Poczułem
jak coś mnie szmera po nodze, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że jest to
Virginia. Otworzyłem zaspane oczy i podniosłem delikatnie dłoń dziewczyny,
która obejmowała mnie w pasie. Nie chciałem jej zbudzić. Wyglądała tak słodko i
niewinnie gdy spała. Kompletnie nie mam pojęcia co ta dziewczyna zrobiła ze
mną, z takiego zimnego i nic nieznaczącego dupka. Roztopiła bryłę lodową swoim
ciepłem i uczuciem. Była tą osobą na którą czekałem, a raczej … moja matka.
Może nie okazywała mi uczuć, jednak w głębi serca wiedziałem, że chciała dla
mnie jak najlepiej. A teraz? Teraz jej przy mnie nie ma, nie zdążyłem z nią
zamienić nawet żadnego słowa, pożegnać się w jakiś głębszy sposób. Usłyszeć, że
mnie kocha. Mimo tego, że nie miałem nikogo, miałem też najważniejsze –
dziewczynę, która była moim aniołem stróżem i przyjaciół, którzy wciąż stali po
mojej stronie, nawet jak wątpili i nie zgadzali się na to co robię. Mogę więc
powiedzieć, że tak, jestem szczęśliwy. Nigdy bowiem nie zaznałem większego
szczęścia niż teraz. Może i nie zasługuję na te wszystkie dobre rzeczy ze
względu na to ile krzywd wyrządziłem, to mimo to, ktoś tam wysoko chyba wierzy
we mnie. Sprowadził na moją drogę kilku naprawdę wspaniałych ludzi, za których
jestem mu bardzo wdzięczny. Bo co by było gdyby nie oni? Nie miałbym celu.
Podążyłbym nie tą ścieżką, którą powinienem. Stoczyłbym się na dno, tak jak mój
ojciec, który bez ani chwili zastanowienia, bez żadnych wyrzutów sumienia, tak
po prostu zabił moją matkę. Jego kochaną żonę. Może nie idealną, ale to w końcu
on i ona ślubowali sobie miłość aż po kres ich życia. Nie mam pojęcia co tak
właściwie się stało, jak i dlaczego. Wiem jednak, że nienawidzę tego człowieka
tak bardzo, że byłbym w stanie poświęcić się i zabić go gołymi rękoma. Jednak,
nie zrobię tego. Kiedyś byłbym do tego zdolny, ale nie teraz. Nie teraz gdy
cały mój świat jest w zasięgu moich rąk.
Zanurzony
aż po czubek nosa w wodzie, siedziałem i rozmyślałem. Właściwie to nie wiem
dlaczego wybrałem akurat to miejsce. Jest pięknie, owszem, ale … No właśnie,
zawsze jest to cholerne ale. Zabrałem najważniejszą osobę w moim życiu do
miejsca, gdzie tak naprawdę ona nie powinna czuć się bezpieczna. Wierzyłem
jednak, że nic złego się nie wydarzy. Przecież jesteśmy dla siebie stworzeni.
Tak idealnie nieidealni. Tworzymy spójną całość. Zburzenie jej zachwiało by
tylko równowagę tego świata. Zabiłoby coś, co jest cenniejsze niż wszystkie
majątki całego świata.
Potrząsnąłem
głową. Nie powinienem tak myśleć. To ma być cudowny okres w moim i Virginii
życiu. Przyjechaliśmy tutaj by się zrelaksować, nie zamartwiać czy
niepotrzebnie stresować. Wyciągnąłem czysty ręcznik, po czym otarłem swoje
działo. Nałożyłem szybko bokserki, zarzucając na to krótkie spodenki. Odziany
tylko w dolną część garderoby zszedłem na dół, wprost do kuchni, gdzie ujrzałem
moją dawną … znajomą – Elizabeth.
-Dzień dobry przystojniaku. – przywitała się z tym jej
uśmiechem, którym podbiła niejedno serce.
-Cześć Eliza. Zrobiłaś może coś na śniadanie? Przysięgam, że
umieram z głodu. – powiedziałem prosto z mostu, tak jak zawsze to robiłem w jej
towarzystwie
-Widzę, że poczucie humoru również się u ciebie nie
zmieniło. – spojrzała na mnie kątem oka, po czym pochyliła się nad patelnią.
-Wiedziałem, że zawsze mogę na ciebie liczyć. – wyznałem,
puszczając jej przy tym oczko. Zaśmiała się.
-Jak zwykle uroczy.
-Taka już moja natura.
-Szkoda, że już zajęta. Kiedyś było naprawdę fajnie. Nie
myślisz, że czasem łatwiej do tego wrócić niż pchać się w jakieś związki? –
zapytała, nakładając na mój talerz jajecznicę.
-Wiesz, nie zawsze to co jest łatwiejsze znaczy lepsze. –
rzekłem, zabierając się za jedzenie.
-To takie niepodobne do ciebie. Kiedyś byś się na to nie
patrzył. Byś robił to na co masz ochotę. – wiedziałem , że tak będzie. Mam
nadzieję, że Virgy śpi sobie jeszcze, ewentualnie bierze długą kąpiel.
-Właśnie robię to na co mam ochotę – spojrzała na mnie jakby
nie rozumiała, bo tak właśnie było. Czasem była strasznie głupia, mimo tego i
tak ją doceniałem. – Jem jajecznicę. – odpowiedziałem, uśmiechając się przy tym
wrednie.
-Przezabawny, uroczy Ryan. Tylko za jakie grzechy zajęty?
-Poszłaś inną drogą.
-Zawsze można by było to naprawić.
-Na to jest już za późno.
-Nigdy nie mów nigdy, Ryan.
-Nie kontynuujmy tego tematu. Mam szczerą ochotę spędzić te
dni we wspaniałym towarzystwie, mojej dziewczyny i twoim, ale również nie chcę
by Virginia się o czymkolwiek dowiedziała. Rozumiesz Elizabeth?
-Jak sobie życzysz, chociaż i tak wydaje mi się, że będziesz
tego żałował.
-Tak jak ty to zrobiłaś?
-To było wieki temu.
-Ale się wydarzyło.
-Chciałabym to naprawić.
-Już to powiedziałem: na to jest za późno. Twój czas już minął.
-Szkoda, wielka szkoda.
-Możliwe. – wziąłem ostatni widelec jajecznicy, a następnie
szybko zerwałem się z siedzenia by po chwili znaleźć się u boku Slayton.
Tamten dzień, rozdzielił nas na zawsze.
Tamten dzień oszukał moją wyobraźnię.
Jeden ruch, rozdzielił nas na wieki.
Jeden gest, był niepotrzebny, nie zaprzeczysz.
Wciąż
spała, ale co za dużo to niezdrowo. Tak więc podszedłem do niej, muskając ustami jej gołą skórę. Otworzyła oczy niemal od razu. Były takie
rozkojarzone i rozespane. Jednak już po sekundzie na jej ślicznej twarzy
wykwitł prześliczny, pełen radości uśmiech. Przeznaczony jedynie dla mnie.
Największego szczęściarza.
-Cześć. – przywitałem ją, dając buziaka w usta. Zamruczała,
na co zareagowałem od razu. Przyciskając ją bardziej do siebie, dałem się
unieść emocjom. Delikatne muśnięcie warg zamieniło się w pełen namiętności
pocałunek. Pragnąłem więcej, ale mimo to nie naciskałem. Wiedziałem, że jak
będzie gotowa, to mi to da. Odda całą siebie, a wtedy będę już w stu procentach
pewny, że jej serce należy tylko i wyłącznie do mnie. Niechętnie oderwałem się
od jej ust, które nadawały życiu smak.
-Cóż za piękny poranek.
-W twojej obecności są tylko i wyłącznie takie.
Ująłem
jej delikatną i małą dłoń. Uścisnęła ją, po czym wyślizgnęła się z łóżka.
Uśmiechnęła się uroczo, a następnie podeszła do swojej walizki i wyciągnęła jak
najbardziej seksowną bieliznę. Zaczęła machać mi nią przed nosem, patrząc z
przymrużonymi oczami. Już miałem ją złapać, gdy w ostatniej chwili odchyliła
się i ze śmiechem wparowała do łazienki, zamykając ją na klucz. Tak na wszelki
wypadek gdyby zachciało mi się ją podglądnąć. A było co, oj było..
-Jak będziesz tak robić to w końcu cię wykorzystam,
zobaczysz, cwaniaro! – krzyknąłem i niewiele myśląc zszedłem na dół.
-Eliza, zrobiłabyś może coś na śniadanie Virgy?
Przypuszczam, że jest głodna, tak jak ja byłem wcześniej.
-Ma przecież obie sprawne ręce, zawsze może sobie sama coś
upichcić.
-Proszę ja cię.
-Zrobię to tylko i jedyny raz. Wiesz, że nigdy nie lubiłam
kobiet w twoim otoczeniu, a teraz … Ona ma to, co ja zaprzepaściłam.
-Skończ, nie mam ochoty tego słuchać.
-Wciąż mam nadzieję, że to się okaże złym snem i już po
chwili będzie jak dawniej.
-Ale nie będzie. – szepnąłem słysząc kroki.
-O czym tak po cichu rozmawiacie? – zapytała na powitanie
Virgy, przy okazji kradnąc krótki pocałunek z moich ust.
-A o niczym, Ryan właśnie mówił, że bardzo smakowała mu moja
jajecznica co mu wcześniej przyrządziłam. Biedak bał się przyznać przed tobą,
że kocha moją kuchnię, ale wiesz.. To naturalne, gdy ktoś jest tak bardzo
zapatrzony w drugą osobę. – odpowiedziała Elizabeth. Zaśmiałem się, była dobrą
aktorką. – Dlatego tez i dla ciebie przyrządziłam taką samą. – dodała, kładząc
przy tym talerz pełen jajecznicy na stół. – Smacznego.
-To miłe z twojej strony, ale nie trzeba było. – czasem ta
moja Slayton jest bardzo naiwna.
-Kochana, daj spokój, a teraz wcinaj póki gorące. Musisz
mieć wiele sił, bo jestem pewna, że Ryan przygotował ci wiele niespodzianek na
dzisiejszy dzień. – uśmiechnęła się tajemniczo.
-Dziękuję.
Przeszłość była błędem, niosła klęskę.
Czekam na jutro i w jutro wierzę, obrałem drogę, ale się boję...
***
Tak więc po 9 miesiącach pojawia się rozdział. Nawet nie wiecie jakie to miłe, gdy wciąż zadajecie to podstawowe pytanie " kiedy będzie nowy rozdział ". Szkoda to wszystko zostawiać za sobą. Naprawdę zżyłam się z tym blogiem już dawno, dawno. Jednak coś jakby w nas pękło i po prostu nie mamy już takiej motywacji, takiej siły i determinacji wraz z Nusią. Każda ma swoje prywatne życie. Osobiście sama skończyłam z blogami, jedynie co robię, to czytam, bo od tego jakoś tak , no nie potrafię się oderwać. Dlatego jak macie jakieś ciekawe opowiadania o tematyce Jemi, Dramione czy coś przybliżonego, to jak najbardziej polecajcie mi na moim twitterze (DraKate_). Nie będę Was przepraszać za to, że rozdział pojawił się dopiero po tak długim okresie. Właściwie to nie miałam zamiaru go pisać dzisiaj, ale tak jakoś mnie natchnęło, coś kazało to zrobił , mimo że powstał bez żadnego pomysłu, weny i innych czynników wpływających na naszą twórczość. Również nie zamierzam się nad sobą użalać, wyszło co wyszło, ale jakby nie było zostało to napisane po 9 miesiącach. Czasem się też zastanawiam czy aby nie wrócić z jakimś opowiadaniem, potem mówię sobie, że nie ma po co. Kto by mnie tam pamiętał. Zaginęłam wraz z milionami innymi opowiadaniami. Mimo wszystko miło i całkiem cudownie było móc coś dla Was znowu napisać. Mam jednak nadzieję, że następny rozdział napisze Nusia. Nie mam pojęcia kiedy i czy przypadkiem nie pojawi się za kolejne 9 miesięcy. Jestem i tak wdzięczna, moja współautorka z pewnością też, że są osoby, które czekały i które wraz z kolejnym dniem traciły nadzieję na nowy rozdział, co mnie wcale nie dziwi. 9 miesięcy to długi okres czasu, wiele może się wydarzyć i zmienić.
Powiem tylko jeszcze jedno: Carpe diem , Kochani.
Kate.
AaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaPrzeczytalam wlasnie rpzdzial i ja chce wiecej :( cos mi sie zdaje ze niedlugo ich sianka prysnie :( chce nn jiz xd
OdpowiedzUsuńNie wierzyłam w to co zobaczyłam. Rozdział!!! Rozdział fajny, choć zaczyna kolejny wątek, jakiejś wcześniejszej miłości Ryana. Po co zabrał ją do swojej byłej. Wyjdą z tego jakieś dramy. Mam nadzieję, że jednak Nusiaa napisze swój rozdział i nie za kolejne 9 m-cy, tylko teraz - w wakacje. Już Was prosiłam - skończcie tą historię, bo zasługuje na to. Będę sprawdzała i liczę, że się nie zawiodę. Pozdrawiam i czekam M&M
OdpowiedzUsuńWczoraj postanowiłam przeczytać bloga od początku, przypomnieć sobie całą tą świetnie napisaną historię i dzisiaj kiedy doszłam do ostatniego opublikowanego rozdziału patrzę, że nie ma pod nim mojego komentarza i zastanawiam się "Co jest do cholery grane?!" Nie wiem dlaczego nie skomentowałam wcześniej, chociaż na pewno wcześniej przeczytałam ale komentuje teraz... Coś czuję że Virginia dowie się o ich dawnych relacjach i mogą wywiązać się z tego problemy... Dlaczego on postanowił ją tam zabrać? Czekam na next! Mam nadzieję że pojawi się niedługo... pamiętajcie, że wciąż macie czytelników! I na koniec życzę DUŻO, DUŻO, BAAAAARDZO DUUUUUŻO weny!
OdpowiedzUsuńKiedyś Eternal_Hope teraz tylko Evi :)
PS: Ta historia zasługuje na szczęśliwe zakończenie i mam nadzieję, że się go doczekam :)
Myślę, że niedługo coś Nusia napiszę. A przynajmniej tak mi się wydaje. :)
OdpowiedzUsuńJa też cichutko czekam na kolejne rozdziały i nie mogę się doczekać, także myślę, że jeśli udałoby się Wam fajnie zakończyć tą historię, to będzie zajebiście. Czekamy z niecierpliwością. Nic już nie piszę, żeby nie zapeszyć, ale wiedzcie, że nadal macie czytelników. Pozdrawiam M&M
OdpowiedzUsuńNo nic, póki co zostaje mi Was zaprosić na inappropriate-you-and-i.blogspot.com/ . Może to jako tako wynagrodzi Wam czekanie na PI. W każdym bądź razie, jeżeli Nusia nic nie doda, to ja dokończę rozdział, który zaczęłam już jakiś czas temu. :)
OdpowiedzUsuń