Nie rozumiałem dziewczyn, które za wszystko
chciały dziękować. Owszem, bywało czasem tak, że od nie których, wręcz
tego wymagałem, ale ona.. Nawet jej nie znałem, czego mogłem od niej
chcieć ? Poprosić o to by się ze mną przespała ? Może i z panienkami
postępuję jak z lalkami, ale nie jestem bezuczuciowym idiotom. Wiem
kiedy, mam powiedzieć sobie stop, a kiedy mogę pozwolić sobie na więcej.
Zresztą czy chciałbym ją wykorzystać ? Możliwe, jednak wydaje się tak
kruchą osobą, że tylko bym jej zaszkodził. Z nią to jak ze szkłem, jeden
ruch i zostaje stłuczone. Skąd ja to wiem ? Hmm.. Z życia, poznałem już
ich tyle, że znam każdy typ. Ale czy aby na pewno? Tego nie wiem.
Chociaż ona wydaje się taka inna, może dlatego, że jest nowa ? Tutaj w
Casa Grande, panowały całkowicie inne warunki, ludzie byli
przeciwieństwem niej. Każdy skrywał się pod własną powłoczką, każdy miał
jakąś tajemnicę..Chociaż nie każdy mógł tak powiedzieć. Ja należałem do
osób, które były obdarzone urokiem osobistym, a do tego wszystkie
istoty ludzkie się mnie bały.
Ubrany w zwykły T-shirt i powycierane spodnie, chwyciłem torbę z
książkami i wyszedłem z pokoju. Było cicho, jak nigdy. Nie przejąłem się
tym jednak. Może śpią? Może gdzieś poszli , a może tylko udają by
później zakłócić mój porządek w życiu ? Nie wiem. Oni są tak
nieprzewidywalni, tak samo jak ja, tylko nas różniło wiele rzeczy.. Ja;
Mam swoje cele, pragnienia i marzenia. Oni ; Staczają się na dół, z
każdym dniem są coraz niżej. Proste tak, że aż banalne. Podszedłem do
lodówki i z szokowany spojrzałem do środka, była pełna i o dziwo, nie
było w niej alkoholu, ani żadnych podobnych rzeczy! Z uśmiechem na
twarzy, chwyciłem szynkę i masło, po czym położyłem na blacie składniki,
biorąc jeszcze do ręki chleb, który wyciągnąłem z chlebaka...
Z torbą na ramieniu, szedłem wąską dróżką do szkoły, a po pięciu
minutach znalazłem się już w budynku. Od razu odszukałem wzrokiem
swoich kumpli i zwinnym krokiem, do nich podszedłem , witając się
wesołym ' cześć ' . Tak, dzisiejszy dzień wydawał się być lepszy od
pozostałych. Dlaczego ? Bo tak było i miałem nadzieję, że tak
pozostanie.
Oparłem się o ścianę i po raz pierwszy dzisiejszego dnia,
wybuchnęliśmy śmiechem. Ludzie dziwnie na nas się patrzyli.Pewnie
dlatego, że nigdy nie widzieli nas w takiej sytuacji. My śmiejący się?
Zabawne, jednak prawdziwe. Jednak nie nasza wina, że ta dziewczyna
wyglądała tak śmiesznie, a dokładniej to jej majtki w słoniki, które
było widać, zza spodni , które jej się poluzowały i trochę usunęły w
dół. Nagle ku mojemu zadowoleniu, poczułem na sobie czyiś wzrok,
odwróciłem się i napotkałem spojrzenie, nieznajomej. Jednak równie
szybko spuściła wzrok ze mnie, na Ninę.
Kolejna nudna lekcja, siedziałem tak jak zwykle w ostatniej
ławce i nie słuchałem nauczycielki. Mimo to, gdy tylko usłyszałem swoje
nazwisko od razu podniosłem głowę i na chwilę przestałem się interesować
komórką.
-... i Ashley Greene.
Spojrzałem na nauczycielkę jak na jakiegoś kosmitę, którym za pewnie była. Czy ona oszalała?! Czy ona do cholery nie wie, co to jest za osoba i jak ona działa mi na nerwy?! Tępa, farbowana blondynka, pisnęła tak głośno, że myślałem, że bębenki w uszach mi pękną. Wysłałem jej groźne spojrzenie i znowu zająłem się komórką, niech sobie sama to robi! Ona nie przejęta moim zachowaniem, uśmiechnęła się krzywo, co dla niej wyglądało ładnie i usiadła obok, odwalając całą robotę za mnie..
-... i Ashley Greene.
Spojrzałem na nauczycielkę jak na jakiegoś kosmitę, którym za pewnie była. Czy ona oszalała?! Czy ona do cholery nie wie, co to jest za osoba i jak ona działa mi na nerwy?! Tępa, farbowana blondynka, pisnęła tak głośno, że myślałem, że bębenki w uszach mi pękną. Wysłałem jej groźne spojrzenie i znowu zająłem się komórką, niech sobie sama to robi! Ona nie przejęta moim zachowaniem, uśmiechnęła się krzywo, co dla niej wyglądało ładnie i usiadła obok, odwalając całą robotę za mnie..
Siedzieliśmy na stołówce, rozmawiając , a dokładniej słuchając
Scotta, który opowiadał o jego rozmowie z nieznajomą, a raczej Virginią.
Więc tak ta niewinna istota, ma na imię. Duży plus dla ciebie, Manson!
Przynajmniej nie będę musiał zwracać o niej w myślach ' nieznajoma'.
-..A ona mówi, że potem się dziwię, że Nina mnie nie chcę. Tak mnie wcięło, jak nigdy! - powiedział zły? - Rozumiecie to?! Ona powiedziała mi dlaczego Nina mnie nie chce! - krzyknął uradowany. Biedny chłopak, jaki marny jego los..
-Jesteś pewny, przecież nie znają się, aż tak długo .. - zacząłem. - Zresztą mówiłem ci, że jak chcesz to ci pomogę.
-My idziemy pod salę. - rzucił w naszą stronę Alan i już zaraz zniknął , wraz z innymi z mojego i Scotta pola widzenia, zostaliśmy sami.
-Dobra powiedzmy, że się zgodzę i co dalej ?
-Jak to co? To zostaw mnie, o nic się nie martw. - uśmiechnąłem się drwiąco, wiedział, że to jest koniec tego tematu.
-..A ona mówi, że potem się dziwię, że Nina mnie nie chcę. Tak mnie wcięło, jak nigdy! - powiedział zły? - Rozumiecie to?! Ona powiedziała mi dlaczego Nina mnie nie chce! - krzyknął uradowany. Biedny chłopak, jaki marny jego los..
-Jesteś pewny, przecież nie znają się, aż tak długo .. - zacząłem. - Zresztą mówiłem ci, że jak chcesz to ci pomogę.
-My idziemy pod salę. - rzucił w naszą stronę Alan i już zaraz zniknął , wraz z innymi z mojego i Scotta pola widzenia, zostaliśmy sami.
-Dobra powiedzmy, że się zgodzę i co dalej ?
-Jak to co? To zostaw mnie, o nic się nie martw. - uśmiechnąłem się drwiąco, wiedział, że to jest koniec tego tematu.
*
Wyszedłem ze szkoły z zamiarem skierowania się prosto do domu, ale moją uwagę przykuła brunetka, która szła zaledwie kilka metrów ode mnie. Czas zacząć akcję; Scott plus Nina, równa się miłość. Szybko zrównałem z nią kroku, nie zaszczycając ją ani jednym spojrzeniem, za to ta, spoglądała na mnie zdziwiona. W pewnym momencie przyśpieszyła kroku, więc ja też. Spojrzała na mnie zdziwiona i zwolniła.
-O co ci chodzi ? - zapytała, podirytowana moim zachowaniem.
-Mam do ciebie sprawę. - powiedziałem.
-Ty do mnie, że niby jaką?
-Tak do ciebie, co w tym dziwnego ? - zapytałem nie rozumiejąc jej zbytnio.
-Może ty ? - spytała samą siebie, lecz i tak ją usłyszałem, ale i tak udałem, że nie.
-Nie ma co uwijać w bawełnę, przejdę do konkretów, chodzi o Ninę. - powiedziałem, chyba zbiłem ją tym z tropu. Cisza, nie odpowiedziała nic.
-Mogłabyś rzucić czasem jakieś miłe słówko, w jej kierunku o Scott'cie?
Cisza. Co z tobą dziewczyno do cholery jest?!
-Dlaczego mam to robić , skoro sama niepajam do niego sympatią ?
-Nie myśl, że nic za to nie dostaniesz..
-Nie chcę kasy..- powiedziała szybko.
-A kto mówił o pieniądzach ? Dostaniesz wszystko, jeżeli tylko mi pomożesz. - powiedziałem i ruszyłem przed siebie, zostawiając osłupiałą dziewczynę. Jednak za kim zniknąłem za zakrętem, usłyszałem jej krzyk.
-Nawet twój sekret ?!
-Masz czas do jutra! - również krzyknąłem.
Skąd ona o tym wiedziała?! Skąd wiedziała o tym, że coś
ukrywam!? Czy ja jestem, aż taki głupi?! Szybko wszedłem do domu ,
trzaskając drzwiami. Nie przejmowałem się tym, ze rodzice mogą być w
domu i zaraz zacznie się kolejna kłótnia.
-Ryan? - usłyszałem głos babci. Co ona tu robi?!
-Babcia?
-Chodź tu, niech cię uściskam. - powiedziała i przytuliła mnie do swojej pierwsi. Jak mi jej brakowało, nie tylko jej, ale i tego uczucia, że jest się przez kogoś kochanym. Może i dziewczyny w szkole mnie kochały, ale to nie było to samo, one tylko tak uważały, a tak na prawdę tak nie było.- Tęskniłam.
-Ja też babciu, ja też. - szepnąłem, a więc to był powód dla którego lodówka nie świeci pustkami. Osoba dla której starają się udawać normalną rodzinę, którą tak na prawdę nie byliśmy i wątpię by kiedykolwiek się to zmieniło.
-Ryan? - usłyszałem głos babci. Co ona tu robi?!
-Babcia?
-Chodź tu, niech cię uściskam. - powiedziała i przytuliła mnie do swojej pierwsi. Jak mi jej brakowało, nie tylko jej, ale i tego uczucia, że jest się przez kogoś kochanym. Może i dziewczyny w szkole mnie kochały, ale to nie było to samo, one tylko tak uważały, a tak na prawdę tak nie było.- Tęskniłam.
-Ja też babciu, ja też. - szepnąłem, a więc to był powód dla którego lodówka nie świeci pustkami. Osoba dla której starają się udawać normalną rodzinę, którą tak na prawdę nie byliśmy i wątpię by kiedykolwiek się to zmieniło.
Przemierzałem kolejne ulice , szedłem do pracy, chociaż nie
musiałem. Dostałem od babci pięćset złotych , co starczyć powinno mi na
jakiś czas, jednak wolałem sobie dorobić, żeby mieć na wszelki wypadek. W
końcu nigdy nie wiadomo co przyszykuje dla ciebie nowy dzień. Doszedłem
do galerii i wchodząc na ruchome schody, wjechałem na pierwsze piętro..
Dzień jak dzień, niby ludzi zbytnio
nie ma, ale ruch ciągle jest. W oddali ujrzałem dwie znajome postacie,
które już po chwili wchodziły do sklepu, w którym pracowałem. Schowałem
się za ladę z nadzieją , że wyjdą szybciej ,tak się stało, lecz moje
szczęście nie trwało długo, gdy zobaczyłem, że tylko Nina wyszła..
-Ryan co ty robisz? Idź pomóż klientce. - usłyszałem nad sobą głos szefowej. Spojrzałem na nią lekko przerażony, jednak kiwnąłem głową i ruszyłem w stronę Virgini.
-Ryan co ty robisz? Idź pomóż klientce. - usłyszałem nad sobą głos szefowej. Spojrzałem na nią lekko przerażony, jednak kiwnąłem głową i ruszyłem w stronę Virgini.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz