środa, 2 stycznia 2013

Rozdział 5

Rano obudziłam się wcześnie. Wczorajsza impreza w ogóle mnie nie zmęczyła, a to pewnie dlatego, że w miarę szybko ją opuściłyśmy. Niestety Nina nadal spała, więc siedząc na łóżku myślałam co by tu zrobić. Byłam zbyt nieśmiała by samemu zejść na dół, gdzie mogłam spotkać mamę, tatę lub brata Niny. David'a poznałam wczoraj kiedy wróciłyśmy, doskonale to pamiętam.
Weszłyśmy do domy Państwa Levington. Nina właśnie opowiadała mi jakąś śmieszną historię, jednak ja jej nie słuchałam. Mój wzrok skupił się na wysokim brunecie, ręce miał splecione na piersi i opierał się o framugę drzwi, które prowadziły do kuchni. Patrzył na moją towarzyszkę z dziwnym uśmiechem, mnie nie widząc, gdyż stanęłam za nią. Brunetka chyba zorientowała się, że gdzieś odleciałam, bo jej nie odpowiadałam. Spojrzała w tą samą stronę co ja, a mina jej zrzedła.
- Czego chcesz, pajacu? - spytała, jakby już znudzona ich spotkaniem. Słyszałam w drodze powrotnej, ze ma brata, ale czy to właśnie on? Chłopak zaśmiał się cicho pod nosem.
- Gdzie byłaś? Znów gdzieś u tych kretynów? - prychnął.
- Nie powinno Cię to obchodzić. - odpowiedziała, po czym spojrzała na mnie. - Chodźmy.
Chłopak zlustrował mnie wzrokiem, po czym delikatnie się uśmiechnął. Do moich policzków napłynęła krew, więc szybko spuściłam głowę, przyglądając się butom i jedynie ukradkiem zerkając na tą dwójkę. Panna Levington ruszyła korytarzem, a ja podreptałam za nią.
- Nie przedstawisz mnie koleżance? - usłyszałam tuż za sobą.
- To jest mój brat, David. - powiedziała, patrząc na mnie. - A to jest Virginia, która nie ma ochoty Cię poznawać. - uśmiechnęła się do niego słodko, po czym pociągnęła mnie za rękę do góry.
Zazdroszczę jej, mimo, że potem przez około dwadzieścia minut narzekała jakim to bałwanem jest jej brat. Ona przynajmniej ma z kim porozmawiać o swoich problemach, ma z kim dźwigać cierpienie. A ja? Sama muszę sobie radzić. Nie mam też najlepszej przyjaciółki, której mogłabym się wyżalić, która radziłaby mi w wielu sprawach. Z rozmyślań wyrwały mnie pomruki, wydobywające się z ust dziewczyny.
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się do niej delikatnie. Brunetka odwzajemniła gest i spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę dziewiątą. Nina rzuciła się twarzą w stronę poduszki, spod której zaczęły wydobywać się jęki i ciche przekleństwa.
- Nina ruszaj dupę, śniadanie jest! - krzyknął David, otwierając drzwi do pokoju. Szybko okryłam się kołdrą, a na mojej twarzy pojawiły się delikatne rumieńce. - O, i ty też zejdź. - dodał już spokojniej, patrząc się na mnie i głupio uśmiechając, zapewne przez moje zachowanie.
- Dobra, dobra. Teraz spadaj, bo chcemy się ubrać. - odpowiedziała, podnosząc się do pozycji siedzącej. Chłopak zrobił zamyśloną minę, po czym ukazał szereg białych zębów.
- Chętnie popatrzę. - odparł, poruszając znacząco brwiami. Nina zaśmiała się, cisnąc w niego poduszką. - No przecież nie na Ciebie, to by było okropne! - krzyknął w swojej obronie, a ja znów się zaczerwieniłam. Mam wrażenie, że nigdy się do niego nie przyzwyczaję. - Oo, Panna Wstydliwa. - zachichotał.
- Eeej! - również rzuciłam w niego poduchą. Nienawidzę kiedy ktoś nazywa mnie wstydliwą, czy też nieśmiałą. Fakt, może i taka jestem, ale nie chcę by ktoś mi to wypominał. Chłopak śmiejąc się głośno, wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Chyba jednak może uda mi się do niego przywyknąć, a może nawet polubić?

Mimo moich protestów do godziny czternastej siedziałam w domu Niny. Naprawdę dużo rozmawiałyśmy, lepiej się poznawałyśmy w ciągu tego południa. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że mimo swojego charakteru, Nina jest do mnie podobna. Nie licząc tej nieszczęsnej nieśmiałości. Rozmyślałam tak sobie, idąc w stronę domu, aż w coś, a raczej kogoś wpadłam. Nim zdążyłam zobaczyć, kim była owa osoba, rzuciłam ciche przepraszam. Zobaczyłam wyciągnięta w moją stronę rękę, którą szybko złapałam. Chłopak pociągnął mnie do góry, a ja myślałam, że padnę z powrotem na ziemię. Przede mną stał Ryan Winner,
- Przepraszam, zamyśliłam się.. - kontynuowałam. Chłopak uśmiechnął się dziwnie, a ja zorientowałam się, że nie puściłam jego dłoni. Zrobiłam to szybko, a do moich policzków napłynęła krew.
- Nic się nie stało. - odparł, najnormalniej w świecie. Przyjrzałam mu się uwarzenie, czego nie miałam okazji zrobić wcześniej. Miał krótko ścięte, brązowe włosy i czekoladowe oczy, w które chwilę spoglądałam, o dziwo nie odwracając wzroku. Na jego twarzy widniał delikatny zarost. Był on naprawdę przystojny, nawet bardziej niż sam David. Potrząsnęłam lekko głową.
- Chciałam Ci podziękować za wczoraj. - zaczęłam, a on wywrócił oczami. - Tak, no.. dziękuje.
- Wiedziałem, że tak w końcu będzie. - mruknął, przekrzywiając głowę i przyglądając się mi. Nie wiem czemu ale wytrzymałam jego spojrzenie. - Pomogłem Ci? Pomogłem, nic w zamian nie chciałem. - odparł, wzruszając ramionami, po czym bez słowa mnie wyminął. Odwróciłam się, patrząc jak odchodzi. Miałam dziwną nadzieję, że się odwróci, spojrzy na mnie, jednak tak się nie stało. Ruszyłam powoli dalej, tym razem patrząc na drogę.

- I mówisz, że podał Ci rękę? - spytała po raz kolejny, Nina. Nie rozumiem co dziwnego jest w tym, że Ryan pomógł mi wstać. Przecież to normalna, nic nie znacząca czynność. Fakt, przytrzymałam jego dłoń za długo, jednak to chyba nic takie, prawda? - Od kiedy on ma ludzkie odruchy? - tym razem , zdawała mówić do samej siebie. Zmarszczyłam czoło na jej słowa. Jak to ludzkie odruchy? - Widzisz, on nie należy do miłych, grzecznych chłopców.
- Co masz na myśli? - odparłam, siadając na parapecie.
- Ryan nigdy nie jest z dziewczyną dłużej niż jedną noc. Większość tych pustych lalek pragnie, choć na chwilę z nim być. One nie rozumieją, że on ma to wszystko w nosie. Chce tylko się zaspokoić, to wszystko. - mówiła, a moje zdziwienie rosło. Co ona chce przez to powiedzieć. - Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że masz go za prawiczka? Proszę Cię, nie bądź śmieszna. - prychnęła. Spojrzałam na bruneta o którym rozmawialiśmy. Opierał się o ścianę, rozmawiając ze Scottem. Przyglądali się chwilę jakiejś dziewczynie, po czym wybuchli niepohamowanym śmiechem. Tak bardzo chciałam wiedzieć co ich rozśmieszyło. Nagle nasze spojrzenia się zetknęły, spuściłam szybko wzrok na Ninę. - Nie powinnaś zawracać sobie nim głowy, naprawdę.
- Jasne, yhym. - skinęłam głową, posyłając jej delikatny uśmiech. Odwzajemniła gest. Jak mam zawracać sobie nim głowę, skoro już zapewne nigdy nie zamienię z nim więcej niż zdania. Może pożyczy ode mnie długopis, albo spyta która godzina - to wszystko. Nawet nie myślałam o jakimkolwiek zbliżeniu się do niego, przy tych lalach nie miałabym nawet szans, a po za tym on wcale mnie nie interesuję. On mnie jedynie intryguje, a to znaczna różnica, prawda? Moje rozmyślenia przerwał dzwonek.
- Widzimy się na długiej przerwie? - spytała, a pokiwałam głową, co miało oznaczać tak. Zsunęłam się z parapetu i podreptałam pod salę biologiczną. Razem z całą klasą weszliśmy do środka, a nauczycielka - Pani Stevens - zaraz za nami.
- Dobrze, nie było mnie na pierwszej lekcji, ale dziś wszystko nadrobimy. Podzielę was w pary, a potem zaczniemy. - zaklaskała w dłonie, po czym otworzyła dziennik. Rozejrzałam się po sali. Nie było tutaj ani jednej znanej mi osoby, wiec pozostało mi tylko czekać aż dowiem się z kim będę. - Ryan Winner i .. - zaczęła, przyglądając się liście. Miałam dziwną nadzieje, że wymówi moje nazwisko, jednak tak się nie stało. - i Ashley Green. - za sobą usłyszałam ciche piśnięcie, a potem owa Green rzuciła do swojej przyjaciółki słowa Będzie mój i podeszła do stołu Ryana. - Virginia Slayton i .. - podniosłam głowę, słysząc moje imię. Ponownie rozejrzałam się w około. Mój wzrok zatrzymał się na blondynie, którego miałam już nieprzyjemność spotkać. Uśmiechnął się do mnie cwanie, a mi mina zrzedła. - Scott Manson. - mimowolnie się uśmiechnęłam, widząc jak niebieskooki przeklina pod nosem. Podniosłam swoje rzeczy i podeszłam do bruneta. Dobrze wiedziałam, że nie jest specjalnie zadowolony z współpracy ze mną, jednak ja byłam mu wdzięczna, a raczej Stevens. Nie pałam jakąś tam sympatią do Scotta, ale wolę go, mruczącego pod nosem jakieś dziwne rzeczy, niż tego, powiedzmy sobie szczerze, groźnego blondyna.
- Dobrze, a teraz zaczynajmy! - zawołała Pani, łącząc ostatnie pary. Usiadłam na wysokim krzesełku, obok Mansona i przyjrzałam się kartce, która nauczycielka położyła na blacie. - Tego musicie nauczyć się na następna lekcję i przygotujcie się na krojenie. - odparła z błyskiem w oku. Zmarszczyłam nos, próbując wyobrazić sobie tą biedna żabkę, którą mam pokroić i aż niedobrze mi się zrobiło. Spojrzałam na chłopaka z nikłą nadzieją.
- Dobra, będę kroić, ale ty się tego nauczysz. - rzucił, a ja uśmiechnęłam się delikatnie. Stevens zaczęła coś dyktować, więc złapałam za zeszyt i długopis. Scott siedział z założonymi rękami i beznamiętnie wpatrywał się w tablicę.
- Nie piszesz? - spytałam cicho, by nikt nie usłyszał. Brunet posłał mi kpiące spojrzenie.
- Nie żartuj sobie. - prychnął.
- A potem się dziwisz, że Nina Cię nie chce. - wypaliłam. Szybko zasłoniłam usta ręką, jak zwykle gdy powiem coś nieodpowiedniego. Loczek patrzył na mnie zaskoczony. Zadzwonił dzwonek obwieszczający przerwę, więc szybko złapałam swoją torbę i wrzuciwszy do niej zeszyt, wyszłam z klasy. Czy ty zawsze musisz kłapać dziobem, głupia? - pomyślałam, mając ogromna ochotę walnąć się w czoło.

Wreszcie nadeszła upragniona przerwa obiadowa, Gdy już miałam tackę z jedzeniem, udałam się do naszego stałego miejsca, gdzie była już Nina razem z Lindsay i Mikaylą. Usiadłam przy Levington, spoglądając na resztę.
- Co masz taką minę? - spytała Panna Levington.
- Wymknęło mi się coś dziwnego przy Scott'cie. - odpowiedziałam, a ona spojrzała na mnie zdziwiona. No tak, rozmawiałam z nim ba! byłam gdzieś przy nim, to jest dziwne. - Na biologii pani dobrała nas w pary, jestem z nim. - dziewczyna kiwnęła głową, na znak zrozumienia. - Spytałam czemu nie notuję, to prychnął i powiedział, że mam nie żartować. - ciągnęłam dalej, Nina słuchała mnie w skupieniu. - No i wymknęło mi się, że potem się dziwi, że go nie chcesz. - spojrzałam na ostrożnie. O dziwo brunetka zaczęła się śmiać.
- Jeny, jego mina musiała być bezcenna! - mówiła nadal rechocząc. Zerknęłam przez ramię na stolik przy którym zazwyczaj siedziała jego paczka. Siedział tam razem z Ryanem, Alanem, którego zdążyłam już poznać i innymi chłopakami, których widziałam na imprezie.
- Nieźle się zdziwił. - przyznałam jej rację i nagle poczułam ochotę śmiać się ze swojej głupoty.
- Virginia, masz zadanie z matmy? - rzuciła Mikayla. Uśmiechnęłam się do niej delikatnie, kiwając głową i podałam zeszyt. - Dzięki. - odparła, przepisując działania, które robiłam wczoraj po powrocie od Niny.
- Masz ochotę wybrać się gdzieś dzisiaj? - zapytała Levington, zmarszczyłam nos. - Na jakieś zakupy, czy coś w tym rodzaju. - dodała. Zastanowiłam się chwilę. W sumie co mi szkodzi, prawda? Może nawet kupie sobie coś ładnego? Będzie to dobra okazja by wyrwać się z domu, nie myśleć o mamie..
- Jasne, chętnie. - odpowiedziałam. Brunetka ukazała rząd bialutkich zębów, po czym zatopiła je w hamburgerze, którego dziś serwowali. Szybko poszłam w jej ślady, zabijając głód

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz