nim, ale musiałam. Czy chciałam, czy nie, musiałam przyznać, że Ryan mnie potrzebował. - Przepraszam Cię, naprawdę chciałabym zostać.
- Nie przejmuj się, jeśli to coś ważnego. A pewnie tak jest, słyszałem po głosie siostry. - skinęłam głową na jego słowa i z małą pomocą wstałam z kanapy. David odprowadził mnie do drzwi i spokojnie czekał aż założę buty i kurtkę. - Idź i ich ratuj. - rzucił na odchodne. Posłałam mu ciepły uśmiech i szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu Scotta.
*
Zapukałam do drzwi, a po chwili otworzył mi je Scott. Posłałam mu blady uśmiech na przywitanie i weszłam do środka. Zdjęłam buty, a kurtkę dałam Mansonowi, który zaraz ją powiesił.
- Więc o co chodzi? I gdzie jest Ryan? - rzuciłam wchodząc do środka.
- Coś ty taka zaróżowiona? - Nina zmarszczyła nos przyglądając mi się. Po chwili jednak zrobiła duże oczy i rozdziawiła buzię. - Coś ty robiła z moim bratem?
- Nie bądź dzieckiem, oglądaliśmy filmy. - odpowiedziałam skrępowana. Panna Levington posłałam mi znaczące spojrzenie. - No.. objęci.
- Fuj. - wzdrygnęła się. - Ale to nie ważne. Ryan, o to tu chodzi.
- Nie wiemy co jest, a on nie chce nic powiedzieć. - powtórzył kolejny raz słowa Niny. Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem. - Nina pomyślała, że może Ci uda się coś zdziałać.
- No dobra. - wzięłam głęboki wdech. - Gdzie on jest?
- Zaprowadzę cię. - ruszyłam za Scottem na górę. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Zapłakanego Ryana? A może wściekłego? W głowie układały mi się różne obrazy.. potrząsnęłam nią, gdy stanęliśmy w miejscu. Posłałam Mansonowi uśmiech w podziękowaniu i bez pukania weszłam do środka, zamykając za sobą drzwi. Winner leżał pogrążony w krainie Morfeusza, jednak jego sen nie był za spokojny. Brunet wiercił się na boki i pojękiwał. Podeszłam do niego powoli, siadając na rogu łóżka.
- Ryan. - szturchnęłam go, bez rezultatów. - Ryan! - chłopak otworzył oczy, mrucząc coś pod nosem i przetarł je. W końcu zwrócił na mnie uwagę i uśmiechnął się nieznacznie.
- W końcu normalny sen. - odparł zaspanym głosem. Zaczerwieniłam się, a on westchnął jakby mu w końcu ulżyło.
- Ryan, to nie jest sen. - odpowiedziałam. Chłopak zmarszczył brwi, a zaraz potem na jego twarzy widać było jedynie ból, cierpienie i złość. - Co się stało?
- Nie chcę o tym gadać. - warknął, odwracając się do mnie plecami. Niezaprzeczalnie, miał on problem i to ogromny, z którym mogliśmy poradzić sobie tylko razem.
- To, że odwrócisz się do mnie plecami nie sprawi, że zniknę.
- Nie bądź za mądra. - mruknął. Zaśmiałam się cicho.
- Coś nie tak z tobą i Sam? - spytałam po chwili ciszy. Winner odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie jak na kosmitkę. No tak, po co ja w ogóle pytam? - A może coś z rodzicami?
Nie odpowiedział nic, ale w jego oczach zagościł smutek, ogromny smutek, złość i bezradność. Wyglądał jak bezbronne dziecko, nie wiedzące co robić, nie znające drogi do domu. Brunet przetarł twarz i podniósł się do pozycji siedzącej. Przysunęłam się do niego, dotykając jego ramienia.
- Możesz mi zaufać. - szepnęłam.
- Naprawdę?! - warknął. - A co się z tobą w ogóle stało, co?! Jeszcze niedawno uwodziłaś mnie jak kotka, a teraz?! Teraz mam ci 'zaufać'! - prychnął. Przegryzłam wargę. Wiedziałam, że tamto zagranie nie było najmądrzejszym, ale cóż mogłam teraz zrobić. Co się stało, to się nie odstanie.
- To wszystko już nie ważne. Teraz liczysz się Ty i to, że coś leży Ci na sercu. - odpowiedziałam. Brunet spojrzał na mnie z niedowierzaniem, a może z nadzieją? Sama nie byłam pewna co widzę, był tak zmieszany uczuciowo, że ciężko było dostrzec cokolwiek konkretnego w jego spojrzeniu.
- Nie zrozumiesz. - odparł, łamiącym się głosem. - Nikt tego nie zrozumie!
- Spokojnie. - szepnęłam, pocierając jego ramię, by dodać mu trochę otuchy. - Chcę tylko, żebyś to wykrztusił, żebyś poczuł się trochę lepiej bez tego ciężaru. Nie musisz się spieszyć, jesteśmy tu żeby Ci pomóc. - powiedziałam, delikatnie głaszcząc jego policzek. Nie wiem czy w obliczu takiej sytuacji moja odwaga rośnie, czy po prostu taka jestem, że nie przeszkadza mi bliskość od której zwykle się czerwienie w takiej chwili, ale nie chciałam teraz o tym myśleć. Teraz liczył się tylko Ryan i jego poważny problem z którym nie umiał sobie sam poradzić. - Będę tu, nigdzie się nie wybieram. - zapewniłam go.
Chwilę siedzieliśmy w ciszy, a Ryan patrzył się na mnie, jednak nie spuściłam wzroku. Patrzyłam na niego, zastanawiając się co takiego mogło się wydarzyć. Co sprawiło, że jest w takiej rozsypce.
- Możesz.. - powiedział słabo i pokręcił głową. - Nie chcę wyjść na mięczaka, bo nim nie jestem..
- Nie jesteś, wszyscy to wiemy. - przerwałam mu.
- Możesz mnie po prostu przytulić? - spytał. Zaskoczyła mnie nieco jego prośba, ale nie zastanawiałam się długo. Zarzuciłam mu ręce na kark i mocno do siebie przytuliłam. Czułam jego dłonie zaciśnięte na moich plecach. Nie wiadomo kiedy, mokra ciecz zaczęła lecieć z jego oczu.
- Ryan. - szepnęła. Nic nie odpowiedział tylko wtulił twarz w moje włosy.
- Nie ma jej. - powiedział cichym, łamiącym się głosem. - Już jej nie ma i nie wróci.
- Kogo nie ma? Powiedz mi co się stało. - poprosiłam.
- Odeszła myśląc, że jej nienawidzę. Tak myślałem, ale .. ale ja ją kocham i tak bardzo tęsknie. - wychlipał. Wplotłam palce prawej ręki w jego włosy i zaczęłam uciszać. - Nie ma jej, rozumiesz?! To wszystko jego wina!
- Ryan, spokojnie. Kogo nie ma i kogo to wina? - starałam się wyciągnąć z niego coś więcej, choć było to bardzo trudne. Brunet zamilkł dając upust łzom. Tak bardzo było mi go żal.
- Moja matka. - rzucił ledwo dosłyszalnie. - Nie żyje, rozumiesz? A to wszystko jego wina! Teraz przyjdzie po mnie.. co ja zrobię? - wytrzeszczyłam oczy na ścianę przede mną. Zdawałam sobie sprawę jak bardzo boli go utrata matki. Poczułam uścisk w żołądku, przypomniałam sobie wszystko. Przypomniałam sobie jak długo płakałam po utracie swojej. Przytuliłam go jeszcze mocniej. Miałam ochotę się popłakać od przypływu tych wspomnień.
- Kto po ciebie przyjdzie? Kto jej to zrobił? - ledwo wydusiłam.
- Ojciec. - szepnął.
Odsunęłam się od niego w ogromnym szoku. Widziałam jakby wstyd za ojca, złość na niego i ból w jego oczach. Nie wyobrażałam sobie nawet jaki strach mógł odczuwać. Tak bardzo chciałam mu pomóc, chciałam wiedzieć co zrobić. Nie umiałam. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie umiałam myśleć racjonalnie. Jak ktoś może zrobić coś takiego osobie z którą się ożenił? Osobie której przyrzekał miłość? Miłość aż po grób..
- Ryan ja.. tak mi przykro. Tak bardzo chciałabym coś zrobić. - wyszeptałam. - Ale nie wiem co. Nie wiem jak mogę Ci pomóc. Nie wiem.. ja.. - byłam na skraju. Łzy powoli spłynęły mi po policzkach. Byłam bezradna, tak cholernie bezradna! Nienawidziłam tego.
- Zostań tu. - powiedział jedynie. Skinęłam głowa i położyłam się przy nim. Splotłam nasze ręce, nie odwracając od niego wzroku. Brunet jedynie przyciągnął mnie do siebie i mocno wtulił twarz w moje włosy, a ja mogłam nasłuchiwać bicie jego serca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz