czwartek, 3 stycznia 2013

Rozdział 40

             Uśmiechnąłem się do stojącego za ladą dzieciaka i czekałem, aż przyjdzie ktoś dorosły. Nie wierzyłem w to, że przez  jeden weekend , człowiek może zmienić swoje nastawienie na wszystko. Dosłownie wszystko.
-Przepraszam, że czekał pan tak długo. - usłyszałem za sobą kobiecy głos.
-Nic nie szkodzi.
-Kochanie, możesz już iść się bawić. - zwróciła się do chłopczyka, który na oko miał może z osiem lat. Gdy chłopiec wyszedł, przyjrzała mi się uważnie, po czym zaczęła mówić. - Pauline mówiła, że jest pana daleką ciotką i że bardzo zależy panu na jakiejkolwiek pracy. To prawda ?
-Tak, zgadza się.
-Cóż, właściwie to mogę panu zaproponować pracę, tym bardziej , że ostatnio nie mam zbytnio czasu. Wie pan ? Urodziłam niedawno dziecko i nie mam po prostu siły na nic, więc dodatkowy pracownik się przyda. Pracował pan kiedyś na kasie fiskalnej ?
-Tak.
-To bardzo dobrze się składa ! - krzyknęła uradowana.
               Wyszedłem ze sklepu z szerokim uśmiechem. Szczęście się do mnie uśmiechnęło. Nawet słońce zza chmur zajrzało. Z oddali zauważyłem kwiaciarnię, postanowiłem więc zrobić Paulinie drobny prezent i kupić jej kwiaty.
                Wszedłem do domu, ściągnąłem kurtkę i buty, po czym zacząłem szukać Pauline, która jak się okazało była w kuchni i jak zwykle coś gotowała.
-Dziękuję. - powiedziałem, gdy odwróciła się w moją stronę, a następnie podałem jej kwiaty. - Taki drobiazg, nawet nie ..
-Nie musisz. To cała przyjemność ci pomagać.
-Mimo wszystko, dziękuję. - szepnąłem i pocałowałem staruszkę w policzek. - Co na obiad ?
-Klopsiki.
                  Minęło już kilka ładnych dni i nim się obejrzałem nastał piątek. Było tylko coraz lepiej. Narzekać nie mogłem, chociaż miałem dużo roboty, to jednak cieszyło mnie to. Lepiej jest coś robić, niż siedzieć całymi dniami w domu i rozmyślać.Zapiąłem kurtkę i wyszedłem z domu. Swoje kroki kierowałem do sklepu, w którym od wtorku pracowałem. Pracę w piątki kończymy szybciej, dlatego też będę miał czas by się przyszykować i zrobić jakieś zakupy przed przyjazdem Mansona. Ciekawość od środka mnie rozbiera, czy któraś z dziewczyn mi odpisała, w sumie miałem taką nadzieję..Wszedłem do sklepu, w którym po przekroczeniu drzwi zadzwoniły dzwonki. Zabawne.
-Dzień dobry. - przywitałem się z Nicole Ludkis, moją pracodawczynię.
-Witaj , Ryanie.
-Cześć mały. - rozczochrałem Ronaldowi włosy, na co ten się zaśmiał.
-To ja cię zostawiam, bo idę na zakupy..
-Macie sklep i jeszcze na zakupy chodzić musicie. - zażartowałem. Dopisywał mi dzisiaj humor.
-Czasem trzeba iść i do konkurencji. - uśmiechnęła się, po czym łapiąc chłopca za rękę i pchając wózek wyszła z pomieszczenia.
                    Usiadłem na krześle i czekałem , aż ktoś przyjdzie. Była pora obiadowa, więc ktoś powinien się zaraz zjawić. Jednak, że czas dłużył mi się niemiłosiernie i że nikt nie przychodził, wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Sam. Kilka sygnałów. Poczta. Nie odebrała. Drugi raz. To samo. Jednak po chwili mój telefon zaczął dzwonić, szybko odebrałem.
-Czemu nie odbierałaś ? - zapytałem z wyrzutem.
-Przepraszam, nie mogłam, lekcje miałam.
-Przecież jest pora obiadowa..
-Niby tak, ale zmienili nam godziny lekcji , przez co pora obiadowa też się przesunęła.
-Dziwne.
-Też tak uważam. Co tam u ciebie ?
-W porządku, w pracy jestem.
-Pracujesz ? - zapytała zszokowana.
-Tak , już od jakiegoś czasu. Kiedy do mnie wpadniesz ?
-Niedługo.
-Czyli kiedy.
-Nie wiem, Ryan. Teraz nie mogę , jestem zajęta.
-Czym?
-Oj, nie bądź taki ciekawski.
-Po prostu chcę wiedzieć.
-Mam dużo zaległego materiału po tym jak byłam w szpitalu..
-Ale nie skarżyłaś się, że sobie nie radzisz.
-Ryan, nie mogę i tyle, ale obiecuję, że niedługo się zobaczymy. W końcu wiesz, że cię kocham i tęsknię.
-Muszę kończyć. - oznajmiłem, gdy usłyszałem dzwonki. - Do usłyszenia. - powiedziałem i nie czekając na odpowiedź, rozłączyłem się.
-W czym mogę pomóc ? - zapytałem..
                    Było już po siedemnastej, gdy wracałem do domu, niosąc w ręce dwie duże reklamówki. Miałem nadzieję, że dzisiaj gdzieś wyjdziemy i nie będziemy siedzieć na chacie. Może i byłem trochę zmęczony, to jednak chciałem się trochę oderwać i zaszaleć. Miałem dziwne wrażenie , że Sam mnie okłamała, w końcu to niemożliwe by przesunęli godziny. To głupie. Westchnąłem. Później zapytam o to Scotta.
-Jestem ! - krzyknąłem.
-Chodź coś zjeść ! - odkrzyknęła.
-Nie jestem głodny, jadłem w pracy ! - wrzasnąłem jeszcze bardziej, by mnie nie zaciągała do jedzenia. Jestem pewny, że mi się trochę przytyło. Trzeba znowu zacząć biegać. Rozebrałem się i wbiegłem na górę. Położyłem reklamówki na biurku i ściągając po kolei rzeczy, wszedłem do łazienki z zamiarem odświeżenia się i przyszykowania do wyjścia.
                   Po jakiś dwóch godzinach, siedzenia i gapienia się w telewizor, usłyszałem podjeżdżający samochód pod dom. Wstałem i otworzyłem drzwi. Nie myliłem się. Scott przyjechał. Od razu na moją twarz wtargnął się uśmiech. Nie ma to jak odwiedziny dobrego przyjaciela.
-W końcu ! - krzyknąłem i podbiegłem do niego, kradnąc mu jedną z toreb.
-Też się cieszę, że cię widzę. - wyszczerzył się.
-Co ty na to byśmy gdzieś dzisiaj wyskoczyli ?
-Wiesz ? Z miłą chęcią, tylko to odłożymy, dobra ?
-Spoko. Ale tak idziesz ?
-No tak, przecież nie będę się stroił. W końcu mam dziewczynę. A zresztą sam w sobie jestem boski. - wyznał, robiąc poważną minę i również nie mogąc się  powstrzymać, wybuchnął śmiechem.
                      Usiedliśmy przy jednym z wolnych stolików , obczajając wzrokiem klub. Był pełny ludzi. Roiło się tu od napalonych dziewczyn, jak i chłopaków, którzy chcieli tylko którąś z nich zaliczyć. Uśmiechnąłem się drwiąco na samą myśl, w końcu sam kiedyś tak robiłem. I dalej robię, tylko zrobiłem sobie krótką przerwę na miłość.
-Idę po piwo. - oznajmił Scott, na co skinąłem głową. Oparłem się o oparcie całkiem wygodnego fotela.
-Cześć przystojniaku. - odwróciłem się w kierunku dziewczyny, która się przysiadła.
-Witaj. - była ładna. Czarne włosy związane w wysokiego kucyka, ciemny makijaż , ubrana również w ciemne i ciasne ciuchy, swoją drogą bardzo pociągające. Wyglądała jak taki diabeł, szukający ostrych diabełków. Dobrze trafiła.
-Może zatańczysz ? - wypaliłem.
-Oczywiście. - zatrzepała swoimi długimi rzęsami.
                   DJ jakby specjalnie na tą okazję puścił coś bardziej ostrego, dynamicznego. Zaczęliśmy poruszać się w rytm muzyki. Ona swoimi kocimi ruchami, była coraz bliżej mnie. Podobało mi się to, jak mnie kokietowała. Była wart mojej uwagi. Uśmiechnąłem się drwiąco , myśląc o tym co by powiedziała teraz Virginia. Zapewne , że znowu wracają moje stare nawyki, czyli picie, palenie i imprezy. W sumie miałaby rację. Jednak dobrze mi z tym. Nareszcie nikt mnie  nie kontroluje. Czuję się wolny. Nagle DJ puścił wolniejszą piosenkę, przez co tańczyliśmy teraz przytulając się do siebie. Taniec,  mimo wszystko ociekał namiętnością. Parkiet, aż dymił. Było bardzo gorąco. Nim zauważyłem dziewczyna zbliżyła swoje usta do mojego ucha, a następnie szepnęła: tam na górze mam zarezerwowany pokój, chodźmy, mam na ciebie ochotę. Odepchnąłem ją od siebie. Spojrzałem na nią drwiąco, po czym znowu się do niej przysuwając, wyszeptałem do ucha: zapomnij kochaniutka, jestem już zajęty. I zostawiając ją osłupiałą podszedłem do Scotta, który był jednym z widzów tego przedstawienia.
-Ty nie masz ochoty na nią? Dziwne. Czyżbyś był zakochany ? - zapytał, dokończając piwo.
-Tak w Sam.
-Wmawiaj sobie.
-To ty sobie coś wmawiasz.
-Idziemy ?
-Tak.
-Jakoś bez Niny nie mam ochoty na zabawę. -zaśmiałem się.
              Szliśmy przez miasto, rozmawiając o wszystkim i o niczym.
-Zmieniły wam się godziny w szkole?
-Co ? - zapytał zdziwiony. - Nie, w żadnym wypadku, przynajmniej ja nic o tym nie wiem. Kto ci nagadał takich bzdur ?
-A nie, tak pytam.. Nie wiem skąd wzięło się to pytanie. - skłamałem.
-Na pewno?
-Tak.
-Mam dla ciebie listy.
-Tak ? Odpisały ?
-A jak myślałeś ?
-No, że .. odpiszą.
-Hahahaha, tak jasne, bo ci uwierzę.
-Jak tam sobie chcesz.
-Dam ci je jak przyjdziemy.
-Okej.
-Trzymaj. - wręczył mi dwie koperty.
-Dzięki.
-Spoko. Wiesz co ?
-Hmm ?
-Jest już późno, pójdę spać .
-Jasne.
-Dobranoc.
-Tak, dobranoc.
                    Usiadłem przy biurku i otworzyłem pierwszą kopertę, która była od Niny. Uśmiechnąłem się czytając o tym, że wcale jej nie straciłem i że tak jak Scott uważa , że ukrywamy swoje uczucia wraz z jej przyjaciółką. Widać jaka z nich dobrana para, bo nawet zdanie mają takie same. Nie posłuchałem jej i wyrywając kartkę, zacząłem po niej pisać.

'Droga Nino !
Dziękuję, że wciąż jesteś i będziesz, to miłe, że nawet po takich sytuacjach i zdarzeniach chcesz się ze mną dalej przyjaźnić. Cieszę się, że Cię mam. Scott to szczęściarz. I wybacz, ale nie mogłem się powstrzymać od odpisania Ci. Pamiętaj , że jak będziesz chciała, to zawsze możesz do mnie napisać, a ja z pewnością ci odpiszę.
I masz rację, tęsknie.
Ryan. '
                     Włożyłem do koperty i zacząłem czytać kolejny list, tym razem od Virginii. Zaśmiałem się.. Skończywszy wziąłem szybko wszedłem na laptopa i założyłem pocztę, wpisując fałszywe dane, po czym wziąłem następną kartkę, tym razem podwójną i znowu  zacząłem pisać.
'Kochana Virginio.
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że mi odpisałaś, chociaż nie byłem pewny , że tak się stanie, to jednak byłem pełen nadziei. Cieszę się, że u Ciebie wszystko w porządku. To było wiadome od początku, że będziesz miała coraz więcej zalotników i nie wiem dlaczego jesteś tym tak bardzo zdziwiona. Zabawne wiesz ? Pani nieśmiała będzie chodzić na randki z coraz to nowymi adoratorami. Chciałbym to zobaczyć. Zapewne byś co chwilę się zarumieniała, ale to słodkie jest, wiesz ? U mnie wszystko w porządku. Szczęście się do mnie uśmiechnęło.Znalazłem prace, a raczej załatwiła mi ją Pauline - starsza kobieta u której mieszkam, ale to pewnie już wiesz. Czuję się dobrze, e jeszcze bardziej zadowolony jestem z tego , że mi odpisałaś. Oczekiwałem Twojej odpowiedzi, to muszę przyznać. Byłem dzisiaj ze Scottem w klubie, ale było troszkę zbyt tłoczno , to się szybko zmyliśmy. Właściwie to jak przyszliśmy, to Manson od razu poszedł spać. To dobrze. Przynajmniej mam czas by Tobie odpisać. Wiesz? Założyłem e-maila : 1badboy3@yeahoo.com  Moim zdaniem to na bardzo dobry pomysł wpadłaś. Teraz będziemy mogli pisać nawet codziennie.. I to nie jest tak, że ja nie chcę Cię zobaczyć, bo chcę, tylko po prostu na razie nie możemy. Jednak obiecuję Ci, że jak tylko będzie to możliwe , to Cię do siebie zaproszę. Nawet jakby , tak jak pisałaś, Scott miałby Cię przywieźć z zawiązanymi oczami. Ale nie, to nie będzie potrzebne. Ufam Ci, ale musimy się na razie wstrzymać z odwiedzinami. I też za Tobą tęsknię, Virg.
Nigdy nie zapomnę,
Ryan. '

               Przeczytawszy wszystko, złożyłem kartkę i włożyłem do koperty, na której napisałem : to jest coś , co mówi - możesz wątpić, ale nie możesz odejść.

                Uśmiechnąłem się do siebie , odłożyłem listy i podszedłem do okna. Patrząc na niebo, miałem wrażenie , że ona tam jest i mnie pilnuje. Brakowało mi jej, tak samo jak i moich przyjaciół, których teraz tu nie było. Chciałem tam być, czuwać przy nich, ale nie mogłem. Przepraszam - szepnąłem w pustą ciszę, wpatrzony w księżyc , który rozświetlał całe niebo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz