Bawiłam się dłońmi i co chwilę zerkałam na
zegarek. Była niedziela, a Scott powinien już tu być. Gdzie on się
podziewa?! Wczoraj zadzwonił do nas, właściwie do Niny, ale chciałam
również usłyszeć co u Ryana, więc za jego zgodą dała na głośnik.
Powiedział, że u niego wszystko w porządku, oraz, że ma dla nas listy.
Nina coś tam mamrotała o tym, że pisała mu coś na ten temat, ale nie
zwróciłam na to uwagi. Kolejny list dla mnie, to zaprzątała mi w głowie.
Chciałam już go dostać, przeczytać i co najważniejsze, odpisać.
- Za ile on wróci? - spytałam po raz setny już dzisiejszego dnia.
- Uspokój się. - odparła już znudzona moimi pytaniami. - Miał być koło piętnastej, jest trochę po.
-
No właśnie! Powinien już tu być. - zirytowałam się, a Nina wywróciła
oczami. Scott wracał dziś tak wcześnie jedynie dlatego, że umówił się z
panną Levington na randkę.
- Wariujesz już na punkcie tych listów. - westchnęła. Przesadzała, przecież nie było aż tak źle.
- Nie prawda.
-
Prawda. Mam wrażenie, że znam pierwszych dwóch treść na pamięć, jak i
twoją odpowiedź. To jest coś między wami, powinnaś zachować to dla
siebie. Nie sądzę, by Ryan chciał żebym wiedziała co do ciebie pisze. -
odparła.
- Dobra, to ci już więcej mówić nie będę. - fuknęłam i skrzyżowałam ręce na piersiach. Na pewno tak dużo o tym nie mówiłam!
- Z tobą naprawdę jest niedobrze. - rzuciła wzdychając.
- Czy to źle, że zależy mi na nim?
-
Oh ja wiem, że ci na nim zależy. Doskonale to wiem i rozumiem, ale ty
chyba sama nie wiesz jak bardzo ci na nim zależy. - odpowiedziała, nawet
na mnie nie patrząc. Zmarszczyłam brwi.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytałam.
-
Zarówno ty, jak i on, czujecie coś do.. - mówiła, ale głośne
trzaśnięcie drzwiami nam przerwało. Po chwili do środka wszedł Scott z
torbą na ramieniu.
- Cześć. - przywitał się, zdziwiony naszym
widokiem. - Myślałem, że spotkamy się wieczorem. - rzucił, bardziej do
Niny niż do mnie. - Chciałem się najpierw ogarnąć.
- Chciałyśmy cie
zobaczyć. - wyjaśniła moja przyjaciółka, po czym spojrzała na mnie. -
Cóż, ja chciałam, inni są tu tylko dla Winnera. - dodała, a ja
wywróciłam teatralnie oczami. Dramatyzuje i tyle. Scott uśmiechnął się
szeroko.
- To ja zaraz do was.. - zaczął, jednak mu przerwałam.
-
Dawaj list i się zmywam. - wyrwało mi się. Chłopak spojrzał na mnie
rozbawiony, ale wyciągnął z torby dwie koperty. Podał mi jedną, a drugą
Ninie.
- Jak chcesz, Virgy, ale możesz zostać. Jak wrócę to zrobię herbaty, czy coś. - powiedział.
-
Nie chcę przeszkadzać, a wy pewnie chcecie posiedzieć trochę razem. Po
prostu pójdę do siebie i mu odpisze. - odparłam, wstając i zabierając
swoją torbę. - Ale jakby co to zadzwonię.
- Jak chcesz. - mruknęła
Nina znad kartki papieru. Zmarszczyłam nos. Przez cały tydzień ani
słowem się nie odezwała, jeśli chodzi o jej list od Winnera, a także jej
odpowiedź. Ciekawość mnie zżerała od środka, ale nie miałam zamiaru jej
o to pytać. Co to, to nie.
- Bawcie się dobrze wieczorem! - krzyknęłam na pożegnanie i wyszłam.
Rozsiadłam się na moim łóżku z koperta w dłoniach. Przejechałam
po tytule listu, ale nie zatrzymywałam się na nim na długo. Gdy tylko
kartka znalazła się w moich rękach, zaczęłam czytać. Zaśmiałam się,
śledząc kolejne linijki. "Zapewne byś co chwilę się zarumieniała, ale to
słodkie jest, wiesz ?". Uśmiechnęłam się.
- Ty jesteś słodki. -
wyrwało mi się. Szybko zakryłam usta, nie zdając sobie sprawy z mojego
idiotycznego zachowania, ale to było silniejsze. - Co ja powiedziałam? -
zapytałam, sama siebie. Jednak po chwili postanowiłam po prostu czytać
dalej. Zagryzłam wargę. Gdy tylko skończyłam czytać, złapałam szybko za
laptopa. Jeśli on ma fałszywą pocztę to i ja taką założę. Wpisałam kilka
oszukanych danych, jedynie w imieniu nie kłamiąc. Chwilę zastanowiłam
się nad loginem, ale zaraz z uśmiechem wpisałam kilka słów.
Od: justashygirl@yeahoo.com
Do: 1badboy3@yeahoo.com
Nawet
nie wiesz jak się cieszę, że jednak założyłeś pocztę. Tak będzie o
wiele łatwiej i szybciej. Nie mogłam się doczekać aż dostanę twoją
odpowiedź na mój list. To jest chyba w nich piękne, to czekanie. To jak
chcemy już je dostać, poznać myśli drugiej osoby. Pomyśl o tym.
Dziwne,
że Ty wiedziałeś o tym, że będę miała "zalotników", a ja nie. W ogóle
nie zdawałam sobie sprawy jak trochę zmian może na to wpłynąć. Ale mimo
to nie będę coraz częściej chodzić na randki. Co to, to nie, możesz być
pewien. Mam nadzieję, że ten czas kiedy będę mogła cie odwiedzić nastąpi
bardzo szybko. Tęsknie, okropnie tęsknie. Z każdym dniem coraz mocniej.
Uważaj na siebie i obiecaj, że nie będziesz robił głupot.
Virginia.
Przegryzłam wargę, czytając treść wiadomości. Uśmiechnęłam się i
wcisnęłam "wyślij". Teraz pozostało mi czekanie na jego odpowiedź.
Zminimalizowałam stronę i wyszłam z pokoju. Od tego siedzenia i czekania
na Scotta zrobiłam się strasznie głodna. Zeszłam do kuchni i szybko
zrobiłam sobie kilka kanapek z sałatą, serem i pomidorem. To co lubię.
Dwie kanapki ułożyłam na talerzu, a jedna wpakowałam do buzi. Złapałam
naczynie i skierowałam się do góry. U szczytu schodów usłyszałam dzwonek
w moim telefonie. Zaczęłam niemal biec by zdążyć odebrać. Dzięki Bogu
nie zamknęłam drzwi. Wparowałam do środka i szybko złapałam za telefon.
-
Tak? - spytała, z pełnymi ustami, a osoba po drugiej stronie zaśmiała
się perliście. Od razu rozpoznałam w tym śmiechu Davida. Odłożyłam
talerz i przełknęłam kanapkę. - Cześć David.
- Cześć słodka. - przywitał mnie, a krew dopłynęła do moich policzków. Uwielbiałam gdy tak się do mnie zwracał. - Co robisz?
- Jem? - odparłam głupio, jedząc dalej.
- No tak. - zaśmiał się.
- A ty?
- Nic ciekawego. Siedzę w domu i się nudzę, tyle. - westchnął. - A może masz ochotę wpaść do mnie? - spytał po chwili.
-
Chętnie, ale nie mogę. Mam dużo nauki. - zasmuciłam się. Naprawdę miło
by było go zobaczyć, przytulić, pocałować.. - Powinnam była pouczyć się
wczoraj, ale nie miałam do tego głowy. - przyznałam, kładąc się wygodnie
na łóżku. To prawda, nie miałam głowy do niczego. Naprawdę. Ciągle
tylko zastanawiałam się co może się znajdować w liście od Ryana i czy
faktycznie przeniesiemy się do internetu z naszymi rozmowami.
- Szkoda. - odparł bardzo smutnym głosem. Wiedziałam, że zrobiło mu się przykro.
-
Przepraszam. - wymamrotałam. Czułam się winna, że czekałam tyle na list
od Winnera, że zapomniałam o Bożym świecie. Że zapomniałam o Davidzie. -
Wynagrodzę ci to, obiecuję.
- Nie musisz. Sama twoja obecność jest
nagrodą. - odpowiedział, a ja uśmiechnęłam się delikatnie. Zawsze
wiedział co powiedzieć, by polepszyć mi humor. - Nie będę ci
przeszkadzać. Weź się za naukę. zobaczymy się jutro.
- Dobrze. - rzuciłam do słuchawki.
- Do zobaczenia, słodka.
-
Do zobaczenia. - odparłam, rozłączając się. Przegryzłam dolną wargę.
Uwielbiałam tego chłopaka, nie mogłam temu zaprzeczyć. Złapałam za
książkę od historii i nieco się skrzywiłam. Chyba już nigdy nie spojrzę
na ten przedmiot tak samo jak kiedyś..
Odłożyłam książki na bok. Miałam wrażenie, że głowa mi pulsuje
od całej tej nabytej wiedzy. Westchnęłam. Z pewnością nie zrobię już z
siebie głupka, gdy któryś nauczyciel postanowi mnie zapytać przez moje
roztargnienie. Wstałam i dopiero teraz dotarło do mnie jak bardzo bolą
mnie plecy od pochylania się nad podręcznikiem. Jęknęłam. Nagle mój
telefon znowu się rozdzwonił.
- Halo?
- Cześć słońce. - przywitała mnie Nina.
- Ty nie na randce? - zdziwiłam się, spoglądając na zegarek. - Jest ósma.
-
Nie. Postanowiliśmy zostać w domu. Stęskniłam się za nim, a nie drogimi
kolacjami. - odparła. Uśmiechnęłam się. Uwielbiałam sposób w jaki ta
dwójka darzy się tym potężnym uczuciem, miłością. Sama chciałabym
znaleźć taką druga połówkę jak znalazła Nina. Tak dobrze dopasowaną i
jedyną.
- Cieszę się. A czemu dzwonisz? Coś się stało? - spytałam.
- Nie. Chciałam tylko sprawdzić co u ciebie.
-
Świetnie. Napisałam do Ryana, a potem się uczyłam. - opowiedziałam jej.
Czarnulka powtórzyła moje słowa Scottowi, a ja zaśmiałam się do
słuchawki.
- Skoro wszystko u ciebie w porządku to dobrze.
- A co u was? - zagadnęłam od niechcenia. Oczy same mi się zamykały i miałam ogromną ochotę położyć się spać. - Co porabiacie?
-
Siedzimy i oglądamy jakiś film. - odpowiedziała, a w tle usłyszałam
chichot Scotta. Pokręciłam rozbawiona głową. - Brzmisz jakbyś była
zmęczona.
- Bo jestem. - przyznałam. Czasem nie mogłam się nadziwić
jak ta dziewczyna dobrze mnie zna. Jak łatwo wyczytuje wszystkie moje
uczucia. Niesamowite. Ale to jest chyba prawdziwa przyjaźń, prawda? -
Siedziałam nad podręcznikami pół dnia.
- W takim razie idź spać, słońce. - poradziła.
- Tak chyba zrobię. - odparłam, odkładając książki na biurko. - Bawcie się dobrze. Dobranoc.
- Dobranoc słońce. Kochamy cię. - mruknęła do telefonu.
-
A ja was. - odpowiedziałam i rozłączyłam się. Ziewnęłam. Tak,
definitywnie powinnam się położyć, bo zaraz zasnę na stojąco. Wzięłam ze
sobą kilka potrzebnych rzeczy i wyszłam do łazienki. Wzięłam krótki
prysznic, który nieco mnie ożywił. Czułam jak wszelkie troski spadają ze
mnie niczym małe kropelki spadające po moim ciele. To właśnie w tym
lubiłam. Chwilę wytchnienia. Gdy tylko wyszłam z kabiny, dmuchnęło na
mnie zimne powietrze. Zadrżałam. Wytarłam ciało ręcznikiem i szybko
wskoczyłam w piżamę. Włosy związałam w niedbały kucyk i gasząc światło
wróciłam do swojego pokoju. Nastawiłam jedynie budzik i zaraz znalazłam
się w łóżku. Nie musiałam długo czekać na zaśnięcie. Oczy same mi się
zamknęły i po chwili byłam w odległej krainie Morfeusza.
Rano wstałam chwilę przed budzikiem. Wczesne kładzenie się do
łóżka to naprawdę cudowna rzecz. Obudziłam się rześka i naprawdę
wyspana. Wstałam a pierwsze co rzuciło mi się w oczy to laptop. Na
śmierć zapomniałam! Szybko usiadłam przy biurko i poruszyłam myszką. Tak
jak myślałam, nie wyłączyłam go! A do tego otrzymałam odpowiedź od
Ryana!
Od: 1badboy3@yeahoo.com
Do: justashygirl@yeahoo.com
Podoba
mi się twój login, Pani nieśmiała. Przypomniały mi się stare dobre
czasy. Tęsknie za tym twoim zawstydzaniem się. Też się cieszę, że cie
posłuchałem. Ta poczta to naprawdę świetny pomysł. Miło jest dostać
twoja wiadomość od razu. Musze przyznać Ci rację, cała magia tych
nudnych listów chyba jednak jest w czekaniu. Nie mogłem się doczekać
twojej ostatniej odpowiedzi, a kolejna mam już teraz. Mimo wszystko
magia nie prysła, nie dopóki to ty jesteś po drugiej stronie. Powinnaś
chodzić na randki, bawić się. Jesteś młoda, a całe życie przed tobą.
Zaszalej. Chociaż raz, a porządnie. Dla mnie. Też chciałbym, żebyś mogła
mnie już odwiedzić. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo. Tęsknię.
Ciagle mocniej, a cała ta tęsknota jest z każdym dniem bardziej
bolesna. Ale Nina ma rację, to jest moja kara za ucieczkę i będzie nią
do samego końca, ale wiem, że robię dobrze. Będę na siebie uważał, to na
pewno, ale nie mogę ci obiecać, że nie zrobię nic głupiego. Przecież
mnie znasz. Odpisz szybko.
Ryan.
Uśmiechnęłam się szeroko. Tak, znałam go bardzo dobrze i prośba
by nie robił nic głupiego była niedorzeczna, sama to wiedziałam, a mimo
to, wolałam by obiecał. Czułabym się pewniej. Zagryzłam wargę wystukując
odpowiedź.
Od: justashygirl@yeahoo.com
Do: 1badboy2@yeahoo.com
Domyśliłam
się, że login ci się spodoba. Z resztą, bad boy'u, odzwierciedla mnie
tak samo dobrze, jak twój ciebie, prawda? Dla ciebie? Cóż, spróbuję, ale
nic nie jest pewne. Znasz mnie, nie lubię imprez i zabawy. Wiesz jak
kończyły się nasze imprezy. Nina ma rację. Będzie to twoja kara i będzie
cię męczyć do ostatniego dnia, ale przecież tak być nie musi. Wiesz co
musisz zrobić, żeby przestać to czuć, żeby dać sercu trochę spokoju. Ale
nie będę ci mówić co masz robić, bo i tak nie posłuchasz. Wiem, że
prośba byś nie robił nic głupiego, była idiotyczna, ale proszę, obiecaj
chociaż, że spróbujesz. Postaraj się. Właśnie wybieram się do szkoły.
Pusto tam bez ciebie, wiesz? Zadzwoń do mnie kiedyś, choćby z butki
telefonicznej. Chciałabym usłyszeć twój głos.
Virginia.
Wcisnęłam wyślij i wyłączyłam
komputer. Tanecznym krokiem podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej czarne
rurki i białą, bufiastą bluzkę z rękawami trzy-czwarte. Będzie idealne -
przeszło mi przez myśl. Ubrałam się i wymalowałam. Grzywkę zaczesałam
do tyłu i spięłam spinką. Było idealnie. Z uśmiechem wróciłam do pokoju.
Wrzuciłam do torby potrzebne książki i wsunęłam na nogi trampki. W
wyśmienitym humorze zeszłam do kuchni, gdzie krzątał się mój tata.
- Widzę, że humorek dopisuje. - zauważył, uśmiechając się do mnie delikatnie.
- A no dopisuje. - przyznałam, wyciągając chleb na kanapki.
- Można zapytać czemu? - spytał.
-
Można. - kiwnęłam głową. - Ryan się odezwał. - dodałam z uśmiechem.
Uwielbiałam ten fakt. Fakt, że nie odciął mnie od siebie. Że wciąż
zależy mu na mnie, choć trochę. Uwielbiałam to i nie mogłam się tym
nacieszyć.
- Widzę, że bardzo lubisz tego chłopca. - stwierdził, przyglądając mi się.
- Lubię. - rzuciłam, nastawiając wodę na herbatę.
- Nawet bardzo. - dodał.
-
Co masz przez to na myśli? - spytałam, marszcząc czoło. Nic z tego nie
rozumiałam. Najpierw Nina, a teraz tata. O co im wszystkim chodzi? O to
samo co Scottowi? Przecież między nami nic nie ma na miłość Boską!
Jedynie przyjaźń. Czy tak trudno to zrozumieć? Nie rozumiem, dlaczego
oni tak bardzo upierają się przy swojej wersji.
Bo jest prawdziwa..
-
Nic kochanie, naprawdę nic. - rzucił wymijająco i podniósł się z
miejsca. - Idę do pracy. - ucałował mnie w czoło i wyszedł. Westchnęłam.
Ci wszyscy ludzie powariowali, doszukując się głębszego uczucia między
mną, a Winnerem.
- Wariaci. - szepnęłam sama do siebie i
kontynuowałam robienie śniadania. Poniedziałek zapowiadał się naprawdę
dobrze, a do świat było już niedaleko. Jeszcze tylko kilka dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz