środa, 2 stycznia 2013

Rozdział 6

    Nie rozumiałem dziewczyn, które za wszystko chciały dziękować. Owszem, bywało czasem tak, że od nie których, wręcz tego wymagałem, ale ona.. Nawet jej nie znałem, czego mogłem od niej chcieć ? Poprosić o to by się ze mną przespała ? Może i z panienkami postępuję jak z lalkami, ale nie jestem bezuczuciowym idiotom. Wiem kiedy, mam powiedzieć sobie stop, a kiedy mogę pozwolić sobie na więcej. Zresztą czy chciałbym ją wykorzystać ? Możliwe, jednak wydaje się tak kruchą osobą, że tylko bym jej zaszkodził. Z nią to jak ze szkłem, jeden ruch i zostaje stłuczone. Skąd ja to wiem ? Hmm.. Z życia, poznałem już ich tyle, że znam każdy typ. Ale czy aby na pewno? Tego nie wiem. Chociaż ona wydaje się taka inna, może dlatego, że jest nowa ? Tutaj w Casa Grande, panowały całkowicie inne warunki, ludzie byli przeciwieństwem niej. Każdy skrywał się pod własną powłoczką, każdy miał jakąś tajemnicę..Chociaż nie każdy mógł tak powiedzieć. Ja należałem do osób, które były obdarzone urokiem osobistym, a do tego wszystkie istoty ludzkie się mnie bały.
    Ubrany w zwykły T-shirt i powycierane spodnie, chwyciłem torbę z książkami i wyszedłem z pokoju. Było cicho, jak nigdy. Nie przejąłem się tym jednak. Może śpią? Może gdzieś poszli , a może tylko udają by później zakłócić mój porządek w życiu ? Nie wiem. Oni są tak nieprzewidywalni, tak samo jak ja, tylko nas różniło wiele rzeczy.. Ja; Mam swoje cele, pragnienia i marzenia. Oni ; Staczają się na dół, z każdym dniem są coraz niżej. Proste tak, że aż banalne. Podszedłem do lodówki i z szokowany spojrzałem do środka, była pełna i o dziwo, nie było w niej alkoholu, ani żadnych podobnych rzeczy!  Z uśmiechem na twarzy, chwyciłem szynkę i masło, po czym położyłem na blacie składniki, biorąc jeszcze do ręki chleb, który wyciągnąłem z chlebaka...
     Z torbą na ramieniu, szedłem wąską dróżką do szkoły, a po pięciu minutach znalazłem się już w budynku. Od razu odszukałem wzrokiem swoich kumpli i zwinnym krokiem, do nich podszedłem , witając się wesołym ' cześć ' . Tak, dzisiejszy dzień wydawał się być lepszy od pozostałych. Dlaczego ? Bo tak było i miałem nadzieję, że tak pozostanie.
    Oparłem się o ścianę i po raz pierwszy dzisiejszego dnia, wybuchnęliśmy śmiechem. Ludzie dziwnie na nas się patrzyli.Pewnie dlatego, że nigdy nie widzieli nas w takiej sytuacji. My śmiejący się? Zabawne, jednak prawdziwe. Jednak nie nasza wina, że ta dziewczyna wyglądała tak śmiesznie, a dokładniej to jej majtki w słoniki, które było widać, zza spodni , które jej się poluzowały i trochę usunęły w dół. Nagle ku mojemu zadowoleniu, poczułem na sobie czyiś wzrok, odwróciłem się i napotkałem spojrzenie, nieznajomej. Jednak równie szybko spuściła wzrok ze mnie, na Ninę.
      Kolejna nudna lekcja, siedziałem tak jak zwykle w ostatniej ławce i nie słuchałem nauczycielki. Mimo to, gdy tylko usłyszałem swoje nazwisko od razu podniosłem głowę i na chwilę przestałem się interesować komórką.
-... i Ashley Greene.
Spojrzałem na nauczycielkę jak na jakiegoś kosmitę, którym za pewnie była. Czy ona oszalała?! Czy ona do cholery nie wie, co to jest za osoba i jak ona działa mi na nerwy?! Tępa, farbowana blondynka, pisnęła tak głośno, że myślałem, że bębenki w uszach mi pękną. Wysłałem jej groźne spojrzenie i znowu zająłem się komórką, niech sobie sama to robi! Ona nie przejęta moim zachowaniem, uśmiechnęła się krzywo, co dla niej wyglądało ładnie i usiadła obok, odwalając całą robotę za mnie..
     Siedzieliśmy na stołówce, rozmawiając , a dokładniej słuchając Scotta, który opowiadał o jego rozmowie z nieznajomą, a raczej Virginią. Więc tak ta niewinna istota, ma na imię. Duży plus dla ciebie, Manson! Przynajmniej nie będę musiał zwracać o niej w myślach ' nieznajoma'.
-..A ona mówi, że potem się dziwię, że Nina mnie nie chcę. Tak mnie wcięło, jak nigdy! - powiedział zły? - Rozumiecie to?! Ona powiedziała mi dlaczego Nina mnie nie chce! - krzyknął uradowany. Biedny chłopak, jaki marny jego los..
-Jesteś pewny, przecież nie znają się, aż tak długo .. - zacząłem. - Zresztą mówiłem ci, że jak chcesz to ci pomogę.
-My idziemy pod salę. - rzucił w naszą stronę Alan i już zaraz zniknął , wraz z innymi z mojego i Scotta pola widzenia, zostaliśmy sami.
-Dobra powiedzmy, że się zgodzę i co dalej ?
-Jak to co? To zostaw mnie, o nic się nie martw. - uśmiechnąłem się drwiąco, wiedział, że to jest koniec tego tematu.
        *

       Wyszedłem ze szkoły z zamiarem skierowania się prosto do domu, ale moją uwagę przykuła brunetka, która szła zaledwie kilka metrów ode mnie. Czas zacząć akcję; Scott plus Nina, równa się miłość. Szybko zrównałem z nią kroku, nie zaszczycając ją ani jednym spojrzeniem, za to ta, spoglądała na mnie zdziwiona.  W pewnym momencie przyśpieszyła kroku, więc ja też. Spojrzała na mnie zdziwiona i zwolniła.
-O co ci chodzi ? - zapytała, podirytowana moim zachowaniem.
-Mam do ciebie sprawę. - powiedziałem.
-Ty do mnie, że niby jaką?
-Tak do ciebie, co w tym dziwnego ? - zapytałem nie rozumiejąc jej zbytnio.
-Może ty ? - spytała samą siebie, lecz i tak ją usłyszałem, ale i tak udałem, że nie.
-Nie ma co uwijać w bawełnę, przejdę do konkretów, chodzi o Ninę. - powiedziałem, chyba zbiłem ją tym z tropu. Cisza, nie odpowiedziała nic.
-Mogłabyś rzucić czasem jakieś miłe słówko, w jej kierunku o Scott'cie?
Cisza. Co z tobą dziewczyno do cholery jest?!
-Dlaczego mam to robić , skoro sama niepajam do niego sympatią ?
-Nie myśl, że nic za to nie dostaniesz..
-Nie chcę kasy..- powiedziała szybko.
-A kto mówił o pieniądzach ? Dostaniesz wszystko, jeżeli tylko mi pomożesz. - powiedziałem i ruszyłem przed siebie, zostawiając osłupiałą dziewczynę. Jednak za kim zniknąłem za zakrętem, usłyszałem jej krzyk.
-Nawet twój sekret ?!
-Masz czas do jutra! - również krzyknąłem.
       Skąd ona o tym wiedziała?! Skąd wiedziała o tym, że coś ukrywam!? Czy ja jestem, aż taki głupi?! Szybko wszedłem do domu , trzaskając drzwiami. Nie przejmowałem się tym, ze rodzice mogą być w domu i zaraz zacznie się kolejna kłótnia.
-Ryan? - usłyszałem głos babci. Co ona tu robi?!
-Babcia?
-Chodź tu, niech cię uściskam. - powiedziała i przytuliła mnie do swojej pierwsi. Jak mi jej brakowało, nie tylko jej, ale i tego uczucia, że jest się przez kogoś kochanym. Może i dziewczyny w szkole mnie kochały, ale to nie było to samo, one tylko tak uważały, a tak na prawdę tak nie było.- Tęskniłam.
-Ja też babciu, ja też. - szepnąłem, a więc to był powód dla którego lodówka nie świeci pustkami. Osoba dla której starają się udawać normalną rodzinę, którą tak na prawdę nie byliśmy i wątpię by kiedykolwiek się to zmieniło.
        Przemierzałem kolejne ulice , szedłem do pracy, chociaż nie musiałem. Dostałem od babci pięćset złotych , co starczyć powinno mi na jakiś czas, jednak wolałem sobie dorobić, żeby mieć na wszelki wypadek. W końcu nigdy nie wiadomo co przyszykuje dla ciebie nowy dzień. Doszedłem do galerii i wchodząc na ruchome schody, wjechałem na pierwsze piętro..
        Dzień jak dzień, niby ludzi zbytnio nie ma, ale ruch ciągle jest. W oddali ujrzałem dwie znajome postacie, które już po chwili wchodziły do sklepu, w którym pracowałem. Schowałem się za ladę z nadzieją , że wyjdą szybciej ,tak się stało,  lecz moje szczęście nie trwało długo, gdy zobaczyłem, że tylko Nina wyszła..
-Ryan co ty robisz? Idź pomóż klientce. - usłyszałem nad sobą głos szefowej. Spojrzałem na nią lekko przerażony, jednak kiwnąłem głową i ruszyłem w stronę Virgini.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz