czwartek, 3 stycznia 2013

Rozdział 51

     Siedziałam nieruchomo, wpatrując się w Ryana. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Nie chciałam wyjeżdżać, ale co innego mogłam zrobić? Odrzucił mnie przez jeden głupi telefon. Czego mogę sie spodziewac potem? Nie chcę ponownie przechodzić tego piekła. Cholernie mnie bolało, gdy udawał, że mnie nie widzi, gdy nie słyszałam jego głosu, albo nie mogłam sie przytulic do jego klatki piersowej. Od tej idiotycznej kłótni nie było nocy, której nie przepłakałam. Nawet częste rozmowy z Pauline nie pomagały. Byłam bezsilna i doszłam do wniosku, że czas się wynieść. Zejść mu z drogi. Wolałam rozstać się z nim na zawsze, niż żyć widząc jak bardzo mnie nienawidzi. Ale co teraz? Teraz, kiedy mnie w końcu przeprasza za swoje zachowanie, kiedy błaga o drugą szansę?
- Człowieku, zabieraj swój samochód z jezdni! - krzyknął, wściekły kierowca.
- Co powiesz, Virginio? - spytał ponownie, zniecierpliwiony.
- J-ja.. - słowa ugrzęzły mi w gardle. Przyglądałam się mu jak zahipnotyzowana. Odrzuciłam wszystkie myśli i pozwoliłam sercu zdecydować. Nie trwało to długo, bo decyzja była oczywista. Podniosłam sie do góry i zarzuciłam mu ręce na szyje, mocno przylegając do jego ciała. Łzy, niewiadomo kiedy, zaczęły spływać mi po policzkach. Ryan odetchnął z ulgą i z uśmiechem mocno mnie objął. Chwile staliśmy w takiej pozycji, po czym odsunęłam się od niego nieznacznie i pocałowałam. Tęskniłam za jego pełnymi, słodkimi wargami. Z uśmiechem oddał pocałunek, mocniej mnie ściskając, jakby nie chciał mnie już wiecej wypuścić z ramion. Gdy tylko usłyszałam ciche oklaski i wesołe krzyki pasażerów, odsunęłam sie od niego. Zarumieniłam się i wykrzywiłam usta w uśmiechu. Ryan nie czekał długo, tylko zabrał moją walizke z siedzenia i złapał mnie za rękę. Wyszliśmy z autobusu i skierowaliśmy się do jego auta. Na około było słychać mnóstwo klaksonów i przekleństw, ale żadne z nas nie przejęło się tym. Wsiedliśmy do samochodu i zjechalismy na pobocze, dając innym miejsce do przyjazdu. Gdy tylko brunet wyłączył silnik w bezpiecznym miejscu, odwrócił sie w moją stronę, ujął moją twarz w swoje dłonie i ponownie musnął moje wargi. Oddałam pocałunek z tęsknotą i wielkim zaangażowaniem. Nasze języki złączyły się w gorącym tańcu namiętności, a przez ciała przeszły elektryzujące dreszcze. Nawet nie wiem w którym momencie, Ryan złapał mnie za biodra i przeniósł na swoje kolana, nie przerywając pocałunków. Z początku nie zwróciłam na to najmniejszej uwagii, kontynuując ten cudowny moment. Nie było słów jakie opisałyby moja tęsknotę za jego dotykiem, zapachem czy ustami. Teraz byłam pewna, że opuszczenie go było najgłupszą decyzją jaką podjęłam. Ryan zjechał pocałunkami na moją szyję, dając mi odetchnąć, prawą dłoń wsuwając pod moją koszulkę. Wtedy poczułam, że to za wiele.
- Nie, Ryan, przestań. - szepnęłam, nieco zsapana. Wciąż zachłannie łapałam powietrze. Mimo mojego protestu chłopak nie przestał, sunąć ręką w górę. - Przestań! - powiedziałam głośniej, odrzucając jego dłoń. W końcu zaszczycił mnie swoim spojrzeniem, odrywając się od mojej szyi.
- Zrobiłem coś nie tak? - spytał, zaniepokojony. Jego oczy zaszły mgiełką, a usta były nieco zaczerwienione. - Zrobiłem ci krzywdę?
- Nie, to nie ty. To ja. - odpowiedziałam, ciężko wzdychając. Brunet zmarszczył brwi, patrząc na mnie ze zdezorientowaniem. - No wiesz.. - rzuciłam niezręcznie, mając nadzieje, że załapie.
- Nie rozumiem o co... aaaaa. - powiedział po chwili, a jego oczy powiększyły się. - Dlaczego nie powiedziałaś od razu? Przepraszam. - dodał.
- Nie szkodzi. Wszystko było w porządku, tylko poczułam, że.. to zachodzi za daleko. - wyjaśniłam spokojnie. Ryan rozsiadł się wygodniej, opierając plecy na siedzeniu i objął mnie w tali.
- Możemy tak chwilę posiedzieć? - spytał, patrząc mi prosto w oczy. - Złapać oddech, nacieszyć się sobą?
- Jasne. - skinęłam głową. Wplątałam dłonie w jego włosy, bawiąc się nimi. Winner nie odrywał ode mnie wzroku. Nie byłam pewna, czemu sie tak we mnie wpatruje, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało. - Tęskniłam za tobą. - szepnęłam po chwili. Miałam to zdanie w głowie od kiedy odezwał sie do mnie dzisiaj, gdy się pakowałam.
- Ja za tobą też. Nie zdawałem sobie z tego sprawy, bo byłem zły, ale kiedy zobaczyłem jak się pakujesz.. - pokręcił głową, chcąc wyrzucić z siebie to wspomnienie. - Mój świat legł w gruzach.
- Naprawdę? - spytałam, lekko zdziwiona. Nie wiedziałam, że tyle dla niego znaczę. Poczułam jak lekkie rumieńce pokryły moją twarz.
- Byłem bliski płaczu. - przyznał, zażenowany, lekko się rumieniąc.. Uśmiechnęłam sie szeroko i musnęłam jego usta.
- Jeśli poprawi ci to humor, to powiem ci, że do autobusu musiał mnie wepchnąć pewien facet, bo nie potrafiłam sama do niego wejść. Nie chciałam. - wyznałam, obserwując jak Ryan sie rozpromienia. Poglaskałam jego szorstki policzek, nie mogąc znaleźć słów na szczęście, które teraz odczuwałam. Miałam ochotę zostać tu na zawsze. Tylko ja i on, nic więcej.

     Siedzieliśmy na kanapie w salonie, on z jednej strony, ja z drugiej z nogami ułożonymi na jego kolanach. Od pięciu minut nic nie mówiliśmy, wpatrując sie w siebie z uśmiechem. Pauline była w kuchni, przygotowywała obiad, zerkając co jakiś czas na nas z zadowoleniem. Po sytuacji w aucie, siedzieliśmy w nim jeszcze jakies pół godziny, a potem postanowiliśmy wrócić. Całą drogę trzymaliśmy sie za ręce, oboje bojąc sie, że druga osoba zniknie. Nie mogliśmy znowu pozwolić sobie na takie załamanie i ból. Nie. Następnym razem nie skończyło by się to dobrze, ale nie planujemy następnego razu. Uzgodniliśmy, że będziemy starali sie rozmawiać o problemach i spróbujemy je rozwiązywać rozmową. Dopóki będą niewielkie, nie bedzie problemu, a gdy nadejdą większe, postaramy sie je naprawić i obgadać. Damy sobie radę, musimy.
- Miło patrzeć jak znowu jesteście szczęśliwi. - powiedziała nagle Pauline, stojąc w drzwiach. Uśmiechnęłam się do niej ciepło tak samo jak Ryan. - Tak jest najlepiej.
- Dziękujemy, że nas zawsze wspierasz. - rzuciłam. Kobieta machnęła ręką, śmiejąc się krótko pod nosem. Nawet nie zdawała sobie sprawy jak wiele dla nas zrobiła. Zawsze była przy nas by rozwiązać nasze problemy. Była cudowna.
- I dziekujemy, że pomagasz półgłówkowi, który nie zasługuje na takie kobiety jak wy. - dodał Ryan, patrząc to na mnie, to na nią.
- Nawet tak nie mów, ani nie myśl. - zastrzegłam, grożąc mu palcem i przysunęłam sie do niego, muskając szybko jego wargi i odsuwając się z powrotem. Chłopak posłał mu lekki uśmiech i westchnął cicho.
- Oh, Virginio, byłabym zapomniała. Jak was nie było dzwonił twój tata. Pytał czy wszystko w porządku, bo nie odbierałaś komórki. Powiedziałam mu, że gdzieś wyszliście. - poinformowała mnie. Skinęłam głową, łapiac za telefon leżący na stoliku. Faktycznie miałam nieodebrane dziesieć połączeń i dwa smsy, proszące o telefon. Zupełnie zapomniałam, że go wyciszyłam, nie chcąc by Ryan do mnie dzwonił. Wybrałam szybko numer taty i wcisnęłam zielona słuchawkę. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Wreszcie! - rzucił z ulgą. Zaśmiałam sie pod nosem. - Gdzie byliście i czemu nie odbierałaś? - spytał.
- Miałam wyciszony telefon i do tego w torebce. - wyjasniłam, a potem spojrzałam na bruneta, który delikatnie sunął ręką od mojego kolana do końca szortów, które miałam na sobie i z powrotem. - My.. - zaczęłam, chcąc skłamać, że wyszlismy gdzieś razem, jednak nie mogłam tego zrobić. Ile razu już go okłamałam, chodząc na przykład na imprezy z Niną? Miałam przecież przestać. - Posprzeczaliśmy się. Ja wyszłam, Ryan za mną. - powiedziałam, nieco naginając prawdę. Nie przekazałam mu części, w której uciekam do Casa Grande.
- Wszystko w porządku? - spytal zaniepokojony.
- Tak, teraz juz tak. Pogodziliśmy się. - odpowiedziałam, z uśmiechem łapiąc rękę Ryana.
- To dobrze. - odparł z ulgą. - Chciałem tylko się upewnić, ze wszystko gra i przekazać ci wiadomość od Niny. Przyjedzie razem ze Scott'em w sobotę. Rozmawiałem już o tym z Pauline, nie będzie problemu. - poinformował mnie.
- Tak? To świetnie! - ucieszyłam sie. - A jak idą sprawy z.. no wiesz? - zagadnęłam.
- Dobrze. Winston wystąpi przeciwko ojcu Ryana.
- Winston Quimby? - zdziwiłam się. - Dawno go nie widziałam! Przecież on ma taki napiety grafik i.. - zaczęłam, gdy Ryan uniósł wysoko brwi, patrząc na mnie ze zdziwieniem.
- Dobrze wiesz, że po tym jak rozwiódł sie z żoną bardzo mu pomogłem. Był szczęśliwy, że może pomóc. Powiedział nawet, że z radością weźmie sprawę kogoś, kto rzeczywiście jest niewinny i walczy o sprawiedliwość, a do tego ma dosyć wielkiego miasta. - wyjaśnił. - A w dodatku powiedział, że nie przepuści okazji by zobaczyć ciebie, księżniczko, bo badź co bądź, nie widział cię dobre cztery lata.
- Też się cieszę, że go zobaczę. - odparłam wesoło, a Ryan drgnął niespokojnie.
- Nie przeszkadzam wam już. Pamiętaj o przyjeździe Niny i Scott'a jutro. Odwiedźcie mnie niedługo. - powiedział smętnie. - Kocham cię, córeczko.
- A ja ciebie, tatku. - odpowiedziałam, rozłączając się. Ryan wpatrywał sie we mnie niecierpliwe, czekając aż mu wszystko wyjaśnię, jednak ja nic nie powiedziałam.
- O co chodziło? Kto przyjeżdża? Kim jest Winston Quimby? Dałbym se rękę uciąć, że gdzieś już słyszalem to nazwisko. - wypalił. Miałam ochotę się rozesmiać, jednak szybko się powstrzymałam.
- Winston to prawnik, znany prawie wszystkim. Jest niesamowity i bardzo dobry w swoim zawodzie. Do tego jest przyjacielem rodziny i będzie prowadził twoją sprawę. To z jego powodu sie tak ciesze, jest niczym wujek dla mnie. - wyjaśniłam, a przez jego twarz przeszedł cien ulgi. Wariat.. - Do tego Nina i Scott jutro nas odwiedzą. Wszystko jest już uzgodnione z Pauline. - dodałam, obserwując jak sie uśmiecha.
- Świetnie. Stęskniłem sie za nimi. - przyznał, a ja przytaknęłam. - A co do tego prawnika.. Nie wiem jak podziękuje twojemu ojcu.
- Nie zrań mnie nigdy. - zaproponowałam cicho, ujmując jego twarz w dłonie, po czym musnęłam jego wargi.

     Siedzieliśmy w czwórkę w niewielkim ogródku za domem. Meble ogrodowe, nie licząc jednej ławeczki były pochowane, więc rozłożyliśmy sobie na trawie duży koc i usiedliśmy na nim. Postanowiliśmy nie robić nic konkretnego cały dzień, a jutro zwiedzić miasto. Dziś chcieliśmy nacieszyć się sobą nawzajem. Pauline była zachwycona, że ma tyle młodzieży do wykarmienia. Do tego takiej głodnej młodzieży, jak Scott. Mówiła, że bardzo lubi kiedy przyjeżdża, bo wtedy czuje się jak nowo narodzona, gdy tylko podstawia mu pod nos jedzenie, a on z wdzięcznością wsuwa. Trochę się pośmialiśmy, a potem widząc piekną pogodę postanowiliśmy wyjść na zewnątrz. Z braku innych zajeć wzięliśmy z sobą karty i graliśmy. Szybko się jednak z Niną znudziłam, więc ułożyłyśmy sie wygodniej, obracając twarze w stronę słonca i zaczęłyśmy sie opalać. Leżałam przy Ryanie, a on obejmował mnie jedna ręką, podczas gdy drugą grał. Było mu naprawdę ciężko, jednak powiedział, że nie ma zamiaru mnie póścić. Jak to mówił "muszę się tobą nacieszyć, bo nie miałem cię przez tak długi czas". A mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, byłam wniebowzięta.
- Dobra, nie znionę dłużej tej niewiedzy. - wypaliła nagle Nina, unosząc się do pozycji siedzącej. - Pisałaś mi wczoraj smsa, że wracasz do domu, a jednak zostałaś. Wiemy, że sie pokłóciliście, ale przecież wsiadałaś do autobusu. Co sie stało?
- No wiesz, żeby tak od razu donosić, że mnie opuszczasz. - rzucił urażony Ryan. - Chciałaś mi zniszczyć reputację? - spytał, a my wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Gdy tylko sie uspokoiliśmy, Nina spojrzała na mnie wyczekująco. Nie miałam problemów z opowiadaniem tej historii, a tak właściwie mogłam ją mówić w kółko. Było to najpiękniejsze zdarzenie w calym moim życiu. Podejrzewam, że nigdy go nie zapomnę. Powoli zaczęłam im wszystko opowiadać ze szczegółami, a Ryan wtrącał jakieś swoje uwagi i dopowiadał. Ninie aż łzy stanęły w oczach, a Scott przybił piątkę z Winner'em, ciesząc się jak głupi do sera.
- To najpiękniejsza historia jaką słyszałam. - powiedziała, ocierając kąciki oczu. - Dlaczego my nie mamy takich historii, Scott? - zagadnęła po chwili. Loczek nawet nie musiał się dwa razy zastanawiać, odpowiedź była prosta.
- Bo ja nigdy nie pozwolę ci odejść i nie uczynię niczego, żebyś chciała ode mnie uciec. - powiedział spokojnie, a dziewczyna szybko go pocałowała.
- Kochany jesteś. - rzuciła, a on wyszczerzył się do nas wszystkich.
- Prawdziwy talent. - zażartował, za co dostał po głowie od panny Levington. Parsknęliśmy śmiechm na ich zachowanie. Cholernie tęskniłam za dniami jak ten i dopiero teraz to do mnie doszło. Kiedyś mieliśmy siebie na codzień, teraz czerpaliśmy wszystko co najlepsze z najdrobniejszych momentów razem, bo nie było ich wiele. Chciałabym to zmienić, ale nie miałam zamiaru zostawiać Ryana. Nie tym razem, nie nigdy więcej.

     Nina ze Scottem zajęli pokój gościny, a Ryan wrócił do naszego. Z szerokim uśmiechem przyniósł z powrotem nieliczne rzeczy, które wyniósł. Nie mogłam przestać się śmiać, gdy zachowywał się, jakby od lat tu nie był. Niby urażony, objął mnie w pasie i zaczął mi opowiadać, jak to strasznie było beze mnie, samemu w wielkim pokoju.
- Jesteś nienormalny, wiesz o tym? - spytałam z uśmiechem.
- Wiem. - przyznał, wzruszając ramionami. - I to cię chyba we mnie kręci.
- Niee. - odparłam, wystawiając mu język. - Wydaję mi sie, że to imidż złego chłopca. - dodałam żartobliwie.
- Imidż? To nie jest imidż! Ja jestem złym chłopcem. - odpowiedział dotknięty. Wybuchnęłam głośnym śmiechem i poklepałam go po ramieniu.
- Jasne, kochanie. - przyznałam, kiwając głową.
- Jesteś wredna. - stwierdził. Nachylił sie nade mną i pocałował moje usta. Zawiesiłam mu ręce na szyję, oddając pocałunek. Uśmiech sam wkradł się na moją twarz. Nie mogłam byc bardziej szczęśliwa. Miałam przy sobie chłopaka moich marzeń, przyjaciół.. cóż, brakowało tylko mojego ojca, jednak było blisko perfekcji. Usłyszałam wibracje mojego telefonu, który wyrwał mnie z transu. Odsunęłam się od niego z zamiarem odebrania, ale złapał mnie mocniej, znowu złączając nasze usta.
- Nie odbieraj. - poprosił w przerwie między pocałunkami.
- Muszę. To moze być mój tata. - odpowiedziałam, odsuwając się od niego. Ryan jęknął puszczając mnie, na co zareagowałam śmiechem. Podeszłam do komody i złapałam za telefon, jednak mina mi zrzedła, gdy zobaczyłam kto dzwoni. David.
- Co jest? - spytał zaniepokojony.
- To David. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Ryan wpatrywał sie we mnie intensywnie, oczekując mojej reakcji. Nic nie zrobiłam.
- Odbierzesz? - zagadnął, krzyżując ręce na piersi. Doskonale wiedziałam, że nie chciał bym odbierała, nawet widać to było po jego postawie i niezadowolonej minie, jednak powinnam. Musiałam.
- Musimy to skończyć raz a porządnie. - rzuciłam tylko i wcisnęłam zieloną słuchawkę. - Halo? - powiedziała do telefonu, a chłopak poruszył się, kierując do drzwi. Szybko jednak do niego doszłam i złapałam za rękę. Nie pozwolę mu odejść.
- Cześć Virgy. - przywitał się chłopak. - Wiem, ze ostatnio namieszałem telefonem, ale musiałem zadzownić.
- Rozumiem. A czemu dzwonisz teraz? - spytałam, wpatrując się w Ryana. Był niezadowolony i w ogóle się z tym nie krył.
- Chciałem pogadać, zapytać co u ciebie i czy to prawda, że jesteś z Winner'em. - wyjaśnił spokojnie, jednak w jego głosie słyszałam, że miał to ostatnie za totalną bzdurę. Po prostu to wiedziałam.
- Słuchaj David. Nie byliśmy nigdy razem, ale i tak mnie zawiodłeś i zdradziłeś, a w dodatku z dziewczyną Ryana. Nie wiem czego po mnie oczekujesz, ale nie jestem w stanie ci teraz wybaczyć i nie wiem kiedy będę. - powiedziałam pewnie. Miałam tego dość. Zrozumiałam o co chodziło Ryanowi. On mnie zdradził, zachował się jak świnia. - Wiem, że też nie jestem święta, przez to co się stało z Ryanem, ale to był jeden pocałunek, a wy, Bóg jeden wie ile się spotykaliście. Nie winie cię, Samantha to piękna dziewczyna, nie mogłam z nią konkurować. - odparłam, a Ryan posłał mi mordercze spojrzenie. Zignorowałam je. - Tak czy inaczej, jestem z Ryanem i nie zmienisz tego. Nie dzwoń więcej. Jeśli będę w stanie ci wybaczyć, to się tego dowiesz.
- Ale.. - zaczął, jednak nie pozwoliłam mu dojść do słowa.
- A teraz żegnaj. - zakończyłam, rozłączając się. Spojrzałam na chłopaka, chowając telefon w kieszeni. - Gotowe. Skończone.
- Dziękuje. - szepnął, przyciągając mnie mocno do siebie i całując.
- Musiałam to zrobić. Z resztą, powinnam była już dawno temu. - odpowiedziałam, odrywając sie od niego na chwilę.
- Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczysz. - szepnął, zanim ponownie złączył nasze wargi. Nie trwało to długo, po chwili znowu oderwaliśmy się od siebie na moment.
- Chyba Cię kocham. - wypaliłam, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, co wyszło z moich ust. Oboje zastygliśmy w bezruchu. Zarumieniłam się jak piwonia, chcąc uciec jak najdalej stąd. Ryan wpatrywał się we mnie z wielkimi oczami. Żadne z nas się tego nie spodziewało.


~ * ~


Dzień dobry, cześć i czołem. Jak widać zaszły wielkie zmiany. Onet niestety przestał ze mną współpracować. Nie ogarniam go absolutnie. Miałam problemy z wyglądem, w ogóle nie mogłam się w niczym połapać, dlatego tez znajdujemy się teraz tutaj. Osobiście polubiłam blogspota i mam nadzieję, że Kate też przypadnie do gustu. Wszystkie rozdziały przerzuciłam tutaj (wierzcie mi, nic przyjemnego.. ;x), a w bohaterach zaszła niewielka zmiana, naprawdę drobna (inne zdjęcia). No.. to chyba tyle jeśli chodzi o przenosiny. Sami pewnie widzieliście, co dzieje się na onecie.. Skandal po prostu! 
Co do rrozdziału.. błędy są, bo są. Nie miałam czasu poprawiać, wszystko robiłam na szybko, bo chciałam już dodać (co mam nadzieje docenicie).  Jak widać akcja się zagęściła trochę. Co myślicie o wyznaniu Virginii? Jaka będzie reakcja Ryana? Tego dowiedzie się już wkrótce ;3
PS. Co do komentarzy - wiem, że nie każdy ma konto google, czy na bloggerze, whatever, zezwoliłam na dodawanie komentarze wszystkim, nawet niezalogowanym osobą, więc nie powinno być problemów. 

 Ściskam, Nusiaa :*

12 komentarzy:

  1. Świetny rozdział *.* Chyba to będzie teraz mój ulubiony *.* Nie mam pojęcia , jak dalej rozwinie się sytuacja , więc mam nadzieję , że szybko dodacie nn <3 Bardzo się cieszę , że ten rozdział dałaś tak szybko , przynajmniej dla mnie szybko <3 Koooooocham tego bloga :D

    PS Na onecie ten komentarz sie nie chciał dodać więc jest tu :

    Zostałaś nominowana w Liebster Award w kategorii 'dobrze wykonana robota' ; ) Więcej szczegółów : http://joe-demi-jemi-forever.blogspot.com/ :)

    ( http://joe-demi-jemi-forever.blogspot.com/ )

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się dzieje. Ciekawe jak Ryan zareaguje na wyznanie Virgini. Cieszę się z takiego obrotu sprawy, bo bałam się, że jednak Virginia może być bardzo uparta i odrzucić Ryana, a wtedy czy On by walczył o nią? Czekam na nn i mam nadzieje, że będzie szybko, bo męczy mnie to czekanie na kolejne rozdziały.
    Co do przeniesienia blogu tutaj, to muszę powiedzieć, że kiedyś w moim spisie czytanych blogów były same na onecie, a teraz została garstka (dosłownie ze 4-5), a reszta jest na blogspocie, także my jako Czytelnicy również się już przyzwyczailiśmy do tego portalu.
    Dobrze, że odblokowałaś Anonimy, bo ja właśnie nie mam nigdzie konta i nie mogłabym dodać komentarza, a lubię komentować Wasze rozdziały. Pozdrawiam M&M

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozkręca się ;) Rozdział świetny i chyba jeden z moich ulubionych.... Zastanawiam się jak Ryan zareaguje na wyznanie Virgini... Czekam na nn!

    Zostałaś nominowana w Liebster Award w kategorii 'dobrze wykonana robota' ; ) Więcej szczegółów :http://the-bitter-taste-of-happines.blogspot.com/p/moj-blog-zosta-nominowany-w-libster.html

    PS: A tu lista moich blogów na które cię serdecznie zapraszam bo liczę na opinię tak świetnych pisarek jak wy http://the-bitter-taste-of-happines.blogspot.com/p/blogi.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem szczerze, że się tego nie spodziewałam. Mam jednak nadzieję, że Rayan nic nie odpowie i atmosfera zagęści się jeszcze bardziej, jako że zaczyna być zbyt lukierkowo jak dla mnie, szczególnie jesli chodzi o Rayana. Dziewczyny szybko się zakochują, ale Rayan nie i dlatego wolałaby, by miał w sobie coś takiego z dawnego siebie i nie odpowiedział od razu. Może śmiesznie to zabrzmi, ale chyba przestałabym go szanować :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział super, zdecydowanie mój ulubiony . Jestem ciekawa co Ryan odpowie, wiem że może dla niego to za szybko jednak bardzo bym chciała żeby jej to wyznał ale może w innej bardziej romantycznej atmosferze żeby ona poczuła ,że jemu naprawdę zależy. Kocham twojego bloga i z niecierpliwością czekam na następny rozdział . Dodaj szybko ;d Amelia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czemu ja tak późno się dowiaduję o rozdziale :(. Rozdział cudowny! A te wyznanie ! Czekam na reakcje Rayana. Czemu w takim momencie urwane?! Czekam na kolejny

    (http://do-not-lie-in-love.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń
  7. hej super rozdział jak i zresztą całe opowiadanie mam nadzieje że szybko dodasz nowy rozdział nie mogę się już doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy pojawi się jeszcze coś na blogu, bo już strasznie długo nie ma rozdziału i szczerze mówiąc trochę męczy nas czytelników takie czekanie? Gdzieś pisałyście, że rozdziały ostatnio dodawane były pisane latem, więc macie pewnie jakiś zapas rozdziałów napisanych do przodu. Nie zrozumcie mnie źle, ale po prostu bardzo lubię ten blog i nie mogę doczekać się dalszej części historii Rayana i Virgini. Sprawdzam systematycznie i ciągle widzę R.51. Pozdrawiam M&M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pojawi się jeszcze coś na tym blogu. Nie mamy teraz zbytnio czasu , ale postaram się jak najszybciej wrzucić rozdział. Pozdrawiam, Kate.

      Usuń
  9. Kiedy będzie nowy rozdział ?
    Ja tu umieram z wyczekiwanie... ;c

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej kiedy nowy rozdział ?? Twój blog jest wspaniały już któryś raz czytam wszystkie rozdziały od początku i nie mogę się doczekać dalszego rozwoju tej historii.! Proszę dodaj coś szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy nowy rozdział ? Wszyscy chcemy go już. Pisz go jak najszybciaj.

    OdpowiedzUsuń