czwartek, 3 stycznia 2013

Rozdział 46

                   Przebudziłem się nad ranem. Chciałem wstać, gdy poczułem lekki ciężar na klatce piersiowej. Spojrzałem w dół i nagle sobie wszystko przypomniałem. Cały mój wyjazd. Myślałem, że po tym wszystkim dziewczyna nie będzie chciała mnie znać, jednak myliłem się. Spała wtulona we mnie, jak w poduszkę. Mruknęła cicho przez sen , co spowodowało , że na moje usta wkradł się uśmiech. Wyglądała słodko jak tak spała. Prawą ręką, którą miałem wolną  , zacząłem głaskać ją po głowie. Zadziwiające, co potrafi zrobić z człowiekiem. Nigdy w życiu nie zgodziłbym się na to by ktokolwiek ze mną jechał, a jednak, zrobiłem to. Właściwie jeszcze rano jej to proponowałem, co wykorzystała przeciwko mnie. Cwaniara. Poruszyła się lekko, bardziej się przytulając, jakby bała się, że może mnie zabraknąć. Nie miała o co się bać. Byłem tu i nigdzie się nie wybierałem. Nie wiem ile minęło czasu od mojego przebudzenia , ale brunetka powoli zaczęła wybudzać się ze snu. Otworzyła oczy, marszcząc przy tym nosek. Nie wiedziała gdzie się znajduje. Nagle podniosła głowę i spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się szeroko.
-Dzień dobry, królewno. - powiedziałem.
-Dzień dobry. - odpowiedziała , nie przestając się uśmiechać.
-Wyspałaś się ? - zapytałem. Kiwnęła potwierdzająco głową, jednak zaraz po tym ziewnęła. Zaśmiałem się. - Mała kłamczucha. - Usiadła, a ja wykorzystując sytuację odkryłem się i zszedłem z łóżka. Widziałem jej wzrok, który był pełen podziwu.
-Jeszcze będziesz miała okazję, by się napatrzeć na mój brzuch. Specjalnie dla ciebie nie będę zakładał na noc bluzki. - zażartowałem, za co dostałem poduszką. - No co ? To jest słodkie. - powiedziałem, podchodząc do niej i dając buziaka w policzka. - Idę wziąć prysznic. - dodałem, zabierając ze sobą potrzebne rzeczy i zniknąłem za drzwiami łazienki.

                    Odświeżony i przebrany, rozglądnąłem się po pokoju. Dziewczyna jak była na łóżku, tak jej teraz i nie ma. Zszedłem na dół. Siedziała przy stole , rozmawiając o czymś z Pauline.
-Cześć. - powiedziałem w kierunku staruszki. Usiadłem na krzesełku znajdującego się na  przeciwko kobiet, które siedziały obok siebie i popijały herbatę, jedząc przy tym śniadanie.
-Muszę ci Ryan pogratulować wyboru. - rzekła Pauline.
-Wyboru ? - zapytałem, nie bardzo wiedząc o co chodzi.
-Dziewczyny.
-Dziewczyny ? - zapytaliśmy oboje.
-Przecież jesteście razem. - spojrzała na nas podejrzliwym wzrokiem.
-Ale my .. - zacząłem.
-Nie jesteśmy parą, tylko przyjaciółmi. - dokończyła Virginia.
-Skoro tak, to będę musiała przyszykować osobny pokój.
-Co ? - zapytałem. - Nie. - dodałem.
-Nie rozumiem.
-Nie trzeba Pauline nam drugiego pokoju. - zapewniłem, patrząc przy tym na Panią Nieśmiałą. Zawstydziła się.
-Cóż, jak chcecie. - wstała od stołu. - Powiem wam jedno: dziwna ta wasza przyjaźń. -  powiedziała na wychodne. - Idę do pracy ! Oprowadź przyjaciółkę po domu ! - krzyknęła jeszcze jak wychodziła. Uśmiechnąłem się do Virginii , gdy zostaliśmy sami.
-To ja pójdę się odświeżyć. - rzekła zawstydzona.
-Okej.
                   Siedziałem znudzony przed telewizorem. Nie leciało nic ciekawego. Nagle zaczął dzwonić mój telefon, spojrzałem na wyświetlacz: Scott dzwoni. Cholera ! Zapomnieliśmy wczoraj dać im znać, że dojechaliśmy na miejsce. Pewnie odchodzą od zmartwienia.
-Sorry ! - krzyknąłem.
-I po co się drzesz ?
-No sorry. Zapomnieliśmy wam wczoraj dać znać, że już dojechaliśmy, ale był wypadek na drodze i dopiero około północy byliśmy na miejscu.
-Spoko. Pan Slayton chce z tobą porozmawiać.
-To daj mi go. - słyszałem jak mój przyjaciel podaje ojcu Virginii telefon.
-Cześć Ryan.
-Dzień dobry. Stało się coś ?
-Nie. Chciałem się tylko upewnić czy wszystko w porządku.
-Tak, tak. Virginia właśnie bierze prysznic, tak to bym panu ją dał do telefonu.
-Martwię się o nią. Może i jest już duża , to jednak dla mnie zawsze będzie małą dziewczynką. - wyznał.
-Zapewniam pana, że ona o tym wie i że będziemy dzwonić jak najczęściej.
-Mam taką nadzieję.
-Proszę się nie martwić, wszystko jest w porządku. Virginia jest pod moją opieką, a ja nie pozwolę by stało się jej coś złego. Mogę to panu obiecać. Będę o nią dbał.
-Cieszy mnie to, że moja córka trafiła na takiego chłopaka jak ty.
-Miło mi to słyszeć.
-Przepraszam, muszę już kończyć. Obowiązki wzywają. Możesz przekazać mojemu dziecku, że nie musi dzisiaj dzwonić.
-Dobrze.
-Oddaje telefon Scottowi.
-Do widzenia.
-Co tam ? - usłyszałem już głos Mansona.
-Dobrze.
-Tylko tyle ?
-Trochę namieszałem.
-Taa, ale ważne, że jesteście tam razem, niż mielibyście być osobno po tym wszystkim.
-No nie wiem.
-A ty znowu niezdecydowany.
-Nic na to nie poradzę.
-Dobra, ja kończę, bo jedziemy do szkoły. Naraziątko.
-Na razie.
                  Uśmiechnąłem się, gdy zauważyłem Virginię, która weszła do salonu. Poklepałem miejsce koło siebie, jednak ta zajęła fotel naprzeciwko mnie. Podniosłem zdziwiony jedną brew do góry.
-No co ?
-Myślałem, że usiądziesz koło mnie.
-Nie ma tak dobrze.
-Szkoda. To ja usiądę na tobie. - i tak jak powiedziałem, to tak zrobiłem. Zaśmiała się.
-Ciężki jesteś. - oznajmiła.
-Oj tam gadasz.
-Żebyś wiedział. - powiedziała , a następnie mnie popchnęła powodując , że znalazłem się na podłodze. Wstałem , po czym potrzedłem do niej i zacząłem ją łaskotać. Zaczęła się szamotać i śmiać na całe gardło.
-I co teraz zrobisz ? - wyszeptałem jej do ucha.
-Hahaha.. Proszę... Hahaha. Zostaw mnie..Hahaha.. Wszystko ! .. Tylko... Haha. Mnie ..  Przestań.. Hahaha.. Łaskotać. 
-No dobra. - przestałem , po czym kucnąłem, znajdując się praktycznie na równi z jej głową. -Pocałuj mnie. - wyszeptałem wprost w jej usta. Zadrżała, ale nie z zimna ani ze strachu, tylko z podniecenia. Zbliżyła swoją twarz do mojej. Przełknęła ślinę, po czym dotknęła moich ust swoimi. Najpierw delikatnie. Wstaliśmy. Złapałem ją w pasie, a ona zarzuciła swoje ręce na mój kark. Przejechała paznokciem po nagiej skórze, powodując gęsią skórkę na moim ciele. Nasze języki zaczęły tańczyć w rytmie naszych uczuć. No właśnie. Co to właśnie jest ? Nie możliwe, żebyśmy się w sobie zakochali. To dlaczego stoimy i się całujemy ? W końcu przyjaciele tak nie robią. Wykrzywiłem usta w grymasie, powodując , że brunetka się ode mnie oderwała.
-Coś nie tak ? - zapytała.
-Nie, po prostu pomyślałem o tym, że to by było obrzydliwe, jakby każdy przyjaciel się ze sobą całował.
-Masz rację. - powiedziała, a ja skradłem sobie jeszcze jeden krótki pocałunek, jedne krótkie muśnięcie warg.
-Scott dzwonił i twój tato ze mną też rozmawiał.
-Zapomniałam! - wyrwała się z moich objęć.Wyciągnęła telefon z kieszeni dżinsów. -Miałam mu dać znać, jak .. - nie dokończyła, przerwałem jej.
-Kazał ci przekazać, że nie musisz dzisiaj już dzwonić. Wszystko mu wyjaśniłem.
-Och... To co robimy dzisiaj ?
-Najpierw oprowadzę cię po domu. - odpowiedziałem, chwytając ją za rękę.
                 Po jakiejś godzinie oglądania całego domu, opadliśmy na kanapę.
-Myślisz, że powinniśmy pogadać o tym co się dzieje? - zapytała.
-Pogadamy, obiecuję, ale jeszcze nie teraz.
-A kiedy ?
-Kiedy będę pewny co do ciebie czuję. Nie chciałbym żebyś potem cierpiała. Niech będzie na razie tak, jak teraz. Dobrze ? - spojrzałem w jej oczy.
-Poczekam na to, aż będziesz gotowy. - szepnęła i już chciała wstać, gdy zatrzymałem ją swoją ręką, przytulając do siebie.
-Nie chcę byś była smutna. - szepnąłem, gładząc swoim kciukiem jej dłoń. - Po prostu oboje dopiero co zakończyliśmy swoje związki. Nie chciałbym żeby to było tylko na chwilę, tak, na pocieszenie, bo tego bym nie zniósł. Nie chcę cię stracić, a wiem, że wymawiając pochopnie słowa moglibyśmy potem żałować. - zakończyłem swoją wypowiedź.
-Masz rację. - zgodziła się ze mną.
Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie, gdy w końcu nas zmrużyło i oboje zasnęliśmy. Obudziło mnie wiercenie dziewczyny. Szturchnąłem ją. Przebudziła się od razu.
-W porządku ? - zapytałem.
-Tak.- odpowiedziała.
-Ale na pewno ?
-Tak, Ryan.
                 Szliśmy przez miasto. Obserwowałem jak Virginia ogląda wszystko po kolei , jakby chciała wszystko zapamiętać. Będzie miała na to dużo czasu, chyba, że zdecyduje się mnie opuścić. Złapałem ją za dłoń i zacząłem prowadzić.
-Wiesz ? Cieszę , że tu jesteś. - wyznałem.
-Ja też się cieszę.
Nie zatrzymując się, dalej wędrowaliśmy, co rusz zatrzymując się przy jakimś stoisku.
-Ryan ? - usłyszeliśmy za plecami. Odwróciliśmy się w stronę głosu.
-Cześć Nicole. - Virginia poruszyła się niespokojnie. Uśmiechnąłem się drwiąco i ścisnąłem mocniej jej dłoń, dając znak, że jestem tu z nią i dla niej.
-Już wróciłeś ?
-Tak, plany się trochę zmieniły. - spojrzałem wymownie na brunetkę.
-A tak po za tym, to poznajcie się. Nicole to Virginia, Virginia to Nicole.
-Miło mi. - powiedziała dość innym i nie miłym głosem. Pani Nieśmiała jest  zazdrosna, aż śmiać mi się zachciało. Jednak Nicole jakby nie zauważając zmiany nastroju dziewczyny, podała jej rękę, uśmiechając się przy tym szeroko.
-Było miło, ale muszę już lecieć. Do zobaczenia. - powiedziała i już po chwili zniknęła za rogiem.
Virginia nagle puściła moją rękę i zaczęła iść przodem. Dogoniłem ją i złapałem z powrotem za rękę.
-Czyżbyś była zazdrosna ? - zapytałem drwiącym głosem.
-Ty chyba zgłupiałeś.
-Haha. Jesteś zabawna. - zmarszczyła nos. - I tak śmiesznie zmarszczyłaś ten swój nosek.
-Głupi jesteś. - syknęła. Zaśmiałem się.
-Też cię kocham. - powiedziałem tak dla żartów, jednak poczułem jakąś taką ulgę. - A tak po za tym , to Nicole ma już męża. - dodałem rozbawiony.
-I po co mi to mówisz ?
-Oj , nie złość się. - pstryknąłem jej nos, co spowodowało, że znowu go zmarszczyła, znowu się zaśmiałem.
                     Zauważyłem budkę do robienia zdjęć. Pociągnąłem Virginię do niej, w której już po chwili robiliśmy głupie miny , uśmiechy, dawaliśmy sobie krótkie całusy i wiele innych poz i min, które uwieczniliśmy na zdjęciach. Zapłaciłem za zrobione zdjęcia, prosząc również o kopie i jeszcze wybierając razem jedno, poprosiliśmy żeby zrobiono trzy kopie wybranego zdjęcia, które mieliśmy zamiar podarować naszym przyjaciołom i ojcu Virginii. Gdy tylko wyszliśmy z budki od razu wiedziałem, że humor dziewczyny się polepszył. Uśmiechnąłem się. Taki był zamiar.
                 Wróciliśmy do domu, padnięci. Zjedliśmy szybko przyszykowany obiad przez Pauline. Przepraszając ją i obiecując , że pogadamy kiedy indziej, weszliśmy na górę. Otworzyłem okno i wyciągnąłem z torby paczkę papierosów. Dawno nie paliłem. Chwyciłem jedno i zapalając go, włożyłem papierosa do ust. Zaciągnąłem się , by po chwili wypuścić dym. I tak kilka razy. Gdy skończyłem, wyrzuciłem peta przez okno. Położyłem się koło Virginii, która nie spuszczała ze mnie wzroku.
-Myślałam, że już nie palisz..
-Palę, tylko ostatnio nie miałem do tego głowy.
-A teraz masz ? - zapytała.
-Virgy, proszę cię..
-Dobra. - poddała się. Położyłem się koło niej, przyciągając do siebie. Nie wiem ile czasu minęło jak tak leżeliśmy, ale po pewnym czasie usnąłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz