czwartek, 3 stycznia 2013

Rozdział 47


    Z dyrektorką ustaliłam, że zacznę naukę od następnego poniedziałku, a krótka przerwa bardzo mi się przyda. Wydaję mi się, że doskonale wiedziała co zdarzyło się na stołówce i chciała mi trochę ulżyć, dać chwilę wytchnienia. Byłam jej za to naprawdę wdzięczna. Westchnęłam. Dopiero pierwszy raz od przyjazdu tutaj pomyślałam o tym felernym zdarzeniu. Trochę mnie zabolało samo wspomnienie Davida, którego takim nie znałam. Perfidny, obleśny, lekkomyślny. Jego zachowanie było irracjonalne, ale sam nie zdawał sobie z tego sprawy. Trudno było mi uwierzyć, że to koniec, nawet pomimo tego, że miałam przy sobie Ryana. Darzyłam Davida silnym uczuciem, tego byłam pewna. Czy go kochałam? Nie sądzę, ale był dla mnie bardzo ważny. Wiem, że go skrzywdziłam, ale sądziłam, że jest na tyle dojrzały i mądry, by nie robić mi na złość. Myliłam się. Ale to chyba dobrze, że wszystko tak się potoczyło. Lepiej było poznać jego prawdziwe "ja" teraz, niż za kilka lat, kiedy byłoby już za późno. Przeciągnęłam się na łóżku. Była godzina dwunasta, a ja nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Urlop Ryana skończył się dzień wcześniej i już wrócił do pracy. Pauline tez nie było, a ja sama jak palec nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Nadal czułam się tu troszkę dziwnie, ale myślę, że to kwestia przyzwyczajenia. Nie zwykłam mieszkać u obcych ludzi, to pewnie dlatego. Miałam dużo czasu przed powrotem Winnera, więc leniwie, w ogóle się nie spiesząc ruszyłam pod prysznic. Gorąca woda spływała w dół, zmywając ze mnie wszelkie troski dnia wczorajszego. Oczyściłam umysł ze wszystkich negatywnych myśli. Dokładnie wsmarowałam w siebie mój migdałowy żel pod prysznic, delikatnie masując skórę ciała. Uwielbiałam to. Uwielbiałam sposób w jaki, taka niewinna i zwyczajna czynność jak kąpiel, zmywała ze mnie wszystko co złe. Spłukałam z siebie pianę i jeszcze chwilę postałam pod gorącym strumieniem. Wyszłam z kabiny, wchodząc do zimnej łazienki. Zadrżałam, szybko wytarłam ciało i owinęłam się ręcznikiem. Delikatnie roztrzepałam włosy i wyciągnęłam rękę w stronę szczoteczki do zębów. Zawahałam się. Jeszcze nic nie jadłam, a nienawidziłam tego smaku jedzenia po paście. Cofnęłam dłoń i skierowałam się w stronę schodów. Zbiegłam na dół i wparowałam do kuchni. Włączyłam radio stojące na blacie i nucąc piosenkę Adele lecącą w radiu, zaczęłam przyrządzać sobie śniadanie.
- No proszę, proszę. - usłyszałam, a nóż wypadł mi z rąk do zlewu. Przerażona odwróciłam się w stronę bruneta, opartego o framugę drzwi. Odruchowo złapałam się za serce, czując jak mocno mi wali.
- Zwariowałeś? - spytałam z wyrzutem. Dopiero widząc znaczące spojrzenie chłopaka, przypomniałam sobie, że jestem owinięta jedynie w ręcznik. Mocno objęłam się rękoma. - A ty nie w pracy? - zagadnęłam, rumieniąc się.
- Chciałem ci podrzucić coś do jedzenia. - rzucił, śmiejąc się i uniósł do góry torebkę, której wcześniej nie zauważyłam. Rzucił ją na stół i skrzyżował ręce na piersi, powracając do poprzedniej pozycji.
- Dziękuje. - wymamrotałam. - Lepiej wracaj do pracy, nie chcę by cię wyrzucili. - powiedziałam, powoli podchodząc do torebki. Ryan zaśmiał się na moje słowa.
- Już chcesz się mnie pozbyć? - uniósł do góry brew. Spojrzałam na niego z politowaniem. Otworzyłam paczuszkę i z zadowoleniem stwierdziłam, że przyniósł mi pączki. Nagle brunet znalazł się koło mnie. Wstrzymałam oddech. Widziałam jak przyglądał się kropelce wody, która z moich mokrych włosów spadła na ciało, tworząc swoją własna ścieżkę, dokładnie między moje piersi. Cholerny prysznic! Zarumieniłam się delikatnie. Nagle poczułam jego palec na ramieniu, w miejscu w którym ta właśnie kropla, zaczęła swoją wędrówkę. Zadrżałam, gdy powoli kierował się jej śladem, jednak nie dokończył swojej podróży. Zaśmiał się widząc, jak przełykam ślinę. Nachylił się nade mną i musnął moje usta.
- Smacznego. - rzucił, wykrzywiając się w uśmiechu. Już chciał odejść, jednak mu na to nie pozwoliłam. W nagłym przypływie odwagi przyciągnęłam go mocniej do siebie i pocałowałam. Sama z własnej inicjatywy! Uśmiechnęłam się szeroko spod jego ust. Byłam z siebie cholernie dumna, choć sama nie byłam pewna czy jest z czego.
- Dziękuje. - szepnęłam i puściłam go wolno, wracając do moich pączków. Odłożyłam je na blat i ponownie zabrałam się za kanapki. Chłopak nadal stał w tym samym miejscu, patrząc na mnie z niedowierzaniem. - Bo naprawdę cię wywalą. - rzuciłam, patrząc na niego z lekkim rozbawieniem.
- Do zobaczenia. - pożegnał się. Posłał mi delikatny uśmiech i wyszedł z domu. Wypuściłam ze świstem powietrze. Sama nie wiem co we mnie wstąpiło. Ten jego elektryzujący dotyk na skórze i miękkie usta sprawiały, że moje zmysły szalały. Pragnęłam go coraz bardziej. To wszystko było niepojęte i takie nierealne.

     Nawet nie zauważyłam kiedy wybiła siedemnasta. Ryan powinien niedługo wrócić do domu. Siedziałam znudzona wpatrując się w ścianę przed sobą. W końcu złapałam telefon i wykręciłam tak dobrze mi znany numer.
- Jak się czujesz, słońce? - przywitała mnie moja przyjaciółka.
- Dobrze, ale strasznie mi nudno. - przyznałam. - Ryan i Pauline są w pracy, a ja siedzę tu sama.
- To zwiedź miasto. - zaproponowała.
- Wczoraj je zwiedziłam z Ryanem. - odparłam wzdychając. - Jakieś inne pomysły? - spytałam i w tle usłyszałam głos Scotta, ale nie zrozumiałam co powiedział. Nina zaśmiała się do słuchawki.
- Scott mówi, że jesteś niemożliwa. Jeden samotny dzień wolnego od szkoły i już się śmiertelnie nudzisz. - powtórzyła. Parsknęłam śmiechem. Mój przyjaciel miał rację. Był to mój samotny dzień wolnego, pierwszy od dłuższego czasu, a ja nie miałam pojęcia co robić.
- Chyba pooglądam telewizję. - odparłam zrezygnowana. - A co u was? - zagadnęłam.
- W porządku, ale bardzo nam ciebie brakuje. Ciebie i Ryana, chociaż do jego nieobecności przywykliśmy. - westchnęła. Wiedziałam, że nie jest jej łatwo beze mnie, tak jak mi bez niej. Gdybym tylko mogła to szybko bym się u niej znalazła i mocno do siebie przytuliła. Tęskniłam za nią mimo, że to drugi dzień. - Ethan się o ciebie pytał. - dodała po chwili.
- Naprawdę? - spytałam nieco zdziwiona. - Co mówił?
- Zapytał czy jesteś chora, albo czy to przez to wydarzenie w stołówce nie przyszłaś do szkoły. Dodał, że jeśli potrzebujesz teraz przyjaciela to on.. - mówiła, ale nagle Scott jej przerwał.
- Ona ma już przyjaciela! - krzyknął w oddali, a ja zaśmiałam się. Niewiarygodne.
- Nie bądź zazdrosny. - rzuciła w jego stronę, rozbawiona czarnulka. - W każdym razie powiedziałam, że wyjechałaś i to nie z powodu tego wydarzenia. No.. i może wymsknęło mi się, że z Ryanem. - odparła, a ja wytrzeszczyłam oczy. - Przepraszam, samo mi się tak wyrwało.
- Nie szkodzi. - odpowiedziałam w końcu. Przecież właśnie z nim wyjechałam, prawda? Z nim i dla niego. Czemu miałaby wszystkim w kółko kłamać? - A jak.. David? - spytałam niepewnie. Westchnęła.
- Jak się okazuję, już kiedyś spotkał się z .. Sam. - powiedziała niezadowolona. - Jeszcze raz za niego przepraszam..
- Ale jak się ma? - dopytałam, mimo, że wieści o jego spotkaniu z Sam strasznie mnie zasmuciły. Czułam nieznośny ból w okolicy klatki piersiowej.
- Chyba dobrze. - odpowiedziała w końcu. - Wprawdzie chodzi w kółko nadąsany i wściekły, ale nic z nim konkretnego się nie dzieje, tak mi się przynajmniej wydaje.. Nie wiem dokładnie, nie rozmawiam z nim.
- Nina.. - jęknęłam. Był jej bratem i mimo wszystko, mimo tego, że jest moją najlepszą przyjaciółką, powinna stanąć po jego stronie.
- Co Nina? Zachował się jak kretyn, to niech cierpi. - odparła stanowczo.
- Ale to ja pierwsza pocałowałam się z .. - przerwała mi.
- Co ty pierwsza? Nie słyszałaś jak mówiłam, że spotkał się z tą zdzirą? Nic nie zrobiłaś pierwsza. Nie dość, że cię oszukiwał, to mydlił ci oczy tym jaki jest wspaniały. Dupek. - mruknęła do telefonu. Uśmiechnęłam się delikatnie. Dobrze było mieć ją po swojej stronie. - I nie masz się obwiniać, to nie twoja wina. Zachował się jak palant, to teraz ma.
- No dobrze. - westchnęłam i nagle drzwi wejściowe trzasnęły. - Będę kończyć, to chyba Ryan.
- Powodzenia. - pisnęła głupkowato, a ja się zaśmiałam.
- Jesteś nienormalna, wiesz? - spytałam, rozbawiona.
- Może troszeczkę. - przyznała.
- Do zobaczenia w sobotę.
- W sobotę? - zdziwiła się.
- Nadal jest impreza, nie? - rzuciłam, a ona pisnęła do słuchawki, co Scott skwitował słowem "Wariatka". Przyznałam mu w duchu rację. - Do zobaczenia.
- Do zobaczenia, słońce. Kochamy was bardzo mocno! - pożegnała się, a do pokoju wszedł Ryan. - Buziaki.
- My was też. - odpowiedziałam, wpatrując się w chłopaka i rozłączyłam się.
- Z kim rozmawiałaś? - spytał, rzucając kurtkę na fotel stojący w rogu, a potem położył się na łóżku obok mnie. Podparłam się na łokciu i obróciłam na bok, przyglądając się mu.
- Niną. - wyjaśniłam, a on skinął głową. - Jak było w pracy? - zagadnęłam.
- Jak zawsze. - odparł, wzdychając. - Zmęczyłem się od tego stania. A ty co robiłaś?
- Cholernie się nudziłam. - przyznałam, a chłopak spojrzał na mnie z uśmiechem i tą, dobrze mi znaną, iskrą w oku.
- To bardzo niedobrze. - rzucił, odwracając się moją stronę i złapał mnie lewą ręką w tali, przyciągając do siebie. - Chyba powinniśmy coś na to zaradzić. - dodał z rozbrajającym wyrazem twarzy i pocałował moją szyję. Zamknęłam oczy, chcąc poddać się rozkoszy, jaką sprawiały mi jego gesty, jednak nie mogłam. Nie umiałam. Nie wiedziałam na czym stałam, a to doprowadzało mnie do szału. Nie potrzebowałam, by mówił mi, że mnie kocha. Chciałam tylko być pewna, że jest mój.
- Nie mogę. - odparłam ze skruchą, odsuwając go od siebie. Brunet posłał mi zdziwione i lekko zmartwione spojrzenie. - Nie umiem tak. Ja po prostu..
- Mówiłem ci już. Sam nie wiem co do ciebie czuję i .. - zaczął, ale nie pozwoliłam mu dokończyć. Dotknęłam jego szorstkiego policzka.
- Nie potrzebuję wyznań. Nie musisz mówić, że mnie kochasz. - powiedziałam, patrząc prosto w jego czekoladowe oczy. Jak ja kochałam te oczy!
- W takim razie czego oczekujesz? - spytał, już nic nie rozumiejąc.
- Zobowiązań. - powiedziałam krótko, a on zmarszczył brwi. - Chce mieć pewność, że mam cie dla siebie. Nie chce myśleć, że możesz spotykać się z kimkolwiek chcesz. - wyznałam, a on słuchał mnie w skupieniu, uważnie na mnie patrząc. - Nic się w naszym zachowaniu nie zmieni. Nie jeśli tego nie chcesz. - dodałam. - Ale daj mi powód by zostać. Prawdziwy, realny powód, by tu z tobą być.
- Myślałem, że.. - zaczął, jednak mu przerwałam.
- Że przyjechałam tu dla ciebie? - spytałam, a on skinął głową. - Tak jest, ale nie potrafię żyć, nie wiedząc na czym stoję. Tak samo jak ty, nie wiem co czuję, ale chcę zobowiązań. Potrzebuje punktu zaczepienia. Stabili.. - mówiłam, ale mi przerwał, wpijając się w moje wargi.
- Co tylko chcesz. - szepnął, delikatnie dotykając kciukiem moich ust. - Zrobię wszystko, żebyś tutaj ze mną została. - wyznał, a ja uśmiechnęłam się delikatnie. - Jakich chcesz zobowiązań? Chcesz, żebym potwierdzał, że jesteśmy razem? - spytał, a ja skinęłam głową. - Chcesz, żebyśmy byli razem? - uśmiechnęłam się i skinęłam ponownie. - W takim razie tak będzie. Wszystko co tylko sobie zażyczysz.
- Wszystko? - spojrzałam na niego.
- Wszystko. - powtórzył.
- W takim razie mnie pocałuj. - poprosiłam, a on z wielkim uśmiechem wykonał moje życzenie. Uwielbiałam to. Uwielbiałam jego, a teraz miałam tylko dla siebie. To wszystko dotarło do mnie dopiero po chwili. Byliśmy parą. Oficjalnie byłam dziewczyną Ryana Winnera. Oderwałam się od niego i patrzyłam z niedowierzaniem.
- Co się stało? - spytał zaniepokojony.
- Jestem twoją dziewczyną. - mruknęłam zadowolona. Brunet zaśmiał się głośno i opadł na łóżko. - Dziewczyną Ryana Winnera. - ciągnęłam, kładąc ręce na jego klatce piersiowej, a na nich opierając brodę. Przekrzywiłam lekko głowę, przyglądając się mu. - A ty jesteś chłopakiem Virginii Slayton. Oficjalnie. - chłopak zaśmiał się.
- Jak tak o tym pomyślę. - zaczął poważniej, a ja spojrzałam na niego uważnie. - To nawet się cieszę, że poprosiłaś o zobowiązania. - przyznał. Przegryzłam wargę.
- Ja też. - przyznałam, przytulając się do jego klatki piersiowej. - Nawet nie wiesz jak bardzo. - dodałam cicho.

     Wieczorem, kiedy Ryan był w łazience, ja gotowa już do spania, zbiegłam na dół do kuchni po szklankę wody. Na krzesełku przy stole siedziała Pauline i popijała herbatę.
- To ty jeszcze nie śpisz? - zdziwiła się. - Ryan mówił, że pierwsza poszłaś do łazienki, bo byłaś bardzo zmęczona.
- Bo faktycznie jestem, ale chciałam trochę wody. - wyjaśniłam, łapiąc szklankę i nalewając do niej wodę mineralną. Wzięłam łyk orzeźwiającego napoju. Uśmiechnęłam się delikatnie. - Mogę ci coś powiedzieć? - spytałam, po czym szybko dodałam. - Ale nie mów Ryanowi, że już wypaplałam.
- Nic mu nie powiem, obiecuję. - powiedziała, uśmiechając się do mnie. Usiadłam na krześle obok, bawiąc się szklanką. - Coś się stało, tak?
- Właściwie to tak. - przyznałam, podnosząc na nią wzrok. - Zażądałam od Ryana zobowiązań.
- Naprawdę? - zdziwiła się. - Myślałam, że jesteście tylko przyjaciółmi.
- Tak, bo.. nie wiem, chyba sobie wmawialiśmy, ale przez to co jest między nami, nie mogłam postąpić inaczej. Lubię wiedzieć na czym stoję. - odparłam, a ona pokiwała ze zrozumieniem głową. Cieszyłam się, że mam w domu kobietę, z którą mogę porozmawiać. - Lubię stabilizację i kontrolę. Tego drugiego przy nim nie dostanę, ale pierwsze jakoś wywalczyłam.
- Tak. Ryan wygląda na typ człowieka, który lubi mieć nad wszystkim kontrolę. - przyznała. - Bardzo się cieszę, że zażądałaś zobowiązań. Chciałam z tobą o tym porozmawiać, ale byłaś ciągle z Ryanem. - wyznała. Uśmiechnęłam się do niej.
- Dziękuje, że mnie wysłuchałaś. Dobrze jest mieć z kim pogadać twarzą w twarz o sprawach, o których nie mogę rozmawiać z Ryanem. - powiedziałam. Taka była prawda. Z ojcem również nie mogłam mówić na niektóre tematy, dlatego zwykle kierowałam się z tym do Niny, a z nią, gdy obie nie znałyśmy odpowiedzi, do jej mamy. Czasem też zdarzało się nam rozmawiać z mamą Scotta. Bardzo brakowało mi tego. Matki, która mi pomoże z problemami, z chłopakami, z makijażem.. Brakowało mi jej cholernie.
- Zawsze możesz na mnie liczy. - odpowiedziała, delikatnie klepiąc moją dłoń. Do kuchni wparował, półnagi Ryan.
- Ubrałbyś się. - rzuciłam, zerkając na Pauline, która zdawała się nie zwracać uwagi na jego goliznę. No tak, w końcu miała syna studenta. Wyobrażam sobie już jak lata po domu, półnagi po długiej imprezie.
- Nie było cię w łóżku, więc przyszedłem sprawdzić gdzie jesteś. - powiedział, nie zwracając najmniejszej uwagi na mój komentarz.
- Jaki troskliwy. - zażartowała Pauline, a ja zaśmiałam się pod nosem.
- O czym rozmawiałyście? - spytał, a potem szeroko się uśmiechnął. - O mnie?
- Chciałbyś. - mruknęłam wstając i łapiąc za moją szklankę. - Babskie sprawy, których i tak byś nie zrozumiał. - wyjaśniłam i odwróciłam się w stronę kobiety. - Dziękuje jeszcze raz za rozmowę i życzę dobrej nocy.
- Tobie też kochanie. - odpowiedziała. Ryan rzucił krótkie "Dobranoc" i ruszył za mną po schodach.
- Skąd masz pewność, że bym nie zrozumiał? - drążył temat.
- Bo cię znam? - spytałam, patrząc na niego. Postawiłam szklankę na stoliku i wsunęłam się pod kołdrę. - Z resztą, nie musisz wszystkiego wiedzieć. - dodałam z uśmiechem.
- A jednak bym wolał. - odparł, kładąc się koło mnie. Odgarnął niesforny kosmyk z mojej twarzy i delikatnie trącił mój nos palcem. - Podoba mi się ten nowy układ.
- Tak? - uśmiechnęłam się szeroko. - To dobrze.
- Nawet bardzo. - przyznał i czule mnie pocałował. - Dobranoc królewno.
- Dobranoc. - odpowiedziałam odwracając się do niego tyłem. Chłopak zaśmiał się krótko i objął mnie ramieniem, mocno do siebie przyciągając. W całym tym mieszkaniu razem było naprawdę cudowne parę rzeczy, a jedną z nich było spanie. Uwielbiałam czuć jego dotyk na skórze, a ponad to byłam bezpieczna w jego silnych ramionach. Wszystkie zmartwienia znikały wraz z chwilą, gdy do niego przylegałam. Był cudowny i taki czuły. Taki za jakiego nikt go nie uważał. Inny od wszystkim znanego Ryana Winnera.
     Wybudził mnie dzwonek telefonu. Podniosłam zaspane oczy. Brunet mruknął coś pod nosem i wtulił twarz w poduszkę. Podniosłam się na łokciach. Zegarek wybił godzinę trzecią. Złapałam za komórkę i wcisnęłam zieloną słuchawkę, przykładając aparat do ucha.
- Tak? - spytałam zaspanym głosem.
- Obudziłem cię? - zapytał głos po drugiej stronie. - Przepraszam, nie chciałem. Tęsknie za tobą. Tak cholernie mi ciebie brakuje. Zachowałem się jak kretyn.. - ciągnął ten żałosny, błagalny głos po drugiej stronie.
- David? - spytałam z niedowierzaniem. Zerknęłam na Ryana, jednak ten smacznie sobie spał.
- Tak to ja. Virginia, proszę wróć do miasta. Wróć do mnie. Ja.. - ciągnął, ale mu przerwałam.
- Jest noc. Nie będę teraz z tobą o tym rozmawiać. - odparłam. - Dobranoc. - rzuciłam i rozłączyłam się. Wyłączyłam szybko telefon i odłożyłam na nocną półkę. Położyłam się z powrotem przy brunecie, który mocno do mnie przywarł, ukrywając twarz w moich włosach.
- Kto to był? - spytał, zaspanym głosem, muskając moje ramie.
- David. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Chłopak szybko się uniósł i spojrzał na mnie zaskoczony. Po jego oczach widziałam, że jest niezadowolony z tego faktu. Czekała nas poważna rozmowa, tego byłam pewna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz