Zerwałem się szybko z łóżka, gdy przed moimi oczami pojawiła się ta
sama scena, co powtarza się co każdą noc. Spadłem. Wytarłem dłonią mokre
od potu czoło. Wydostałem się z pod kołdry i wstałem. Spojrzałem na
zegar, była dziewiąta, więc wszyscy jeszcze spali. Podszedłem do szafy.
Wyrzuciłem z niej wszystkie swoje ciuchy i biorąc czystą bieliznę i
ubrania, wszedłem do łazienki.
Wyszedłem z łazienki już odświeżony i ubrany.
Wyciągnąłem z szuflady czysty zeszyt i długopis. Wyrwałem jedną kartkę i
zacząłem pisać.
Virginia .
Wiem, że to co teraz przeczytasz na pewno cię nie ucieszy, ale tak
będzie lepiej. Na początku chciałbym Cię przeprosić. Nie chciałem
wczoraj tak na Ciebie nawrzeszczeć, ale już wystarczająco dobrze mnie
poznałaś, by wiedzieć jaki jestem. Myślę, że jesteś jedną z tych osób co
zna mnie najlepiej, a tak nie powinno być. W ogóle to co się zdarzyło
nie powinno mieć miejsca, ale skoro już się tak stało, to niech tak
zostanie. Rozumiem, że możesz mieć teraz do mnie żal, chociaż już nie
raz tak się stawało i za każdym razem mi wybaczałaś. Jesteś dobrą osobą,
czasem , aż za bardzo, ale doceniam to. Naprawdę. Jednak nie piszę tego
listu po to, by pisać Ci jaka jesteś, bo Ty sama bardzo dobrze wiesz
jaka jesteś.
Piszę ; przepraszam, bo nie jestem w stanie powiedzieć Ci to prosto w oczy. Tak, masz rację, jestem ostatnio tchórzem. Może i tego mi nie mówisz, ale ja wiem , że tak jest. Przepraszam za wszystko, za to co było i za to co się stanie. Dziękuję , że za każdym razem , gdy Ciebie potrzebuję jesteś przy mnie. Szkoda tylko, że ja nie miałem nigdy i już pewnie nie będę miał okazji Ci pomóc..
Jest już prawie dziesiąta, a ja wciąż zastanawiam się co Ci tu napisać. To nie jest tak, że to wszystko jest bezsensu, bo nie jest. Ale lepiej jest odejść teraz, gdy jeszcze potrafię, niż miałbym zrobić to później. Za dużo od Ciebie wyciągnąłem. Za dużo, o wiele za dużo. Za wiele krzywdy Ci wyrządziłem, ale nie robiłem tego celowo. Pewnie teraz też Cię skrzywdzę, ale mam nadzieję, że mnie zrozumiesz.
Zaraz będę się pakował, a potem pójdę do Ciebie i tak jak obiecałem Twojemu tacie, naprawię Twój laptop. Potem zniknę. Piszę to, ponieważ wiem, że nie pozwoliłabyś mi odejść. Ale nie bierz tego do siebie. Chcę byś była szczęśliwa, a ze mną masz tylko problemy. Nie chcę niszczyć tego wszystkiego.
Piszę ; przepraszam, bo nie jestem w stanie powiedzieć Ci to prosto w oczy. Tak, masz rację, jestem ostatnio tchórzem. Może i tego mi nie mówisz, ale ja wiem , że tak jest. Przepraszam za wszystko, za to co było i za to co się stanie. Dziękuję , że za każdym razem , gdy Ciebie potrzebuję jesteś przy mnie. Szkoda tylko, że ja nie miałem nigdy i już pewnie nie będę miał okazji Ci pomóc..
Jest już prawie dziesiąta, a ja wciąż zastanawiam się co Ci tu napisać. To nie jest tak, że to wszystko jest bezsensu, bo nie jest. Ale lepiej jest odejść teraz, gdy jeszcze potrafię, niż miałbym zrobić to później. Za dużo od Ciebie wyciągnąłem. Za dużo, o wiele za dużo. Za wiele krzywdy Ci wyrządziłem, ale nie robiłem tego celowo. Pewnie teraz też Cię skrzywdzę, ale mam nadzieję, że mnie zrozumiesz.
Zaraz będę się pakował, a potem pójdę do Ciebie i tak jak obiecałem Twojemu tacie, naprawię Twój laptop. Potem zniknę. Piszę to, ponieważ wiem, że nie pozwoliłabyś mi odejść. Ale nie bierz tego do siebie. Chcę byś była szczęśliwa, a ze mną masz tylko problemy. Nie chcę niszczyć tego wszystkiego.
Możesz mnie teraz znienawidzić, powiedzieć, że jestem najgorszym dupkiem jakiego poznałaś, wyzwać od najgorszych. Rób co chcesz, ale mnie nie szukaj. To taka moja ostatnia prośba. Wyjeżdżam, jeszcze dzisiaj. Zmieniam też numer telefonu. Scott będzie wiedział gdzie ja jestem, ale nie proś go o mój adres ani numer , bo i tak Ci nic nie powie.
Jeżeli będziesz chciała się ze mną jeszcze kontaktować, to napisz do mnie list i zanieś go Scottowi, a on mi go przekaże. Proszę Cię nie miej mi tego za złe, ale ja po prostu muszę się stąd wyrwać. Chcę zapomnieć,a tutaj nie dam rady.
Dziękuję, że byłaś.
Przepraszam, Ryan.
Przepraszam, Ryan.
Złożyłem kartkę na pół i włożyłem do białej koperty, którą również znalazłem w szufladzie. Podszedłem do czarnej walizki, która stała obok szafy. Otworzyłem ją i zacząłem wkładać do niej wszystkie ubrania.Westchnąłem. Wziąłem swoją kosmetyczkę, gdzie miałem wszystko co potrzebne dla każdego faceta i włożyłem ją do walizki.
*
Stanąłem pod domem Virginii i zadzwoniłem
dzwonkiem. Po chwili drzwi otworzyły się, a w nich stanął ojciec
dziewczyny.
-Dzień dobry.
-Virginii nie ma.
-Ja wiem, przyszedłem naprawić jej laptopa ..
-Ach, tak. Proszę wejdź, chłopcze.
-Dziękuję. - powiedziałem, gdy stanąłem już w salonie.
-Wiesz ja z tym naprawianiem laptopa wtedy żartowałem, nie musisz tego robić.
-Muszę. Jestem jej i panu to winien.
-No dobrze, skoro chcesz. - powiedział i już za chwilę przyniósł laptopa.
-Dzień dobry.
-Virginii nie ma.
-Ja wiem, przyszedłem naprawić jej laptopa ..
-Ach, tak. Proszę wejdź, chłopcze.
-Dziękuję. - powiedziałem, gdy stanąłem już w salonie.
-Wiesz ja z tym naprawianiem laptopa wtedy żartowałem, nie musisz tego robić.
-Muszę. Jestem jej i panu to winien.
-No dobrze, skoro chcesz. - powiedział i już za chwilę przyniósł laptopa.
Po około godzinie laptop został już
naprawiony. W sumie to nawet nie był zepsuty, wystarczyło tylko go
sformatować. Może to i lepiej? Przynajmniej mniej czasu mi to zajęło i
jestem chociaż pewny, że ona tu nie wróci.
-Skończyłem. - oznajmiłem panu Slayton.
-Virginia będzie pewnie zadowolona.
-Mam taką nadzieję. - uśmiechnąłem się i ruszyłem w kierunku drzwi.
-Mogę mieć do pana małą prośbę ? - zapytałem, gdy już miałem wychodzić.
-A o co chodzi ?
-Przekazałby pan Virginii ten list ? - zapytałem i pokazałem mu kopertę.
-Ależ oczywiście.
-Dziękuję. - podziękowałem i dałem mężczyźnie kopertę, po czym się zmyłem.
Załatwione. Wykręciłem numer do Sam.
-Kochanie, możemy się spotkać ? - zapytałem, gdy po dwóch sygnałach odebrała.
-Teraz ?
-Jakbyś mogła.
-W sumie to jestem w szkole, ale wyrwę się na chwilkę dla ciebie. - powiedziała.
-Dzięki, aniele. Spotkamy się w parku, będę już tam czekał.
-Okej. Do zobaczenia.
Siedziałem na ławce, nie przejmując się tym, że za chwilę może gdzieś zza rogu wyskoczyć ojciec. Ostatnio było spokojnie, ale wiedziałem , że to tylko gra.
Ktoś zasłonił mi oczy swoimi dłońmi, które były miękkie i zadbane, co było wystarczającym powodem, że to nie on. Zdjąłem dłonie ze swoich oczu i już po chwili byłem przytulony do swojej dziewczyny.
-Wyjeżdżasz dzisiaj, prawda ? - zapytała.
-Tak.
-Dobrze, że chociaż chciałeś się pożegnać.
-Myślisz, że bym cię tak zostawił bez pożegnania ?
-Nie, ale wszystko jest możliwe.
-Tak, masz rację.
Siedzieliśmy już z jakąś godzinę przytuleni do siebie. Ale w końcu musiało się to stać. Nadszedł już ten czas.
-Muszę już iść.
-Dobrze, nie będę Cię zatrzymywała, bo to i tak nic nie da.
-Dziękuję.
-Kocham cię , Ryan.
-Ja ciebie też, Sam.
Wszedłem na górę po swoje rzeczy. Zabrałem je i zszedłem na dół.
-Szkoda, że już nas opuszczasz. - powiedziała matka Scotta.
-Muszę, zresztą nie mógłbym tak długo siedzieć na państwa głowie.
-Rozumiem, ale jesteś przyjacielem naszego syna i możesz tu wpadać i zostawać na ile chcesz, kiedy tylko będziesz miał ochotę.
-Zapamiętam to sobie . - uśmiechnąłem się do kobiety, a zaraz po tym do domu wszedł Scott.
-To już ? - zapytał na powitanie.
-Tak.
-Stary, tu już nie będzie tak samo bez ciebie.
-Przesadzasz.
-Już tak nie jest. W szkole jest tak dziwnie.
-Masz też innych kumpli.
-Ale to ty jesteś moim przyjacielem, Ryan.
-Do zobaczenia, Scott. - powiedziałem i podałem mu swoją rękę. Gest pożegnania.
-Do widzenia, pani Manson. - szybki ukłon.
Zostawiałem teraz coś za sobą. Jadąc pociągiem w stronę nieznanego, zaczynałem nowy rozdział w swoim życiu.
Ale wrócę tu, już niedługo...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz