czwartek, 3 stycznia 2013

Rozdział 44

                Jadąc do domu Scotta nie mogłem się przestać uśmiechać, chociaż wiedziałem, że nie powinno do tego dojść, to jednak nie żałowałem. W dodatku wciąż czułem jej usta na swoich. To nie było to samo co z Sam. Jej ust nie czułem w ogóle. Skręciłem w prawo i już po chwili znalazłem się na podjeździe przed Mansona domem. Wyszedłem z samochodu, trochę się ociągając. Jednak tak czy siak po kilku sekundach już byłem w domu przyjaciela. Witając się z rodzicami Scotta, wbiegłem na górę, wprost do pokoju Mansona.
-Nie uwierzysz co zrobiłem ! - krzyknąłem, spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
-Całowałeś się z Virginią ?
-Co... Skąd to wiedziałeś ?
-Masz to wymalowane na twarzy.
-Co ?
-Noo.. Uśmiech taki inny i nie tylko..
-Co ty gadasz za głupoty ?
-Jak osoba zakochana..
-Ty bredzisz !
-Teraz też był to impuls ?
-Noo..
-Jasne. Okłamuj się dalej, ale mnie nie okłamiesz , zbyt dobrze cię znam. - uśmiechnął się szyderczo.
-A weź , nie gadam z tobą ! - i już miałem wychodzić, jednak się cofnąłem. - Idę jutro z tobą do szkoły. - poruszyłem brwiami, zostawiając go osłupiałego.

              Usiadłem na łóżku, już odświeżony i gotowy do spania. Westchnąłem. Wciąż nie mogłem przestać się uśmiechać. Wziąłem komórkę i zacząłem pisać SMSa.

'Przepraszam za to, jednak nie żałuję, że Cię pocałowałem. Słodkich snów.

Ryan. '

               Wykręciłem numer Virginii i nim skapnąłem się co robię, nacisnąłem 'wyślij'. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że do niej napisałem. Z numeru, którego nie powinna znać. Zakląłem pod nosem.
               Obudziłem się przed siódmą , bo o siódmej trzydzieści mieliśmy wyjechać do szkoły. Scott miał jechać swoim, a ja Pauline. On po Ninę, ja po Virginię. Mieliśmy się spotkać dopiero w szkole. Taki plan jak najbardziej mi pasował. Wziąłem krótki prysznic, ubrałem się, a włosy zostawiłem w artystycznym nieładzie. Wkładając do kieszeni komórkę , zszedłem na dół, kierując swe kroki do kuchni, w której była już pani Manson.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry. - odparła z uśmiechem. - Siadaj. Zrobiłam naleśniki, te co razem ze Scottem tak uwielbiacie.
-Jesteś ciociu wspaniała. - powiedziałem. 'Ciociu' - mówiłem tak do pani Manson odkąd pamiętam, tylko nie raz się zapominam , czyli dość często.

              Byłem równo w pół do ósmej pod drzwiami Virginii. Zapukałem lekko. Otworzył mi pan Slayton.
-O, Ryan. - powiedział zszokowany.
-Dzień dobry, ja po Virginię.
-Dobrze cię widzieć. - wejdź. - Moja córka bardzo za tobą tęskniła. - uśmiechnąłem się.
-Ja za nią też. - odpowiedziałem.
-Jest na górze, pójdź do niej. Wczoraj jak pojechałeś, to jakiś chłopak na nią naskoczył. Jest w złym stanie.
-Pójdę z nią pogadać. - powiedziałem , wyminąłem mężczyznę i już po chwili znalazłem się na górze. Zapukałem, po czym wtargnąłem do pokoju dziewczyny.
-Co ty tu robisz ? - zapytała, nawet nie patrząc się na mnie. Wyglądała okropnie. Chociaż zakrywała twarz włosami , to jednak widziałem , że ma podpuchnięte oczy. Włosy miała potargane. Ubrana, ubrana była ładnie, jednak eksmitowała od niej taka smutna atmosfera. Podszedłem do niej, pozwalając by wtuliła się we mnie i zaniosła płaczem. Głaskałem ją po włosach.
- Cii - szepnąłem. - Spokojnie.. - przytuliła się do mnie jeszcze bardziej. - Będzie..
-Nie będzie.. - wyszlochała. - David.. On.. Widział jak my..
-Cii.. - szepnąłem. Nie chciałem tego słuchać. To wszystko przeze mnie. Przez moje pragnienie. To przeze mnie ona płacze. To przeze mnie skończył się jej związek, nie musiała nic mówić, ja to już wiedziałem.
-Nie będzie dobrze.. - mówiła, pochlipując i podciągając co chwilę nosem .
-Może teraz nie będzie, ale jesteś silna, dasz sobie radę.
-Jak ty wyjedziesz, to z pewnością tak nie będzie. - powiedziała, znowu zaczynając bardziej płakać.
-Zabiorę cię ze sobą. - wypaliłem.
-Co ? - spytała zszokowana, odsuwając się ode mnie i przestając płakać.
-Zabiorę cię ze sobą. - powtórzyłem. Stała wpatrzona we mnie, nie wiedząc za pewnie co powiedzieć.
-Ale.. Ty... Twój ojciec.. Miejsce.
-Nie ważne. To jest nie ważne. Chcę byś była szczęśliwa. - powiedziałem, pewny swojej decyzji. Tak będzie chyba dobrze.
-Ja.. Nie wiem co powiedzieć.
-Nic nie mów, po prostu mnie przytul. - zażądałem. Wtuliła się we mnie.

-No, koniec tego przytulania. - rzekłem po chwili. - Idź się szykuj.
-Gdzie ?
-Jak to gdzie ? Do szkoły. - zaśmiała się. - Taką cię najbardziej lubię. Uśmiechniętą. - dodałem, powodując , że na jej twarzy pojawił się uśmiech i nie znikł. - Szybciutko. - zażądałem. - Bo się spóźnimy. - uśmiechnąłem się. - Będę tu czekał. - zapewniłem, co podziałało na nią błyskawicznie.

Po chwili oboje siedzieliśmy w samochodzie. Wyrobiła się. Mieliśmy jeszcze pięć minut do dzwonka, gdy zajechaliśmy na szkolny parking. Otworzyłem jej drzwi , co skwitowała uśmiechem.
             Zostawiłem ją pod salą od matematyki, żegnając się krótkim ' pa' . Z daleka widziałem jak Samantha popatrzyła się na Virginię krzywo. Musiałem z nią później pogadać i to koniecznie.
             Siedziałem na trybunach , obserwując jak dziewczyny grają w zbijaka. W pewnej chwili Sam przechwyciła piłkę i za pewnie specjalnie rzuciła piłką w stronę Virginii. Ta jednak w porę odskoczyła, co tylko zezłościło blondynkę. Była zazdrosna, bardzo dobrze to wiedziałem. I w sumie miała rację, bo miała o kogo być zazdrosna. Uśmiechnąłem się drwiąco i gdy tylko brunetka spojrzała w moją stronę, podniosłem kciuka do góry, zadowolony, że się nie poddaje.
             Po skończonym meczu, najpierw podbiegła do mnie Sam. Chwyciła mnie i już chciała mnie pocałować, gdy odwróciłem głowę w bok.
-O co chodzi ? - zapytała.
-To ty mi powiedz o co ci chodzi. - warknąłem. Widziałem, że Virginia stoi niedaleko i nam się przypatruje.
-Ja ?! To ty mnie ignorujesz ! - krzyknęła.
-Tak? A nie pomyślałaś, że może mam powód ?
-A to ciekawe ! Tą szmatę Slayton ?! - krzyknęła. Spojrzałem na brunetkę, która poruszyła się niespokojnie.
-Po pierwsze nie wyzywaj jej, bo kurwa nie masz prawa tak mówić o mojej przyjaciółce. Po drugie, okłamałaś mnie . Myślałaś, że się nie dowiem o tym, że te godziny to bzdura ? - zadrwiłem. - Powiedz co to za chuj ? No gadaj ! - krzyknąłem.
-Jaa.. To .. Nie prawda.. Ja cię nie zdradzałam..Jaa..
-A ! I tu cię mam ! Nie zdradzałam, to czyli teraz zdradzasz, mam rozumieć?!
-Nie.. Ryan'ku..
-Nie Ryan'kuj mi tu, tylko gadaj ! - złapałem ją za ramiona.
-Ja.. - spuściła głowę. - Masz rację. Zdradzam cię.. Musiałam..
-Wiedziałem ! Kurwa wiedziałem. - puściłem ją. - Co ? Mnie już nie było, to nie mogłaś wytrzymać ?! Musiałaś kurwa, musiałaś.
-Przepraszam. - wyszeptała skruszona.
-W dupie mam to twoje przepraszam .Brzydzę się tobą.. - cofnąłem się. - A po trzecie.. Koniec z nami. - powiedziałem. Spojrzałem na nią z wyrzutem , a następnie podszedłem do Virginii, złapałem ją za rękę i trzymając ją tak, wyszliśmy z sali gimnastycznej.

               Stanęliśmy na korytarzu. Wziąłem głęboki oddech , po czym uderzyłem szafkę stojącą przed nami, powodując straszny hałas. Poczułem rękę dziewczyny na swoim ramieniu.
-Spokojnie. - szepnęła.
-Jak mam być spokojny ? Powiedz mi jak ? - zapytałem dalej podwyższonym głosem.
-To przeze mnie, prawda ? To przeze mnie ta kłótnia. - powiedziała, zabierając swoją rękę. Odwróciłem się w jej stronę. Złapałem w swoją lewą dłoń jej dłoń, a drugą odgarnąłem jej włosy za ucho. Westchnąłem.
-To nie przez ciebie, Virg. Już dawno powinienem z nią porozmawiać. Już nie chodzi o samą zdradę, bo w sumie .. Też ją zdradziłem.. I to z tobą. - spuściła głowę, jednak podniosłem jej podbródek, tak, że teraz patrzyła wprost na mnie. - Chodzi o to, że mnie okłamała, a tego w związku nie toleruję . - wyznałem, przytulając do siebie dziewczynę. Odwzajemniła uścisk. Zadzwonił dzwonek. - Idź się przebrać, ja tu poczekam. - powiedziałem już z uśmiechem.

               Nastała przerwa obiadowa. Weszliśmy z Virginią do stołówki, tak jak wczoraj , ramię w ramię. Usiedliśmy przy naszym stoliku, do którego po kilku minutach dołączyła para gołąbków.
-Cześć. - powiedzieli razem.
-Taa, cześć. - odpowiedziałem.
-Pójdę po coś do zjedzenia. Coś wam przynieść ? - zapytała Virginia.
-Nie. - odpowiedzieliśmy wszyscy równo. Gdy brunetka odeszła, Nina zaczęła mówić jak najęta.
-Ryan. Nie chcę nic mówić, bo uważam , że pasujecie do siebie z Virginią, jednak rozwaliłeś związek mojego brata i przyjaciółki. Powinnam ci coś zrobić, ale tego nie zrobię, a wiesz dlaczego ?
-Dlaczego ?
-Dlatego. - powiedziała wskazując palcem gdzieś na środek stołówki. A niech to ! Spojrzałem na Virginię wpatrującą się w to przedstawienie. Z daleka widziałem , że w oczach zbierają się jej łzy. Podwinąłem rękawy i nim się zorientowałem, stałem przed całującym się Davidem z Sam. Odepchnąłem go od niej i trzymając jego bluzę, szarpnąłem nim, rzucając o podłogę.
-Co ty odpierdalasz ?! - krzyknąłem. Podniósł się. Wokół nas zrobiło się niezłe kółko uczniów.
-To co mi się podoba. - odparł.
-Tak kurwa kochasz, tak ?!
-Nic ci do tego.
-Dużo mi do tego ! - warknąłem, wpadając na niego. Zaczęliśmy okładać się pięściami. Po chwili podbiegł do nas Scott i Nina, zaczęli nas od siebie odciągać. Jednak dziewczyna nie mogła sobie ze swoim bratem poradzić i ten wyszarpując się z jej objęć, podbiegł do mnie i przywalił w nos, z którego polała się krew. Złapałem się za niego, po czym nie będąc dłużny wyrwałem się z uścisku przyjaciela i również mu przywaliłem. Wtedy pomiędzy nas wkroczyła Virginia. Zatrzymałem pięść w powietrzu. Nie mogłem przecież jej uderzyć.
-Proszę, uspokójcie się. - poprosiła, co poskutkowało.
-Jeszcze się policzymy. - warknąłem do niego, obdarzając go morderczym spojrzeniem, po czym wyszedłem ze stołówki.

                 Wsiadłem do samochodu. Czułem na ustach krew. Może i David był ciotą, to jednak trochę nieźle mi przywalił. Co za dzień. Spojrzałem do lusterka , wyglądałem okropnie, ale zrobiłem to co uważałem za stosowne. Widziałem jak Nina prowadzi Davida do samochodu, jak drze się do niego. Za nimi szedł Scott wraz z Virginią. Rozmawiali o czymś, jednak brunetka już nie płakała. Zatrzymali się, a po chwili podeszła do nich Nina. Zaś ten pacan odjechał z piskiem opon, na co Nina pokręciła przecząco głową, zapewnię nie wierząc, że jej brat postąpił tak lekkomyślnie i głupio. Przytuliła dziewczynę do siebie, zapewnię przepraszając ją za coś. Włożyłem kluczyki do stacyjki. Postanowiłem skrócić swój urlop i dzisiaj się spakować i pojechać do domu. Tak będzie najlepiej. Przekręciłem klucz w stacyjce, powodując , że silnik się odpalił. Wtedy zwróciłem na siebie ich uwagę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz