czwartek, 3 stycznia 2013

Rozdział 37

      Wyszłam z domu, ostatni raz poprawiając, jak dla mnie, za krótka spódniczkę. Ale przecież moje zdanie w ogóle się nie liczy, prawda? Nina tego samego dnia, którego David po mnie przyjechał postanowiła mnie zabrać na zakupy, żebyśmy obie mogły odreagować. Cóż, ona bardziej na tym zyskała.. W każdym razie uzupełniłam moją szafę o wiele, według mojej opinii, niepotrzebnych cuchów, jednak tak jak mówiłam, ja nie mam nic do gadania, więc tak czy inaczej je mam. Moja wredna przyjaciółka doszła do wniosku, że jestem za mało dziewczęca, więc powinnam zmienić trochę swój styl. Podobno moje ciuchy mają potencjał, ale źle je dobieram. Jasne.. Dlatego też dziś wybierałam się do szkoły ubrana w białą bokserkę i jasno-fioletową spódniczkę z wysokim standem. Między bluzką, a ta kusą kiecką sięgająca jedynie do połowy ud, zapięłam gruby pasek z prześliczną sprzączką w kształcie motyla. Na nogach miała czarne rzymianki, a przez ramie przewiesiłam moją czarną, szkolną torbę. Na ramiona, by nie było mi przypadkiem za chłodno, lub jak woli Nina "żeby zaciekawić tych patałachów", miałam zarzucony fioletowy sweterek z rękawami trzy-czwarte. Muszę przyznać, że wszystko wyglądało razem prześlicznie, jednak to nie byłam ja. Kiecka była za krótka, nogi gołe, a bluzka odsłaniała mi dekolt. Ale Ninie się szaleńczo podobało, więc nie było mowy, że wyperswaduje jej ten strój z głowy. Miałam też nadzieje na oparcie w ojcu, jednak on stwierdził, że wyglądam prześlicznie i życzył mi miłego dnia w szkole. Cholera jasna, no! Jeszcze jest szansa w Scott'cie, który może powiedzieć, że wyglądam za bardzo wyzywająco i będę musiała się przebrać dla własnego bezpieczeństwa. Tak! Zobaczyłam samochód Mansona na podjeździe więc z uśmiechem ruszyłam w stronę tylnich drzwi. Widziałam jak brunet wychyla się z okna ze zdziwioną miną. Gdy tylko wsiadłam czekałam na te magiczne słowa, mówiące, że to karygodne bla bla bla.. Ale nie doczekałam się ich. Scott odwrócił się w moją stronę i zlustrował mnie wzrokiem.
- Wyglądasz.. - zaczął, a ja uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. - Wyglądasz inaczej.
- Inaczej jak? - spytałam.
- Inaczej.. - zamyślił się. - Inaczej ładnie. Bardzo ładnie. - dodał. Naburmuszona zsunęłam się na fotelu, a Nina wesoło zachichotała. A niech ich wszystkich szlag trafi.
- Jesteś czarująca, wiesz? - powiedziała śmiejąc się.
- Nienawidzę cię, wiesz? - odparłam, pokazując jej głupią minę.
- Ja też cię kocham, złotko. - odparła, uśmiechając się do mnie szeroko. - Skoro wszyscy już jesteśmy i wyglądamy olśniewająco. - powiedziała, przy ostatnich słowach perfidnie patrząc na mnie. Zołza. - To możemy jechać. - zakończyła i usiadła wygodniej w fotelu. Scott jak na zawołanie wyjechał z podjazdu i ruszył ulicą w stronę szkoły.
      Przeszłam obok idiotycznie piszczącej grupki dziewczyn i zaraz potem spostrzegłam, że to dziewczyna Ryana i jej spółka. Wywróciłam oczami widząc jak piszczą i krzyczą coś do siebie podekscytowane. Nie wiem o co chodziło, ale przeżywały to jak mrówka okres. Do moich uszu doszedł kolejny wrzask i naszła mi dziwna ochota, żeby zwrócić uwagę tej bandzie blondynek. Nie żebym coś miała do blondynek, ale wszystkie koleżanki Samanthy włącznie z nią nimi były. Niestety mimo chęci, nie miałam tyle odwagi, więc spojrzałam się jedynie na rozszalałe nastolatki i poszłam dalej. Chwilę później byłam już na stołówce. Najpierw podeszłam do bufetu po "zdrowe" śniadanko, składające się z hamburgera, frytek i pepsi w puszce, po czym ruszyłam do stolika, gdzie o dziwo nie było jeszcze nikogo. Wzruszyłam ramionami i usiadłam sama. Pewnie coś ich zatrzymało, ale zaraz dojdą. Wyciągnęłam z torby mój ulubiony magazyn. Dobra, przyznaje, że lubię czytać o modzie, oglądać zdjęcia z nowych kolekcji, najnowsze trendy, ale to nie znaczy, że widzę siebie w tych ciuchach. Niemal parsknęłam śmiechem widząc w gazecie dziewczynę ubraną podobnie do mnie, ale w innych kolorach. Przewróciłam kartkę i nagle usłyszałam nieznajomy głos, mówiący cześć. Podniosłam głowę i zdziwiłam się widząc obok mojego stolika wysokiego chłopaka, o czarnej czuprynie i ciemnej karnacji, która była naturalna, co widać było na rzut oka. Miałam dziwne wrażenie, że widziałam już gdzieś tego chłopaka, jednak nie miałam pojęcia gdzie.
- Hej. - odpowiedziałam niepewnie.
- Mogę się przysiąść? - spytał, uśmiechając się do mnie czarująco. Zaraz.. DO MNIE?
- W sumie to czekam na kogoś, ale.. - zaczęłam, spoglądając w stronę drzwi wejściowych, jednak po moich towarzyszach nie było śladu.
- To zajmie tylko chwilę. - zapewnił. Spojrzałam na chłopaka i musiałam przyznać, że był naprawdę przystojny.
- W takim razie proszę. - odparłam, wskazując na miejsce na przeciwko mnie. Czarnowłosy szybko je zajął i oparł ręce na blacie. Rzucił okiem na moją tackę i zaśmiał się pod nosem. - Co cię śmieszy? - zapytałam.
- Nie jesteś typem anorektyczki, co? - odpowiedział, wskazując na moje jedzenie. Zaśmiałam się patrząc na moje tłuste frytki. - Ale to dobrze, za dużo takich tu się kręci.
- Miło to słyszeć. - odparłam, uśmiechając się do niego delikatnie. Czułam jak krew powoli dopływa do moich policzków. To wszystko przez męskie towarzystwo. - A co cię do mnie sprowadza? - zagadnęłam.
- Ty. - odparł, patrząc mi głęboko w oczy. Nie mogłam wyjść z podziwu patrząc w jego ciemne, niemalże czarne tęczówki. Były takie magiczne, hipnotyzujące i.. Sama nie byłam pewna co w nich jeszcze było, ale zdecydowanie była to jedna z najpiękniejszych par oczu jakie w życiu widziałam. Moje policzki zaróżowiły się mocniej, więc spuściłam nieco głowę.
- To znaczy? - spytałam.
- To znaczy, że chciałem zapytać, czy nie znajdziesz może dla mnie trochę czasu w piątek? Zabrałbym cię na kolację, do kina.. co tylko byś chciała. - powiedział z tym przepięknym, śnieżnobiałym uśmiechem. Szczerze powiedziawszy był to najdoskonalszy uśmiech jaki widziałam. - Co ty na to?
- J-ja.. - za jąkałam się, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Nie powiem, chłopak był naprawdę przystojny i wydawał się być miły, ale ja, jakby nie patrząc, w jakiś tam sposób umawiałam się z Davidem i nie sądzę bym mogła teraz pójść gdzieś z tym czarującym chłopakiem. - Tak jakby się z kimś spotykam. - odpowiedziałam szczerze i spojrzałam w oczy chłopaka. Nagle blask jaki z nich bił jakby przygasł. Widziałam w nich rozczarowanie.
- A swojego jakby chłopaka bierzesz na poważnie, hm? - spytał, patrząc na mnie intensywnie. Sama nie byłam pewna jak traktuje Davida. Czy jest to coś poważnego, a może to będzie tylko szczeniacka miłość. Może on jest dla mnie nazbyt dojrzały? Nie wiem, sama nie wiem dokładnie.
- Nie wiem.. sama nie wiem. - przyznałam. - Przepraszam cię, gdyby nie te okoliczności, albo gdybym wiedziała, czy mogę się umawiać z innymi, to chętnie bym gdzieś z tobą poszła. - dodałam, a rumieńce powróciły na moje policzki. Chłopak uśmiechnął się delikatnie.
- W takim razie, kiedy będziesz już całkowicie wolna, odezwij się. - powiedział i podniósł się.
- Hej, ale jak masz na imię? - spytałam, przypomniawszy sobie, że czarnowłosy nawet się nie przedstawił. Chłopak zaśmiał się ze swojej głupoty.
- Przepraszam. Gdzie moje maniery? - rzucił i wyciągnął dłoń w moją stronę. - Ethan White.
- Vir.. - zaczęłam, ściskając jego dłoń.
- Virginia, wiem. - wyprzedził mnie. - W każdym razie, do zobaczenia. - pożegnał się i odszedł. Odprowadziłam go wzrokiem do stolika pełnego chłopaków. Barczysty blondyn rzucił do chłopaka jakiś tekst uśmiechając się głupawo, a po chwili wszyscy wybuchnęli śmiechem. Ethan usiadł na swoim miejscu z brzegu i kwaśno się na nich patrząc, zaczął coś mówić. Kilku z nich zerknęło na mnie, przez co speszona odwróciłam głowę. Ostatni raz spojrzałam na White'a, który również się mi przypatrywał. Posłałam mu delikatny uśmiech, co on odwzajemnił.
- Co to za przystojniak tutaj był? - spytała nagle Nina, a ja podskoczyłam jak oparzona. - I o czym rozmawialiście, że jesteś taka nerwowa? - dodała, uśmiechając się głupio.
- O niczym. - odparłam szybko.
- Jasne. - prychnęła siadając ze Scottem przy stole. - Gadaj.
- To naprawdę było nic. - odparłam. - Tylko zaprosił mnie na randkę. - dodałam szybko.
- Co? - spytali oboje w tym samym czasie. Byli nieźle zaskoczeni. Spojrzałam to na Ninę, to na Scotta.
- Co, a może jestem tak beznadziejna, że nikt nie może mnie nigdzie zaprosić, hm? - spytałam, unosząc do góry brew.
- Nie! - krzyknęli znowu razem. Miałam ochotę parsknąć śmiechem, ale dzielnie się powstrzymywałam.
- To dość oczywiste, że cie zaprosił. - odparła czarnulka. - W końcu wyglądasz olśniewająco. - dodała, wskazując ręką na mój ubiór. - Ale czy ty widziałaś jakie to ciacho? - spytała, uśmiechając się głupkowato. Scott odchrząknął znacząco. - Jak dla kogo, oczywiście. - dodała szybko, przybliżając się do swojego chłopaka, który uśmiechnął się delikatnie.
- Może i jest przystojny, ale to niczego nie zmienia. - rzuciłam, wpychając w siebie porcje frytek. - I tak mu odmówiłam.
- Czemu? - zdziwiła się dziewczyna.
- David?
- Och, no tak. - mruknęła pod nosem. - Głupi David. - dodała cicho, a ja posłałam jej karcące spojrzenie. - No co? Powinnaś umawiać się z kimś w naszym wieku, a nie! Jakimś starym dziadem dwudziestoletnim.
- Przesadzasz. - odpowiedziałam, tym samym kończąc rozmowę i powracając do konsumowania mojego śniadania. Jeszcze tylko jeden raz zerknęłam w stronę Ethana. Siedział nadal z kumplami i żywo o czymś rozmawiał. Tak, zdecydowanie był ciachem.
     Stałam razem z Niną przy jej szkolnej szafce. Kończyłam już lekcje, a ona musiała pomęczyć się przez jeszcze jedną godzinę. Dziewczyna paplała coś bez przerwy, a ja nie miałam już siły jej słuchać. Byłam zbyt podekscytowana spotkaniem z Davidem, które miało zaraz nastąpić. Brunet powiedział, że po mnie przyjedzie i zabierze mnie do domu. Jest tak kochany.
- Virginia, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - spytała z pretensją.
- Przepraszam. - jęknęłam. - To przez Davida.
- Kolejny minus waszej znajomości. - mruknęła, zamykając szafkę. Zmarszczyłam brwi, jednak nie skomentowałam jej słów. Czarnulka odwróciła się w moją stronę z dziwną miną. - Coś jest nie tak ze Scottem.
- Co masz na myśli? - zdziwiłam się.
- Nie zauważyłaś? Ciągle ktoś do niego dzwoni.. Czasem nie mogę z nim pogadać, bo jest zajęte. Nie wiem co się dzieje. - przyznała. Doskonale widziałam smutek w jej ciemnych oczach. Faktycznie, Scott był jakiś inny. - Myślę, że to jakaś dziewczyna.. Co ja mam zrobić? - jęknęła.
- Przestań. To nie jest żadna dziewczyna. - zapewniłam. - Scott za bardzo cię kocha. Musimy się przysłuchać tym rozmową. Jestem pewna, że się z nikim nie spotyka, ani nikogo nie poznał.
- Ale.. - zaczęła, jednak jej przerwałam.
- Nie ma ale. Przysłuchamy się tym rozmową, a potem porozmawiamy, dobrze? Może to ktoś z rodziny.. sama nie wiem, ale na pewno nie dziewczyna! - powiedziałam, posyłając jej pocieszający uśmiech. Po szkole rozległ się głośny dzwonek oznaczający lekcje. - Idź na lekcje. Spotkamy się u ciebie, tak? - upewniłam się.
- Tak, o tej co zawsze. - odparła, wzdychając. - Na razie.
Pomachałam jeszcze dziewczynie i szybko udałam się w stronę wyjścia. Rozejrzałam się uważnie dookoła wyszukując w tłumie aut, samochód Davida. Nagle ktoś stanął tuż przy mnie.
- Witam ponownie. - rzucił uśmiechnięty Ethan.
- Cześć. - odparłam, odwzajemniając gest.
- Czyżbyś nie miała podwózki? - zagadnął, przechylając głowę lekko na bok. Musiałam przyznać, że wyglądał tak naprawdę uroczo. - Bo ja bardzo chętnie cię odwiozę.
- Ja.. Bardzo chętnie, ale tak właściwie to mam podwózkę. - odpowiedziałam nieco skrępowana. Czułam się dziwnie odmawiając temu chłopakowi po raz kolejny. Tym bardziej, że był taki miły i dobrze wychowany.
- Och.. no tak. Jakby chłopak. - rzucił, robiąc zabawną minę. Zaśmiałam się.
- Dokładnie. - mruknęłam, unosząc głowę do góry tak by spojrzeć w jego oczy.
- W takim razie, do zobaczenia jutro. - powiedział, uśmiechając się, jednak nie ruszył się wcale.
- Do zobaczenia. - odparłam, odwzajemniając gest i powoli odeszłam. Z daleka zobaczyłam Davida opartego o samochód, marszczącego intensywnie brwi. Obróciłam się jeszcze na chwilę w stronę White'a i pomachałam mu, po czym szybkim krokiem ruszyłam w stronę Levingtona.
- Hej. - przywitałam się.
- Cześć. - odpowiedział dziwnym głosem, po czym odchrząknął. Pocałowałam go przelotnie w usta i podeszłam do drzwi, które zaraz mi otworzył. - Konkurencja? - zapytał jeszcze zanim wsiadłam do środka.
- Nie sądzę. - rzuciłam, rozsiadając się w fotelu.
- To dobrze. - odparł, uśmiechając się do mnie. - Zapomniałbym. - dodał, siadając. Spojrzałam na niego zdziwiona. O czym mógłby zapomnieć? Przecież wszystko jest jak zawsze. - Pięknie wyglądasz. - zarumieniłam się na te słowa, delikatnie uśmiechając. David zawsze był i będzie cudowny.
- Głupek. - mruknęłam i pochyliłam się nad brunetem. Musnęłam delikatnie jego wargi. - Dziękuje. - wyszeptałam prosto w jego usta, odsuwając się od niego. Chłopak zmarszczył brwi. Był lekko zaskoczony moim odważnym ruchem, jednak było to miłe zaskoczenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz