czwartek, 3 stycznia 2013

Rozdział 39

     W poniedziałkowy poranek obudziłam się bardzo spóźniona i bardzo zmęczona. Zdziwiona moim niedospaniem wytężyłam umysł i nagle wszystko mi się przypomniało. Nina była u mnie na noc z soboty na niedzielę, po tym jak przyszła i powiedziała, że Scott gdzieś pojechał i tylko umocnił ją w przekonaniu, że ją zdradza. Nie mogłam patrzeć na jej cierpienie, dlatego też wzięłam z lodówki duże opakowanie lodów czekoladowo - waniliowych, posadziłam ją przed telewizorem i oznajmiłam, że zostaje na noc. Nie chciałam, żeby zrobiła coś głupiego. Zadzwoniła do niego z płaczem, czy coś w tym stylu. Wyjęłam najcudowniejszy film w historii kin, czyli Szkołę Uczuć i obie go obejrzałyśmy, płacząc jak wariatki. Szybko położyłyśmy się spać, ale mimo to wstałyśmy koło godziny dwunastej. Nina nadal była smutna i zrozpaczona, dlatego też się poświęciłam i pozwoliłam jej zabrać siebie na zakupy. Wcześniej pojechałyśmy do niej, żeby się ładnie ubrała i zabrała kartę kredytową. W tym czasie ja przywitałam się z Davidem, który przyczłapał do kuchni zaspany, ubrany jedynie w szare spodnie dresowe. Zarumieniłam się i pozwoliłam półnagiemu chłopakowi na namiętny pocałunek, pomimo tego, że strasznie zawstydzała mnie jego golizna. Zakupy robiłyśmy godzinami, a potem pojechałyśmy do mnie. Nina postanowiła wybrać mi na dzisiejszy dzień jakieś ciuchy, a potem wybrała coś dla siebie z nowo kupionych rzeczy. Chciała wyglądać pięknie, gdy Scott będzie z nią zrywał. Chciała by żałował. Mówiłam jej, że to idiotyczne, bo on ją bardzo kocha, ale Nina wcale mnie nie słuchała.
      Sama nie wiem jak udało mi się wykąpać, ubrać, uczesać i umalować w tak krótkim czasie. Dzięki boku spakowałam się w sobotę po tym jak odrobiłam wszystkie lekcje. Nie miałam czasu, więc sięgnęłam jedynie po jabłko i skierowałam się do wyjścia. Zatrzymałam się przy lustrze i zdziwiona spojrzałam w swoje odbicie. Nina miała rację, wyglądałam w tym stroju bardzo ładnie. Wymusiła na mnie założenie jasnych dżinsów z ciemnymi plamami, do tego czarnej bokserki z trzema małymi guzikami przy biuście, z których jeden był dopięty i z małą kieszonka po lewej stronie. Na nogi pozwoliła mi założyć moje czarne trampki. Na ramiona zarzuciłam moją szarą skórę. Wyglądałam bardzo ładnie i czułam się w tym dobrze, nawet pomimo tego, że bluzka ledwo sięgała biodrówek i czasem odsłaniała mi brzuch. Pierwszy raz czułam się, mimo wszystko, komfortowo w rzeczach wybranych przez moją przyjaciółkę. Dość niezwykłe uczucie.. Uśmiechnęłam się do siebie i wyszłam. Na podjeździe już czekała Nina. Miałam cichą nadzieję, ze zrezygnuje ze swojego "zerwaniowego" stroju, jednak myliłam się. Miała na sobie czarną sukienkę bez ramiączek, do połowy ust. Na ramieniu miała jedynie czarną torbę, a na nogach wysokie, czarne szpilki. Podeszłam do niej szybko.
- Ty naprawdę zwariowałaś. - rzuciłam na przywitanie.
- Niech żałuje. - odpowiedziała jedynie, obejmując ramiona dłońmi. Była zima i pomimo tego, że nie odczuwaliśmy tego tutaj, to wiał zimny wiatr. Dlatego ja zawsze zabierałam z sobą sweter, czy kurtkę. Nina także, ale musiała sobie coś głupiego ubzdurać i teraz marzła.
- Może poczekamy na niego w domu? Marzniesz. - słusznie zauważyłam.
- Jedzie. - odparła tylko i pozwoliła rękom swobodnie opadać wzdłuż ciała, a na twarz przywdziała sztuczny uśmiech. Wywróciłam oczami. Z nią nie da się rozmawiać. Scott przywitał nas wesoło i z wielkim bananem na twarzy. Nawet wysiadł z wozu by mnie uściskać, a potem wpił się zachłannie w usta swojej dziewczyny. Na pierwszy rzut oka widać było, że strasznie za nią tęsknił i nie mógł się doczekać powrotu, nie ważne gdzie był, ani co robił. Kochał ją i widziałam to z daleka. Szybko wsunęłam się do wozu, nie chcąc przerywać im tej chwili. Loczek złapał dziewczynę mocno w pasie i uniósł do góry. Śmiał się, gdy Nina głośno pisnęła. Pocałował ją jeszcze raz i otworzył przed nią drzwi.
- On nie ma innej. - powiedziałam szybko, gdy je zatrzasnął. - Popatrzy tylko na niego. - dodała, a zaraz potem Manson znalazł się w wozie.
- Naprawdę za wami tęskniłem. - powiedział po raz kolejny. - Cieszę się, że tu jestem.
     Dojechaliśmy do szkoły w miłej atmosferze. Scott głównie pytał o nas weekend, mówiąc, że sam nie robił prawie nic. Nina skłamała, że po prostu byłyśmy na zakupach i spędzałyśmy czas jak zawsze. W ogóle nie dała mu po sobie znać o tym o co go podejrzewa, a on zdawał się tego nie widzieć. Kiedy tylko wysiedliśmy, jego telefon się rozdzwonił. Zatrzymałyśmy się, czekając na niego.
- Co jest? - spytał na przywitanie. - Właśnie przyjechałem z dziewczynami. Yhym. Yhym. Jasne, na pewno. W ten? - przegryzł wargę. - Dobra. No wiesz! Tak, pamiętam. Dam. Zawiodłem cię kiedyś? - spytał, a po chwili się zaśmiał. Zmarszczyłam brwi.
- To te telefony. - mruknęła czarnulka, patrząc się na chłopaka przenikliwym wzrokiem. W ogóle nie brzmiały mi jak rozmowa z kochanką.
- Do zobaczenia. - odpowiedział na pożegnanie. Wyciągnął z auta swój plecak i do nas podszedł. - Chodźmy. - rzucił i złapał dłoń Niny, po czym wszyscy ruszyliśmy w stronę szkoły. Nie mogłam wymazać jego rozmowy z głowy. Byłam pewna, że nie ma innej. Nie brzmiał jakby tak było. I to "Zawiodłem cię kiedyś?". Nie dawało mi ono spokoju i mieszało w głowie, ale postanowiłam się tym teraz nie martwić. Zapytam go o to kiedy indziej, jak będziemy sami, co jest bardzo trudne, zwłaszcza, że on bez Niny się na krok nie rusza. Uwielbia chodzić po nią pod salę, odprowadzać, przytulać na korytarzu, czy rozmawiać. Westchnęłam. I jak ona może podejrzewać go o coś takiego?
- Zobaczymy się na lunchu? - spytałam, zatrzymując się.
- Jak zawsze. - odparł z uśmiechem Scott.
- Na razie! - odparłam i ruszyłam korytarzem w prawo, gdy oni ruszyli prosto. Usiadłam na parapecie okna i wyjęłam zeszyt od historii. Wiedziałam, że nauczycielka będzie pytać jak zawsze, a nie chciałam być nieprzygotowana. Mimo to nie mogłam się skupić na treści, czytałam zdania po kilkanaście razy. Ciągle myślałam o tej piekielnej rozmowie Scotta. Miałam wrażenie, że wiem z kim rozmawia, czułam to, jednak nie wiedziałam kim jest jego tajemniczy rozmówca.
- Rozmówca. - szepnęłam sama do siebie i nagle mnie olśniło. - Ryan! - wykrzyknęłam, a kilkoro uczniów zaczęło się rozglądać po korytarzu, szukając wzrokiem bruneta. Zarumieniłam się i zasłoniłam zeszytem. To bardzo możliwe! Zapytam o to Scotta, wymuszę na nim prawdę. Już za bardzo go kryje. Może mi powiedzieć, czy z nim rozmawia, czy nie. Wcale go tym nie wyda. Ale przecież.. dzwoniłam do niego. Nie raz, a pięćdziesiąt! Zmienił numer. Zapewne ma nowy. Jednak Manson to jego przyjaciel, zapewne mu go podał. A gdyby tak.. nie, nie zabiorę mu telefonu i nie ukradnę mu numeru. To poniżej mojej godności! A poza tym, jeszcze nic nie wiem na pewno.
- Wchodzi panienka, czy czeka na specjalne zaproszenie? - usłyszałam surowy głos nauczycielki. Potrząsnęłam głową i spojrzałam na panią Figgles. Zarumieniłam się i spuściłam głowę.
- Przepraszam. - wymamrotałam i pomaszerowałam do mojej ławki zawstydzona.
- Zgaduje, że panienka Slayton umie wszystko doskonale. - rzuciła ironicznie, a ja miałam ochotę walnąć się w czoło za swoją głupotę. - Wstań. - powiedziała i tak też zrobiłam. A potem zadała mi takie pytania, że zrobiło mi się głupio. Nie znałam żadnej odpowiedzi. Żadnej. - Siadaj. - rozkazała. - Niedostateczny! - oznajmiła i zanotowała coś w zeszycie. Usiadłam załamana. Moja pierwsza jedynka w życiu. Ja nie dostaje jedynek! Cholera jasna. Co by Ryan o tym powiedział? Uśmiechnęłam się pod nosem. Panna nieśmiała się nie przykłada. Nie ładnie. Ktoś powinien ją ukarać za nieposłuszeństwo i brak odpowiedzialności. Chętnie się tym zajmę.  - powiedział tak dobrze mi znany głos w mojej głowie.
     Jak zawsze siedziałam i czekałam na te papużki nierozłączki. Porządnie się zdziwiłam widząc Scotta samego idącego w moim kierunku.
- Gdzie Nina? - spytałam.
- Zaraz przyjdzie. Nauczycielka ją zatrzymała, a ona poprosiła mnie, żeby nie czekał. - wyjaśnił siadając na przeciwko mnie. - To dobrze, bo mam coś dla ciebie.
- Dla mnie? - zdziwiłam się, nie rozumiejąc o co chodzi.
- Tak, dla ciebie. - odparł, szukając czego w plecaku. - To takie dziwne? - spytał, a ja nie odpowiedziałam. To bardzo dziwne! Wyjął  z plecaka jakąś książkę. Otworzył ją i uśmiechnął się półgębkiem. Wyjął dwie koperty
- Poczekaj. - rzuciłam, a on zmarszczył brwi. - Najpierw musisz mi coś powiedzieć.
- Co takiego? Coś się stało? - zmartwił się.
- Nie. Tak.. sama nie wiem. - odparła wzdychając. - Chodzi o ciebie. O twoje telefony. Nina ubzdurała sobie, że poznałeś jakąś dziewczynę. Teraz, że u niej byłeś, ale..
- A jednak. - mruknął, a ja spojrzałam na niego zaskoczona. - Podejrzewałem, że tak jest ale przysięgam ci, że to nie prawda. Sama zobaczysz jak ci to dam. - wskazał na koperty. - Ale chciałaś coś powiedzieć.
- Tak. - przytaknęłam i przegryzłam dolną wargę. - To Ryan, prawda? - bardziej stwierdziłam, niż zapytałam, a on wybałuszył na mnie oczy. - To z nim tak ciągle rozmawiasz. Powiedz mi prawdę.
- Ja.. skąd ty.. - zaplątał się w słowach. Zerknął na koperty, a potem spojrzał mi prosto w oczy. Pierwszy raz dłużej się przyglądałam jego. Tęczówki miał zupełnie podobne do tych Ryana, jednak w jego było więcej szczęścia i wcale nie maskował swoich uczuć w odróżnieniu do swojego przyjaciela. - Tak. To Ryan, ale proszę, nie każ mi dawać ci numeru, czy mówić gdzie jest. Proszę. On robi to, bo na swój sposób się o nas troszczy. O mnie i Nine. O ciebie.
- Dobrze. Nie będę cię prosić. - zapewniłam. - Ale wiec, że mam mu wiele do powiedzenia. I wątpię, że by mu się to spodobało. - dodałam.
- Dlatego mam to. - powiedział nagle i przysunął w moją stronę listy, kładąc je przede mną. - To od niego. Nie chce z tobą rozmawiać przez telefon, cóż nie będę mówił czemu, bo powód jest po prostu śmieszny. - odparł, patrząc jak łapie listy do rąk. Obracałam je w dłoniach. "List numer jeden: Przepraszam" pisało na jednym. "List numer dwa: Żałosny jestem, prawda?" tak nazywał się drugi. Przejechałam palcem po nierównych literkach. Przypomniałam sobie pierwszą wiadomość, którą mi zostawił. A właściwie kazał mojemu ojcu mi przekazać. Spojrzałam na Scotta, choć miałam głupią ochotę się rozpłakać. On nigdy nie pozwoli mi o sobie zapomnieć.
I dobrze. - powiedział ten nieznośny głos w mojej głowie.
- Przeczytaj je. Jak chcesz to odpisz. Dasz mi, a ja mu zawiozę.. - mówił, ale mu przerwałam.
- To u niego byłeś? Jak on się ma? Wszystko w porządku? Znalazł sobie jakieś miejsce? Jak się czuje? - zasypałam go pytaniami.
- Dobrze, u niego wszystko dobrze. Znalazł naprawdę świetne miejsce. Mieszka z pewną kobietą. - powiedział, a ja skrzywiłam się z obrzydzenia. Tego bym się po nim nie spodziewała, mimo wszystko. - Nie rób takiej miny. Ma 51 lat. Jej syn wyjechał na studia. Jestem pewnie, że czuje się pewniej mając mężczyznę w domu. - westchnęłam. Tak, przy nim na pewno jest bezpieczna i tak się czuje. Ja zawsze czułam się przy nim bezpieczna. Nie martwiłam się o nic w chwilach z nim spędzonych. Nawet gdy jego ojciec okazał się psychopatą, który zabił własną żonę. Przy nim byłam spokojna, nie bałam się..
- Napisał do mnie. - powiedziałam. Dotarło to do mnie dopiero teraz.
- Do Niny też. - odparł po chwili, a ja zmarszczyłam brwi. - Nie martw się, nie zrobiłby tego, gdybym nie nalegał, że coś jest między wami.
- Ale przecież nic nie ma. - odparłam w osłupieniu. Jak on w ogóle mógł pomyśleć coś takiego? Przecież wie o tym, że spotykam się z Davidem i jestem przy nim szczęśliwa.
- Następna. - westchnął, a zaraz przy nas zjawiła się Nina. Brunet pocałował ją w czoło i oznajmił, że idzie po coś do jedzenia.
- Ryan. - powiedziałam z uśmiechem. - To Ryan ciągle do niego dzwoni. Tak sądziłam po dzisiejszym telefonie i przyznał się. To u niego był. - powiedziałam, a ona patrzyła na mnie z niedowierzaniem i szczęściem w oczach. - Czy nie wydaje ci się to oczywiste? Nie chciał nam powiedzieć gdzie się wybiera. Wyjaśnił tylko, że nie ma go w mieście. Pojechał do niego, odwiedził go. - powtarzałam.
- Czyli mnie kocha. Naprawdę kocha. - szepnęła sama do siebie.
- Nie wiem jak mogłaś w to wątpić. - rzuciłam.
- Ja też nie. - przyznała. - A co u Ryana? Martwiłam się o niego odkąd pojechał. - przyznała.
- Ja tak samo. Ale wszystko dobrze. Mieszka z 51-latkom. Zgaduję, że jest jej bardzo przydatny. Jej syn wyjechał na studia, więc pewnie czuła się samotnie, a teraz przynajmniej wie, że z nim jest bezpieczna. - Nina pokiwała głową. - Napisał do mnie. - dodałam po chwili, a ona uśmiechnęła się szeroko na te słowa. - Do ciebie też, ale.. Scott coś bredzi, że to przez jego sugestie. - wyznałam.
- Jakie sugestie? - spytała.
- Że coś jest między nami. Mną i Ryanem. - wyjaśniłam. Czarnulka nic nie powiedziała, ale jej wzrok mówił sam za siebie. Zgadzała się z nim w stu procentach i widziałam to w jej oczach. Cholera! Jak oni mogą o tym w ogóle myśleć? Nie skomentowałam tego, wolałam już więcej nie zaprzeczać, bo jak widać to prowadzi donikąd. Jak tylko przy stoliku zjawił się Scott, Nina czule go pocałowała. Chłopak spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a ja uśmiechnęłam się porozumiewawczo. Posłał mi wdzięczny uśmiech i zaczął rozmawiać z dziewczyną. Takich ich lubiłam najbardziej. Szaleńczo w sobie zakochanych. Westchnęłam i schowałam szybko dwa listy. Otworze je w domu, kiedy będę sama i nikt mi nie będzie przeszkadzał.
     Usiadłam na balkonie z dwoma kopertami w ręce. Otworzyłam list numer jeden. Czytałam powoli analizując każde jego słowo. Uśmiechnęłam się delikatnie. "Gdybym tam był to odpowiedziałbym Ci, że lubię gdy na mnie się złościsz, bo marszczysz wtedy tak śmiesznie nosek.." Nagle dotarło do mnie, jak bardzo za nim tęsknie. Jak bardzo bym chciała, żeby powiedział mi to prosto w oczy, czy wkurzył. Ale prawda jest taka, że w ogóle się na niego nie gniewałam. Nie teraz, nie w tej chwili. Nie umiałam. Po prostu nie umiałam. Zdziwiła mnie końcówka, ale nie myślałam nad tym dłużej. Szybko złapałam do ręki drugi list. "Żałosny jestem, prawda?"
- W ogóle. - szepnęłam i go otworzyłam, po czym zaczęłam czytać. Ach ten Scott, nie musiał mu mówić o zmianach, które wymusza na mnie Nina. Zaśmiałam się. Tak, modowe przegięcie. Lepiej bym tego nie ujęła. Skrzywiłam się widząc końcówkę. Westchnęłam i wróciłam do pokoju po kartkę i długopis. Zagryzłam wargę, co by tu napisać?
To co leży ci na sercu. 


Kochany Ryanie.

Dziękuje za listy. Chciałabym się na ciebie gniewać, ale cóż, najwidoczniej nie umiem w tej chwili. Cieszę się, że nie próbujesz o mnie zapomnieć. Mimo wszystko. Boli mnie trochę, że wolisz pisać, niż się ze mną zobaczyć, ale co ja na to poradzę, prawda? Nie wpłynę na ciebie, uparciuchu. Wybacz, że nie marszczyłam nosa, ale uśmiech był silniejszy ode mnie. Tęsknie za tobą, wiesz? I bardzo się martwię, chociaż Scott mówił mi, że wszystko u ciebie w porządku. Wspomniał też, że szukasz pracy. Mam nadzieję, że coś znajdziesz. Wiesz, modle się o ciebie kiedy tylko mogę. I zawsze proszę Boga o to samo. Żeby się tobą opiekował i nikomu nie pozwolił cię skrzywdzić. Mam nadzieję, że mnie wysłuchał i tak właśnie jest. Nie chcę byś cierpiał, za dużo już przeżyłeś. Wcale też nie uważam, że jesteś żałosny, a listy mimo, że staroświeckie to są cudowne. Może nawet nie wiesz, ale po piśmie można wiele rozpoznać. Na przykład czy ktoś pisał list w pośpiechu, czy będąc złym. List wiele mówi o człowieku, ale nie każdy to widzi. Jakbyś zgadł z tą konkurencją. Nie wiem co się dzieje, naprawdę, ale ostatnio bardzo miły chłopak zaprosił mnie na randkę. Możesz w to uwierzyć? Do mnie to nadal nie dociera. A był naprawdę przystojny. Nazywa się Ethan i wydaję mi się, że jest w twoim wieku. W każdym razie nie dziękuje za szczęście z Davidem, nie chciałabym zapeszyć. Wiesz kiedy wrócisz? Naprawdę chciałabym cię zobaczyć. Jest możliwość, że Scott mnie do ciebie zabierze? Może mi nawet oczy zawiązać, aż do domu w którym mieszkasz. Cokolwiek. Możesz mnie stamtąd nie wypuszczać, co tylko chcesz, ale spotkaj się ze mną. Tęsknie, bardzo tęsknie. I nie uwierzę, że jest z tobą wszystko w porządku dopóty, dopóki sama nie zobaczę tego na własne oczy. Co do Niny to masz rację. Sama skazałam się na to niebezpieczeństwo i będę musiała z tym żyć. Ale jest cudowną przyjaciółką, a to rekompensuje mi wszystko. Cieszę się, że i do niej napisałeś. Mówiła mi, że się o ciebie martwiła. Trochę ją uspokoił fakt, że Scott u ciebie był i powiedział, że wszystko gra. Mam nadzieję, że wkrótce napiszesz. Chcę już usłyszeć co u ciebie, jak sobie radzisz. Nie myślałeś o mailu? Będziesz przecież bezpieczny, nie musisz podawać prawdziwych danych. I przemyśl to spotkanie, nie martw się też o nas. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Nina trochę świrowała, sądząc, że Manson ma inną, ale uspokoiła się wiedząc, że to tylko ty. Dość zabawnie to wyszło, nie sądzisz? Myślę, że masz rację co do Sam.. jak się kogoś kocha, to tęskni się i to bardzo. Ma się wtedy wrażenie, jakby ktoś wyrwał nam serce. Czasem nawet odebrał sens życia. To zależy od tego czy zobaczysz jeszcze kiedyś tą osobą, czy wiesz, że już nigdy się nie spotkacie. A najgorsze jest jak tęsknisz za kimś kto cię opuścił. Tak, wtedy chyba boli najbardziej. Jednak mam nadzieję, że Sam nie jest na ciebie tak wściekła za tą ucieczkę jak ja. Jednak mimo wszystko, nie napisze ci krótkiego "spierdalaj", bo wcale nie chcę, żebyś się ode mnie odczepił. Chcę, żebyś, nawet na ten pokręcony listowny sposób, był w moim życiu.

Z utęsknieniem czekam na twoją odpowiedź.
Szaleńczo zmartwiona, Virginia.
     Przeczytałam list jeszcze kilka razy i uśmiechnęłam się delikatnie. Trochę długi mi wyszedł, ale przecież był odpowiedzią na dwa jego. Zgięłam kartkę i wsadziłam do koperty, na której nabazgrałam kilka słów. "List pierwszy: Obiecaj, że o mnie nie zapomnisz."
*

     Zmarszczyłam nos. Kompletnie nie wiedziałam co mu napisać. Zgadzałam się ze Scottem i byłam pewna, że napisał do mnie tylko przez jego sugestie, co nie oznacza, że mnie to wcale nie cieszy. Ale mimo wszystko, to do Virginii pisze z serca. Bo chce jej powiedzieć wszystko, bo nie chce jej stracić. Nagle mnie olśniło, złapałam za długopis i zaczęłam pisać.
Drogi Ryanie.

Dziękuje za list. Scottowi, a także tobie już wybaczyłam ten wyjazd i tajemnice. Rozumiem, doskonale rozumiem, choć sama postąpiłabym zapewne inaczej, ale to twoja decyzja i twoje życie. Nie straciłeś mnie, jak wrócisz, a nawet jak tam zostaniesz, możesz na mnie polegać. Zawsze. Pamiętaj o tym. Ale, powiedzmy sobie prawdę. Nie piszesz do mnie, bo tęsknisz, czy też dlatego, że chcesz, bym była pewna, że z tobą wszystko w porządku. A mi to wcale nie przeszkadza, naprawdę. Piszesz, bo nie możesz się pogodzić z prawdą, że na Virgini naprawdę ci zależy. Wiem to i nie wmówisz mi, że jest inaczej. Sam musisz to zaakceptować. I nie wymigasz się tekstami typu "Zależy mi na niej jak na przyjaciółce". Nie uwierzę w to. Wiem jak na nią patrzysz, a poza tym wasz pocałunek mówił wiele. I choć jest, jako tako, z moim bratem, to naprawdę wolałabym żebyś tu był i jak facet wyznał jej co czujesz. Nie zamydlisz mi oczu z "miłością" do.. Sam czy jak ona ma na imię. Obiecaj mi, że kiedyś staniesz przed nią i powiesz prawdę, dobrze? Ale najpierw przyznaj ją przed samym sobą. Nie oczekuje następnego listu. Wszystkie wiadomości przekazuj Scottowi, dobrze? A wszelkie przemyślenia, płynące prosto z serca, przelewaj na papier i kieruj do Virginii. Mam nadzieję, że wszystko jest naprawdę w porządku, a z tobą wszystko dobrze. Nie martw się o nas i wracaj szybko. Koło Virginii robi się tłoczno. Z jednej strony David, a z drugiej ten przystojniak, Ethan. Jeśli wrócisz będziesz jeszcze miał szansę ją odzyskać. Mam nadzieję, że tęsknisz. Za nią i za nami wszystkimi. To będzie twoja kara za wyjazd, aż do jego końca. Do ostatniego dnia. Dbaj o siebie i nie pakuj się w kłopoty.

Ściskam, Nina.

Ps. Nie mów Scottowi, że nazwałam Ethana przystojniakiem!
Uśmiechnęłam się i schowałam kartkę do koperty. Jeśli to mu nie przemówi do rozumu, to już nie wiem co.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz