środa, 2 stycznia 2013

Rozdział 3

- No weź, nie daj się prosić. - jęknęła po raz kolejny moja towarzyszka. Dziś u pewnego chłopaka imieniem Alan, miała odbyć się impreza, a Nina za wszelką cenę chciała, ażebym się na niej pojawiła, Bóg jeden wie po co.
- Ani mi się śni. - odpowiedziałam. Nie miałam najmniejszej ochoty na jakąś imprezę, na której zapewne będzie alkohol, papierosy i kto wie co jeszcze? Z resztą wątpię, że mój tata pozwoliłby mi na coś takiego. Odkąd sięgam pamięcią, nie przepadał za sąsiadem - chłopakiem w moim wieku - i jego szalonymi zabawami do rana. Poza tym nie zostałam przez tego całego Alana zaproszona, a wpraszać się nie chce. Kto wie czy mnie z niej nie wyrzuci?
- Virginia, musisz się zintegrować z uczniami. - odparła Panna Levington, zatarasowując mi drogę. Spojrzałam w jej oczy, była naprawdę uparta i było to w nich widać. - Poznasz kogoś nowego. Na mnie, Lindsay i Mikayli świat się nie kończy.
- Nie dasz mi spokoju, dopóki się nie zgodzę prawda? - westchnęłam, a ona pokiwała energicznie głową. - W takim razie dla świętego spokoju pójdę. - usłyszałam głośny pisk, a potem dziewczyna rzuciła się mi na szyję. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Uwielbiam jej żywiołowość, jest tak ode mnie inna. - Ale od razu mówię, że nie piję, ani nie palę i prawdopodobnie nie tańczę. - zastrzegłam, a jej mina lekko zrzęda.
- No cóż, pociesze się tym, że będziesz. - rzuciła na koniec, lekko się uśmiechając, po czym obie ruszyłyśmy do samochodu mojej koleżanki. - Odwiozę Cię, przekonamy twojego tatę, a potem zbieramy się do mnie. - przedstawiła mi swój plan, wsiadając do auta. Droga zleciała nam na rozmowie, a brunetka podśpiewywała czasami kawałki z radia. Zatrzymaliśmy się pod moim domem. Gdy tylko wysiadłam, zacisnęłam ręce mocno na pasku torby. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. W prawdzie mój tato zdążył już poznać Ninę, gdy dziś rano po mnie przyjechała. A co więcej powiedział mi, że jest naprawdę miła. Szczerze, to nie zmartwiałbym się gdyby mi nie pozwolił, jednak to Levington postanowiła pytać, więc nigdy nic nie wiadomo.
- Chodźmy. - rzuciłam, kierując się do drzwi. Zostawiłyśmy torby i buty na przedpokoju. Weszliśmy do kuchni, gdzie znalazłyśmy mojego ojca. Zawsze w przerwie na lunch przyjeżdża do domu, by zrobić obiad, a potem jedzie dalej. Trochę dziwne, że ma ową przerwę tak późno, ale nie wnikam w szczegóły. - Cześć tatku. - pocałowałam jego policzek, a ten tylko się uśmiechnął.
- Dzień dobry. - ćwierknęła wesoło Nina. Tato kazał nam usiąść, po czym nałożył każdej z nas posiłek na talerze. Od kiedy pamiętał, nie znosił sprzeciwów na temat jedzenia. Jedliśmy rozmawiając, aż w końcu Levington wyskoczyła z pytaniem, którego się obawiałam. - Widzi pan, organizuję piżamowe party. Czy Virginia mogłaby się wybrać? Chciałam poznać ją z moimi przyjaciółkami.
- Oh, no nie wiem. - zmarszczył czoło, zastanawiając się chwilę. - Właściwie Virginia powinna kogoś poznać. Niech będzie, tylko niech jutro będzie w domu, przed obiadem. - powiedział na koniec, po czym nas przeprosił, ale śpieszy się do pracy. Gdy tylko usłyszałam zamknięcie drzwi, naskoczyłam na koleżankę.
- Jak mogłaś go okłamać? Nigdy w życiu nie okłamałam ojca! - pisnęłam, lekko przerażona. W głowie miałam najczarniejsze scenariusze, o tym jak mój tata dowiaduje się o kłamstwie, a ja zostaje uziemiona do końca życia.
- Wyluzuj, to tylko małe przekręcenie faktów. Będziemy się świetnie bawić. - zapewniła, pomagając mi zmywać naczynia. Gdy już to zrobiłyśmy, udałyśmy się na górę, aby sprawdzić czy mam coś stosownego do ubrania. Nie byłam jakimś mistrzem modowym, ale według Niny nie było ze mną aż tak źle. To chyba był komplement? Brunetka grzebała w moich rzeczach, a ja spokojnie na to patrzyłam. Nagle prze oczyma miałam obcisłe, czarne rurki, które sprezentowała mi ciotka Jenny. Dokładnie pamiętam ten dzień. Wzięła mnie do centrum w moje urodziny, mówiąc, że mogę wziąć co mi się spodoba, a widząc moje wybory, sama wybrała te spodnie, których nigdy nie odważyłam się założyć.
- Te biodrówki są ekstra. - powiedziała, dokładnie przyglądając się spodniom. - Założysz je, a bluzkę weźmiemy ode mnie. Weź jakieś rzeczy na noc i się zbieramy.

Stałam w łazience, w domu Niny i patrzyłam ze wstrętem na czarną bluzkę. Usłyszawszy nawoływania dziewczyny, założyłam ową część garderoby na siebie i wszyłam z tego pomieszczenia. Stanęłam przed lustrem, przyglądając się sobie. Bluzka odsłaniała mi kawałek, trochę opalonego brzucha. W wakacje często bywaliśmy na plaży, ażeby się poopalać, z ciocią i mamą. Niepokoił mnie także dekolt ubrania. Miałam wrażenie, że piersi wyskoczą mi na wierzch, mimo iż nie były zbyt duże.
- Wyglądasz ślicznie! - ucieszyła się brunetka, stając tuż przy mnie. Sama była ubrana w czarne szorty "bombkę" i czarna bokserkę z nadrukiem. - Zrobimy ci lekkie loki, pomalujemy i będzie cudownie. - zaklaskała w dłonie, a ja jęknęłam. Czekała mnie godzina tortur. Za co to?
Po niespełna czterdziestu minutach miałam loki na głowie, a oczy potraktowane tuszem i kredką. Usta muśnięte malinowym błyszczykiem, mieniły się w świetle. Głupio przyznać, ale nie wyglądałam w tej chwili na taką nudziarę jaką jestem.
- No, to możemy się zbierać. - uśmiechnęła się, wysyłając do kogoś esemesa. - Napisałam do Alana, że wpadnę z kumpelą. - powiedziała, widząc mój wzrok. Jej komórka zawibrowała. - Im więcej dziewczyn, tym lepiej. - przeczytała na głos, po czym schowała urządzenie. Ostatni raz zerknęła w lustro. Podobały mi się jej wysoko związane włosy i grzywka spięta spinką. Nina była naprawdę śliczną dziewczyną, nie to co ja. Do domu chłopaka poszłyśmy na piechotę. Levington nie chciała ryzykować, nie wiedziała czy coś wypije, czy też nie. Nie chce stracić prawa jazdy, a do chłopaka jest niespełna pięć minut drogi. Zatrzymałyśmy się pod dużym, naprawdę pięknym domem. Już z daleka wiedziałam, że to tu. Rozpoznałam to po głośnej muzyce, krzykach i nastolatkach skręcających w stronę posiadłości. Weszłyśmy bez pukania, miałam zapytać czemu, ale doszłam do wniosku, że i tak by nie usłyszeli.
- Nina, cześć! - krzyknął jakiś chłopak, zbliżając się do nas. - A to pewnie ta kumpela?! - uśmiechnął się do mnie. Był już wstawiony, gdyż lekko się kiwał przy staniu. Przyjrzałam mu się dokładnie, nic w nim ciekawego nie było. Zwyczajny chłopak, zupełnie jak Matt, mój sąsiad imprezowicz. - Jestem Alan!
- To jest Virginia! - przedstawiła mnie moja koleżanka, a ja posłałam mu delikatny uśmiech. - Idziemy po coś do picia, pa! - powiedziała, ciągnąc mnie za rękę w stronę, jak mniemam kuchni. Nie pomyliłam się. Na blacie leżało dużo butelek z piwem, wódki i inne alkohole, które nigdy nie dotknęły moich ust.
- Nina skarbie. - usłyszałam i momentalnie obie się odwróciłyśmy. Przed nami stał naprawdę przystojny brunet, z milionem loczków na głowie i pięknymi, brązowymi oczami. Nie mogłam się nie uśmiechnąć widząc jego fryzurę. Wyglądał naprawdę słodko, jednak moje towarzyszka chyba nie podzielała mojego zdania, gdyż jęknęła głośno.
- Daj se siana Scott. - poprosiła, po czym trochę się rozpromieniła. - Poznaj Virginię.
- Ale ja chcę poznać bliżej ciebie. - odparł, czarująco się do niej uśmiechając. Nie powiem, ale trochę mnie to uraziło. Rozumiem, że nie jestem tak ładna jak moja koleżanka, że nie jestem też taka fajna i zgrabna, ale chyba nie jestem aż tak niewidzialna? Miałam ochotę stamtąd uciec jak najdalej, jednak Levington mi na to nie pozwoliła.
- Nie mam czasu na te twoje żałosne flirty, na razie. - mruknęła, ciągnąc mnie za rękę do salonu, gdzie cała masa nastolatków tańczyła, piła, paliła i zapewne robiła wiele innych rzeczy, o których nie miałam ochoty wiedzieć. - Nawet nie wiesz jak mi pomogłaś. - uśmiechnęła się do mnie, co odwzajemniłam. - Chodź zatańczyć. - już miałam zaprotestować, kiedy Nina wciągnęła mnie między pijanych nastolatków, po czym zaczęła tańczyć. Nie miałam najmniejszej ochoty na zabawę, czy tańce, a nawet na tą imprezę. Przyszłam tu dla świętego spokoju.
- Może później potańczę! - krzyknęłam, tak by usłyszała. Brunetka kiwnęła lekko głową, a ja ruszyłam w stronę kanapy. Usiadłam na niej, kompletnie nie zwracając uwagi na to, że ktoś tu jest. Dyskretnie zerknęłam na chłopaka siedzącego na drugim krańcu. W lewej ręce trzymał nieznany mi alkohol, a w drugiej papierosa. Dokładnie przyjrzałam się jego twarzy i rozpoznałam w nim chłopaka ze stołówki.
- To ta nowa. - rzucił, niby cicho, jego kumpel, a mimo to usłyszałam. Brunet nawet na mnie nie patrząc wzruszył ramionami i wbił wzrok gdzieś w tłum. Spojrzałam w tamtą stronę, w stronę niziutkiej blondynki, tańczącej w rytm muzyki. Dziewczyny rzucała "ukradkowe" spojrzenia mojemu "sąsiadowi", posyłając mu zalotny uśmiech.
- Hej mała, zatańczysz? - usłyszałam nad moim uchem. Trochę wystraszona spojrzałam na właściciela tego głosu. Był to wysoki blondyn o niebieskich oczach. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie i pokręciłam głową. - Mnie się nie odmawia. - syknął, łapiąc mnie za nadgarstek. Próbowałam się wyrwać jednak nie dałam rady, a gdy już chłopak chciał mnie do siebie pociągnąć, ktoś go zatrzymał.
- Wydaje mi się, że ona powiedziała nie. - odwróciłam się w stronę chłopaka, który siedział z drugiej strony kanapy. W oczach blondyna dostrzegłam strach, a już po chwili pocierałam mój nadgarstek. - A teraz spierdalaj mi z widoku. - rzucił nadal opanowany, a niebieskooki szybko stąd zniknął. Patrzałam to w tłum, gdzie przed chwilą się udał, to na mojego "wybawcę", a gdy już miałam podziękować, on najzwyczajniej w świecie w stał i udał się do, wcześniej obserwowanej blondynki.
- To Ryan Winner. - powiedział znajomy mi głos. Spojrzałam na Ninę, a ta uśmiechnęła się szeroko. - Chcesz już iść? - spytała, a ja pokiwałam głową. - To chodźmy. - wstała, po czym ciągnąc mnie za rękę przedostała się do drzwi. Żegnając się z kilkoma osobami, wyszłyśmy, kierując się do domu Panny Levington, a ja już po raz kolejny przed oczami miałam twarz chłopaka z papierosem, któremu na imię było Ryan. I choć próbowałam go wyrzucić z mojej głowy, to tego nie potrafiłam. Był naprawdę zagadkowy i tajemniczy, i za żadne skarby nie potrafiłam go rozszyfrować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz